Zapalony grzybiarz wybrał się w swoje ulubione miejsce, w las koło wsi Burdzy. Wystarczyły dwie godziny i w dwóch miejscach nazbierał pełny koszyk borowików, dużych i zdrowych. "Lekką ręką" jest ich ze cztery kilogramy.
Jerzy Wiącek nie ma wątpliwości, że za parę dni zaroi się od grzybów. A co sam zrobi ze swoim "łupem"? - Zamarynuję razem z miodem. Kiedyś używałem cukru ale miód wielokwiatowy jest lepszy. Grzyby wspaniale z miodem pachną - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?