MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Atenach będziemy też mieć "swoich" trenerów. To właśnie ich podopieczni mają duże szanse na medale.

Dorota KUŁAGA<br />Współpraca Arkadiusz KIELAR, Sławomir MONIK

Wielkie chwile w Atenach mogą przeżywać szkoleniowcy związani z naszym regionem. Paweł Słomiński, urodzony w Stalowej Woli, jest przecież trenerem znakomitej pływaczki Otylii Jędrzejczak, jednej z faworytek igrzysk na 200 metrów stylem motylkowym. Pochodzący z Kielecczyzny Andrzej Piątek prowadzi Maję Włoszczowską, Magdę Sadłecką i Anię Szafraniec, trzy urocze zawodniczki, które w kolarstwie górskim powinny powalczyć o medale. A Krzysztof Kowalczyk, związany z Kozienicami, będzie najlepszym "bankiem informacji" dla polskich siatkarzy, naszego jedynego przedstawiciela w grach zespołowych.

Przez kilka ostatnich tygodni przedstawialiśmy sportowców związanych z naszym regionem, którzy wystartują w Atenach. W stolicy Grecji będziemy mieć też "swoich" trzech trenerów, piłkarską sędzinę Katarzynę Nadolską z Radomia, a zastępcą przewodniczącego polskiej reprezentacji będzie Zbigniew Pacelt, pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego. Dla niego będą to już jedenaste igrzyska olimpijskie!

Andrzej Piątek - wytycza kolarskie drogi

- Trzeba ciężko pracować, podglądać co robią najlepsi na świecie i starać się wyprzedzić ich kolejny ruch - to recepta na sukces Andrzeja Piątka, trenera z Kielecczyzny, który doprowadził kolarstwo górskie na sportowe salony. Sam skromnie przyznaje, że nie uważa się za człowieka sukcesu. - Jak mój podopieczny zdobędzie złoty medal na igrzyskach olimpijskich, to wtedy będę mógł powiedzieć, że coś osiągnąłem - dodaje ceniony szkoleniowiec, pochodzący z niewielkiej Józefiny koło Łopuszna.

Jest duża szansa na to, że ten ambitny plan uda się zrealizować za kilkanaście dni w Atenach. Ania Szafraniec, Magda Sadłecka i Maja Włoszczowska, która w miniony weekend zdobyła wicemistrzostwo Europy, to jedne z najlepszych, ale i najmłodszych zawodniczek w światowej elicie. Każdą z nich stać na to, żeby 27 sierpnia włączyć się do walki o miejsce na podium. - Kandydatek do medali jest kilkanaście. Największe szanse na "złoto" ma Norweżka Gunn Rita Dahle, w tym roku wygrała wszystkie zawody Pucharu Świata. Ale wierzę w swoje dziewczyny, już teraz są w dobrej formie, a na igrzyskach powinno być jeszcze lepiej - mówi szkoleniowiec.

O tym, że trener Piątek mimo zaledwie 37 lat wytycza już drogi w światowym kolarstwie świadczy chociażby to, że w lutym ubiegłego roku reprezentanci Polski jako pierwsi trenowali na olimpijskiej trasie. - Nie była dobrze przygotowana, ale wzięliśmy siekiery, piły i daliśmy sobie radę - mówi z uśmiechem. Po nich przyjechały kolejne ekipy. A kilka miesięcy temu, podczas zgrupowania w Hiszpanii, nasi kolarze górscy trenowali z utytułowanymi Holendrami. Ci nie mieli w planie startu w Katalonii, ale kiedy dowiedzieli się, że Polacy jadą tam na wyścig, to zmienili zdanie...

- Doszliśmy do takiego poziomu, że i nas już podglądają - nie kryje satysfakcji młodszy brat Zbigniewa Piątka, czołowego polskiego kolarza. On na tych igrzyskach nie wystartuje, ale zapowiada, że będzie trzymał kciuki za Andrzeja i "jego" specjalistki od kolarstwa górskiego.

Andrzej Piątek jest nie tylko doskonałym szkoleniowcem, ale również menażerem. Znalazł głównych sponsorów dla swojej zawodowej grupy i dzięki temu zawodnicy mają optymalne warunki do treningów. - Trenujemy z najlepszymi, startujemy z najlepszymi, sprzęt i odżywki też mamy z "górnej półki". Tylko wtedy można myśleć o sukcesie - podkreśla. - To jest drogi sport. Jeden rower kosztuje 20 tysięcy złotych. Każdy zawodnik musi mieć cztery i to nie jest mój kaprys, bo trzeba i na błotnistą trasę, i na suchą, z pełną amortyzacją, i szosowy. Dziewięciu kolarzy, do tego kilka rowerów zapasowych, więc łatwo przeliczyć, jakie to są koszty.

Wokół kadry narodowej udało mu się zgromadzić sztab fachowców, podobny do tego, który współpracował z Adamem Małyszem. Są więc: fizjolog, masażysta, mechanik, a nawet rzecznik prasowy, bo przecież trzeba dbać o dobry wizerunek grupy w mediach. - Muszą być specjaliści, bo we współczesnym sporcie o sukcesie decydują niuanse. Przygotowując się do startu w Atenach dokładnie badaliśmy ile płynów i o jakiej zawartości węglowodanów i minerałów nasi zawodnicy będą musieli wypić w czasie startu w temperaturze 40-42 stopni, bo takie mają być warunki na trasie. Wierzę, że zaprocentuje to na olimpiadzie - mówi z przekonaniem.

To Europejczyk w każdym calu. Jest osobą niezwykle medialną, nie rozstaje się z laptopem, swobodnie porozumiewa się po angielsku i mobilizuje swoich zawodników do nauki języków obcych. - To miłe, gdy po ważnych zawodach moje dziewczyny przychodzą na konferencję prasową i większość z nich po angielsku odpowiada na pytania dziennikarzy - przyznaje. A żurnaliści z Zachodu coraz częściej pytają o nieistniejącą u nas... akademię kolarską, bo wydaje im się, że w tym tkwi tajemnica sukcesów polskich "górali", prowadzonych przez szkoleniowca z Kielecczyzny.

Andrzej Piątek ubolewa tylko nad tym, że za mało czasu poświęca rodzinie - żonie Katarzynie i córeczce Klaudii. - Moja pociecha ma pięć lat, ale gdybym policzył ile dni z nią spędziłem, to wyszłoby niewiele. Ale daliśmy sobie czas do Aten. Mam nadzieję, że po igrzyskach to się zmieni - mówi z nadzieją.

Andrzej Piątek - urodzony 6 września w 1967 roku w Łopusznie. Jeszcze do niedawna był zameldowany u rodziców w Józefinie koło Łopuszna. Teraz na stałe mieszka w Warszawie. Żona Katarzyna, pięcioletnia córka Klaudia. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Przygodę z kolarstwem zaczął w wieku 15 lat w Cyclo Koronie Kielce. Największy sukces: szóste miejsce w górskich mistrzostwach Polski juniorów. Od 1996 roku jest trenerem kadry narodowej, najpierw prowadził szosowców, obecnie kolarzy górskich. Jego podopieczni kilka razy stawali na podium mistrzostw świata i Europy. Marzenie - medal w Atenach. Hobby - spacery z żoną i córeczką.

Krzysztof Kowalczyk - król "szpiegów"

Gdy na parkiecie i trybunach panuje olbrzymia gorączka, mało kto dostrzega siedzącego tuż za jedną z band przy przenośnym komputerze Krzysztofa Kowalczyka. Ten nadzwyczaj spokojny człowiek jest jednym z asystentów Stanisława Gościniaka, trenera reprezentacji siatkarzy. Uchodzi za prawdziwego "szpiega", a jego laptop to kopalnia wiedzy o wszystkich liczących się zespołach i graczach świata. Co ciekawe, jego współpracownikiem, odpowiedzialnym za tak zwany bank informacji w kadrze, jest drugi "nasz człowiek" - Artur Wójcik, pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego. Jego jednak w Atenach zabraknie.

Kowalczyk przez wiele lat związany był z Kozienicami, podobnie jak jego żona Beata. Właśnie tam rozpoczynał swoją przygodę ze sportem. Zresztą do dzisiaj mieszkają tam jego rodzice, brat i siostra. Jako uczeń trafił do sekcji siatkarskiej kozienickiego klubu. Trenując najpierw u Jerzego Sampolińskiego, następnie u Wojciecha Fliska zapowiadał się na niezłej klasy rozgrywającego. Z zespołem juniorów dwukrotnie dotarł nawet do półfinału mistrzostw Polski. - Krzysiek już wówczas był bardzo sumienny, słynął z ambicji i miał mocną osobowość - wspomina Marcin Zmitrowicz, starszy kolega asystenta reprezentacji Polski.

Po latach obaj spotkali się na studiach w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Później ich drogi się rozeszły. Zmitrowicz wrócił do Kozienic, a Kowalczyk rozpoczął pracę naukową. Został na uczelni, szybko zdobywając uznanie wśród kadry wykładowców. Później przyszła propozycja z Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Jest on autorem jednego z najnowocześniejszych w świecie programów do siatkówki.

- Do napisania zainspirowała go koszykówka. Krzyśkowi imponowały zwłaszcza szerokie i szczegółowe statystyki słynnej ligi NBA - podkreśla Zmitrowicz. Od czasów Wiktora Kreboka program stworzony przez niego wykorzystują wszyscy trenerzy reprezentacji Polski. Kowalczyk pracował z Krebokiem, współpracował z Ireneuszem Mazurem, Ryszardem Boskiem, Waldemarem Wspaniałym, jest też przy Gościniaku. Z jego uwag często korzysta Igor Prielożny, słynny Słowak, który pomaga selekcjonerowi reprezentacji Polski.

- Po prostu dzisiaj nie sposób wyobrazić sobie bez niego kadry. W Atenach też będzie miał szczególnie ważne i odpowiedzialne zadanie. Wystąpi w roli prawdziwego "szpiega", będzie podglądał mecze rywali. Jego przemyślenia i uwagi zawsze są bardzo pomocne - zapewnia Andrzej Warych, szef wyszkolenia Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

- Czego oczekuję po występie w Atenach? Ładnej, ciekawej gry i niespodzianki. Oczywiście w naszym wykonaniu - mówi trener Kowalczyk.

Krzysztof Kowalczyk - urodzony 10 maja 1968 roku w Lubinie. Od trzeciego roku życia związany z Kozienicami. Żona Beata, dzieci - dziewięcioletni Marcin, dwuipółletni Piotr. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, trener II klasy, przez kilka lat pracownik naukowo-dydaktyczny na warszawskiej uczelni. Otrzymał kilka wyróżnień na konferencjach naukowych, w tym dwie na międzynarodowych. Największe sukcesy jako siatkarz: półfinał mistrzostw Polski juniorów, gra w drugoligowym AZS Warszawa. Od 1994 roku pracuje z reprezentacją Polski siatkarzy. W tym czasie kadra dwa razy zajęła piąte miejsce na mistrzostwach Europy, awansowała do igrzysk olimpijskich w Atlancie i Atenach, wywalczyła piątą pozycję w Lidze Światowej w Brazylii. Hobby - geografia. Marzenie - złoty medal olimpijski.

Paweł Słomiński - jak w... małżeństwie

Dla Pawła Słomińskiego, pochodzącego ze Stalowej Woli, igrzyska w Atenach będą prawdziwą próbą i oby również ukoronowaniem wcześniejszych sukcesów. "Jego" Otylia Jędrzejczak jest jedną z naszych największych nadziei na złoty olimpijski medal w wyścigu na 200 metrów stylem motylkowym.

- Zawsze śmieję się, że układ zawodnik - trener to coś więcej niż małżeństwo - mówi Paweł Słomiński. - Z Otylią potrafiliśmy spędzić na zgrupowaniach 260 dni w roku, poświęcam jej więc więcej czasu niż żonie. Cieszę się, że moja małżonka jest wyrozumiała, że doskonale to rozumie. Jest też "dobrym duszkiem", który wspiera mnie w trudnych chwilach.

- Z Pawłem Słomińskim pracuje mi się znakomicie - nie ukrywa Otylia. - To niesamowity człowiek. Rozumiemy się bardzo dobrze, możemy porozmawiać na każdy temat, nie tylko sportowy. Mogę przyjść i wyżalić się trenerowi nawet z rozterek sercowych. Świetnie się rozumiemy i nie myślimy o... rozstaniu.

- Z Otylią współpracujemy na partnerskich zasadach - dodaje Słomiński. - Nie mamy żadnych tajemnic, co ułatwia pracę. Mogę być szczery na treningach i powiedzieć otwarcie, co myślę na dany temat. A jest to bardzo ważne - dodaje szkoleniowiec, związany ze Stalową Wolą. Ostatnio Słomiński rzadko bywa w rodzinnym mieście i bardzo nad tym ubolewa. W czerwcu, gdy z "Oti" przebywał na zgrupowaniu w Ostrowcu Świętokrzyskim, na chwilę wpadł do Stalowej Woli. Odwiedził mamę, bo bracia wcześniej przenieśli się do innych miast - do Krakowa i Warszawy.

Słomiński sportową karierę zaczynał od pływania w Stalowej Woli, przez pewien czas równolegle trenował też tenis ziemny. - Zaczynaliśmy razem w Stali, w 1974 roku, byliśmy pierwszym rocznikiem w sekcji, gdy oddano do użytku krytą pływalnię w Stalowej Woli. Paweł od początku dobrze się zapowiadał, trenerzy widzieli w nim przyszłego pływaka. Naszym wspólnym trenerem był Andrzej Sylwestrowicz, który później wziął Pawła z sobą do Szkoły Mistrzostwa Sportowego do Raciborza - wspomina Jacek Karaś, który obecnie pracuje w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Stalowej Woli jako ratownik.

Ze Słomińskim trenował też Arkadiusz Janik, kolega ze Stali. - Paweł jako pływak był niezły, ale w Stalowej Woli byli lepsi od niego. Na przykład ja - śmieje się Arkadiusz Janik. - Pamiętam, że Paweł od szkoły podstawowej opowiadał, że chce zostać trenerem pływania. I swój cel osiągnął, pracuje z czołową pływaczką świata. Mam nadzieję, że w Atenach razem z Otylią będą mieć swój wielki dzień...

Paweł Słomiński - urodzony 8 kwietnia 1967 roku w Stalowej Woli. Żona Katarzyna, ma dwie córki. Kluby: wychowanek Stali Stalowa Wola, potem startował w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu. Pierwszy trener - Andrzej Sylwestrowicz. Mistrz i wicemistrz Polski juniorów oraz finalista mistrzostw Polki seniorów na 200 metrów stylem zmiennym i 100 metrów stylem grzbietowym. Trener pływania I klasy, pracownik naukowy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie w Zakładzie Pływania i Ratownictwa Wodnego, trener AZS AWF Warszawa. Od września 2001 roku pracuje z Otylią Jędrzejczak, to on doprowadził tę zawodniczkę do mistrzostwa Europy i rekordu świata. Hobby - sport, na inne zainteresowania na razie nie ma czasu. Marzenie - sukces Otylii w Atenach.

Jedenaste igrzyska Pacelta!

Dla Zbigniewa Pacelta, pochodzącego z Ostrowca Świętokrzyskiego (nadal mieszka tam jego mama), będzie to już jedenasta olimpiada. Trzy razy startował jako zawodnik - w Meksyku i Monachium w pływaniu, w Montrealu w pięcioboju nowoczesnym. Później na igrzyska jeździł w roli szkoleniowca - największy sukces jego podopieczni odnieśli w Barcelonie, zdobywając złoty medal w pięcioboju nowoczesnym, drużynowo i indywidualnie (Arkadiusz Skrzypaszek). W Atenach będzie zastępcą przewodniczącego reprezentacji do spraw sportowych. Zbigniew Pacelt ma 53 lata, żonę Barbarę i 20-letnią córkę Justynę, która wkrótce rozpoczyna studia w Hiszpanii. Jego hobby jest kolekcjonowanie znaczków sportowych. Zgromadził ich już około półtora tysiąca. Marzy o tym, żeby z podniesioną głową wrócić z Aten.

Nadolska na linii

Na igrzyskach w Atenach będziemy też mieć "swoją" sędzinę. 31-letnia Katarzyna Nadolska z Radomia znalazła się wśród 16 arbitrów liniowych, zakwalifikowanych na tę imprezę. - Na miejscu będziemy mieć jeszcze testy sprawnościowe i teoretyczne, po nich okaże się jaka będzie obsada sędziowska na dane mecze. Mam nadzieję, że moje wyniki będą dobre. Chciałabym jak najdłużej zostać w Atenach - mówi pani Kasia, która na świat przyszła w Skarżysku-Kamiennej. Katarzyna Nadolska jest nauczycielką matematyki, ma dwie córki - 10-letnią Joannę i 6-letnią Adriannę. Sędziować zaczęła w wieku 24 lat. Największe sukcesy: mistrzostwa Europy kobiet do lat 19 w Szwecji, mistrzostwa świata kobiet do lat 19 w Kanadzie, mistrzostwa świata kobiet w Stanach Zjednoczonych. W poprzednim sezonie była sędzią liniowym w kilku meczach polskiej ekstraklasy. Wcześniej trenowała siatkówkę w Radomce Radom. Hobby: czytanie książek, siatkówka, taniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Atenach będziemy też mieć &quot;swoich&quot; trenerów. To właśnie ich podopieczni mają duże szanse na medale. - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie