Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vancouver, miasto zimowej olimpiady, rzuca na kolana (zdjęcia)

Zdzisław SUROWANIEC
Fot. Zdzisław Surowaniec
Pan Bóg miał dobry nastrój, kiedy tworzył ziemię, na której w zachodniej Kanadzie wyrosło miasto Vancouver. Porośnięte cedrami góry, z ośnieżonymi szczytami, Stwórca podlał wodami Oceanu Spokojnego. I tak powstało arcydzieło - jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie.
Vancouver - miasto zimowej olimpiady

Vancouver - miasto zimowej olimpiady

Kanada uznawana jest za najbardziej przyjazne do zamieszkania miejsce na ziemi. I ma Vancouver, które zalicza się do dziesięciu najbardziej atrakcyjnych miast świata. To miasto, o którym wielu marzy, żeby się tu znaleźć. Ci, którzy tu przyjadą na zimową olimpiadę, poczują się jak wybrańcy losu.

ŚWIATOWA METROPOLIA

I dziw bierze, że na odkrywcach to miejsce nie zrobiło wielkiego wrażenia. Jeśli się trochę pogrzebie w przewodnikach można się doczytać, że eksploratorami tego zakątka byli oczywiście Hiszpanie. Po tym jak wpadli tu na chwilę w XVII wieku, zostały mapy. Według tych map angielski kapitan George Vancouver, żeglując po wzburzonym Pacyfiku, wpłynął w 1792 roku do spokojnej zatoki, do naturalnego portu osłoniętego wyspami, do miejsca, przy którym później powstała światowa metropolia.

Kiedy postawił nogę na zalesionym cyplu, zamieszkałym przez indiańskie plemię Skwamiszów, gdzie dziś jest Stanley Park, ogłosił, że obejmuje te ziemie w imieniu brytyjskiej królowej. Nadał temu miejscu imię jednego ze swoich towarzyszy - Burrard. I odpłynął w siną dal zostawiając za sobą we mgle Kolumbię Brytyjską. Po stu latach do powstającego miasta przylgnęło nazwisko kapitana. I dziś nikt sobie nie wyobraża, aby Vancouver mogło się nazywać inaczej.

Miasto istnieje zaledwie od 110 lat. Dla Europejczyka ten wiek nie robi wrażenia. Ale Vancouver rzuca na kolana tych, którzy się tu znajdą. Chodzi o amerykański rozmach, z jakim zostało zbudowane w krótkim czasie. Dziś są to szerokie ulice, setki przeszklonych wieżowców, w których odbijają się inne wieżowce. Szczególnie przy słonecznej pogodzie ten widok zapiera dech w piersiach. A dookoła wody oceanu i góry.

PERŁA MIASTA

Perłą Vancouver i jedną z największych atrakcji miasta jest dzielnica Downtown. Tu można zobaczyć Kanadę w pigułce. Super nowoczesne wieżowce szczególnie bajkowo wyglądają od strony zatoki. Nawet nie znając miasta, nie sposób się w nim pogubić, jeśli ma się mapę. Ulice krzyżują się pod kątem prostym, tworzą siatkę. Tablice z nazwami ulic są duże i wiszą nad każdym skrzyżowaniem. Komunikacja jest wygodna, autobusy jeżdżą wolno, przystanki są co dwieście metrów. Jak ktoś ma szczęście, to zobaczy konny patrol królewskiej policji, z końmi człapiącymi wolno po asfalcie.

Jest prosty sposób na to, aby zobaczyć miasto z lotu ptaka i poczuć się jak w siódmym niebie. W środku Downtown jest wieża z obracającą się restauracją czyli Revolving Reastaurant. Pełny obrót robi w ciągu godziny. Z wysokości stu siedemdziesięciu metrów widok jest zachwycający. Centrum miasta leży u stóp wszystkich, którzy tu jedzą łososie, które niedawno pływały w głębinach oceanu. Dookoła gąszcz wieżowców! Z takiej wysokości widać na dachach niektórych drapaczy chmur parkingi samochodowe, inne dachy porastają drzewa, tworząc podniebne parki. Wodami zatoki suną statki, a jak się ma odrobinę szczęścia można zobaczyć lądujący na wodzie samolot. A od wschodniej strony ciągną się aż po horyzont dzielnice miasta z piętrowymi domami.

CICHY ZAKĄTEK

Vancouver ma setki miejsc, gdzie warto zajrzeć. Jednym z nich jest Góra Burnaby. To miejsce wyciszenia. Jest tam skupisko indiańskich totemów, mnóstwo kwietników i zieleni. W oddali, w kierunku oceanu, leży słynne Down Town. Ma się je jak na dłoni.

I teraz niespodzianka. Zjeżdżamy autem z Góry Burnaby w kierunku ekskluzywnego Gostown. I co widzimy po drodze? Slumsy East Hastings - ulicy biedy, bezdomności, brudu, narkomanów, nieudaczników i szaleńców. Tą ulicą śmiga się autem, mijając ludzi, którzy wylegli na chodnik. Kiedy zza szyby pędzącego auta robię zdjęcia, ktoś mi palcem pokazuje wymowny gest "fuck you".

- Jak tam wejdziesz możesz stracić głowę - ostrzega polonus Adaś Suchecki. Ponad dziesięć tysięcy wykolejeńców tworzy coś, co można nazwać wrzodem na pięknym ciele Vancouver. Prostytutki mieszają się z handlarzami narkotyków, chorzy psychicznie z ludźmi, którym nic się nie chce. Kto przyjedzie na zimową olimpiadę, na pewno zobaczy to wstydliwe miejsce. Kanadyjskie mocarstwo nie jest w stanie sobie poradzić z tym problemem.

ZIELONA WYSPA

Wjeżdżamy do kolejnej atrakcji. To Stanley Park, miejsce, gdzie kapitan Vancouver po raz pierwszy postawił nogę. To zielona wyspa w zatoce osłoniętej górami od otwartego oceanu. Na powitanie turystów przebiegają szopy pracze. Żebrzą jedzenie i potrafią pazurami domagać się łakoci. Ale przecież nie one są atrakcją tego miejsca. To zieleń, woda i wspaniałe widoki drapaczy chmur.

Nad Zatoką Angielską stoi niezwykły kamienny obelisk. To Inukshuk - święty symbol indiańskich plemion, kamienna postać, która wskazywała drogę wędrowcom, wieszczyła powodzenie. Jest symbolem zimowej olimpiady.

Vancouver ma dziesiątki parków i miejsc, gdzie warto się zapuścić. Choćby urocza Zatoka Podkowy, z cudownym widokiem na zatoki oceanu i góry. W barze nad wybrzeżem można kupić soczystego smażonego dorsza, który niedawno pływał w oceanie i zajadać się nim, siedząc na ławce na kamienistym brzegu. A dookoła cuda natury, słony wiar, falująca woda, górzysty krajobraz.

W parku narodowym, gdzie rosną strzeliste cedry, tablice ostrzegają, że wkraczamy do krainy niedźwiedzia grizzly. Przejście przez most wiszący nad górskim strumieniem ze spienioną na głazach wodą, to niezapomniane przeżycie. Wystarczy szczypta wyobraźni, żeby zobaczyć Indian łowiących w strumieniu pstrągi czy przemykających ścieżkami w pogoni za zwierzyną. A za chwilę wracamy do cywilizacji, do metropolii, do świata nowoczesności.

WYSPA VANCOUVER

Jest także drugie Vancouver. To wyspa o takiej nazwie. Leży na niej Victoria - stolica Kolumbii Brytyjskiej. Dopływa się tam promem albo przylatuje samolotem, z lądowaniem na wodzie. To piękne miasto, a jego wizytówką jest bajkowo oświetlony nocą parlament. Panuje tu łagodny klimat, nie ma komarów. To ekskluzywne miejsce do zamieszkania dla tych, którzy już się czegoś dorobili w Kanadzie. Z okna swojego domu mogą patrzeć na zatokę, w której wodach pływają orki, łososie, halibuty i tygrysie krewetki.

W mieście Vancouver i w Victorii na wyspie Vancouver mieszka sporo polonusów. Przyjechali tu z falą emigracyjną w latach osiemdziesiątych albo przed kilkoma laty. Wielu z nich pamięta o swojej pierwszej ojczyźnie, ale nie zamierza pakować manatki i wracać. W tym niezwykłym zakątku świata odnaleźli swoje miejsce i są tam szczęśliwi. Kto zobaczy ten świat na własne oczy przekona się dlaczego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Vancouver, miasto zimowej olimpiady, rzuca na kolana (zdjęcia) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie