[galeria_glowna]
Minęła godzina 3.30, kiedy mieszkańców kilku domów w Tarnowskiej Woli obudził potężny huk i zgrzyt giętej stali.
- To było takie głuche uderzenie, zadudniło jak w czasie burzy niekiedy - opisuje mężczyzna. Kiedy mężczyzna wyjrzał przez okno, w rowie i częściowo na swojej posesji zobaczył leżącego kolosa oraz roztrzaskane ogrodzenie.
Do zdarzenia doszło na sto czterdziestym kilometrze krajowej "dziewiątki". W kierunku na Radom jechał ciągnik siodłowy scania z naczepą, przewożąc zrębki sosnowe z okolic Tomaszowa Lubelskiego (województwo lubelske) do Połańca (województwo świętokrzyskie). Z przeciwka kierujący ciągnikiem siodłowym volvo wiózł na naczepie ładunek cementu z Ożarowa (województwo świętokrzyskie) do Babicy w powiecie strzyżowskim. Co się wydarzyło?
Według kierującego scanią obydwa ciągniki jadąc blisko osi jezdni zaczepiły o siebie lusterkami, w efekcie wytrącone zostały z torów jazdy. Kierujący volvo twierdzi natomiast, że wina leży po stronie kierującego scanią, który prawdopodobnie przysnął za kierownicą.
- Widziałem jak zjeżdża ze swojego pasa, mrugałem mu światłami i nic. Dobrze, że dałem radę zjechać maksymalnie na prawą stronę drogi, bo byłaby masakra - relacjonował kierowca volvo. - Na drodze są ślady, widać jak nim zaczęło rzucać.
Elementy scanii i jej naczepa rozpruły plandekę naczepy volvo oraz kilkanaście worków z cementem. Kolos wytrącony z toru jazdy był nie do opanowania - "tańcząc" na drodze naczepa docisnęła kabinę z kierowcą do rowu i betonowego przepustu, taranując jednocześnie ogrodzenie posesji. Skład przewrócił się na bok w poprzek jezdni a ze skrzyni ładunkowej wysypały się zrębki.
Droga została całkowicie zatarasowana. Do działań zadysponowane zostały dwa zastępy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Nowej Dęby, wchodzącej w skład komendy Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu. By uprzątnąć rozsypany ładunek z drogi, niezbędny okazał się sprzęt ciężki, dlatego na miejsce ściągnięto ładowarkę. Strażacy czyścili jezdnię ze zrębek i rozsypanego cementu, ale też zabezpieczali płyny wyciekające z uszkodzonego silnika i baku.
Sam ciągnik z naczepą ważące razem blisko 40 ton wyciągano z rowu przez ponad godzinę z pomocą specjalistycznego, ciężkiego holownika. Po nieco ponad trzech godzinach od "spotkania kolosów", udrożniono jeden pas ruchu i ruch odbywał się wahadłowo. Na odholowanie obydwu uszkodzonych pojazdów trzeba było poczekać jeszcze półtorej godziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?