Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więźniowie ruszyli na pomoc powodzianom

Katarzyna SOBIENIEWSKA-PYŁKA
Od kilku tygodni więźniowie z Chmielowa pomagają powodzianom z Wielowsi, Sokolnik i Sobowa.
Od kilku tygodni więźniowie z Chmielowa pomagają powodzianom z Wielowsi, Sokolnik i Sobowa. Fot. Katarzyna Sobieniewska – Pyłka
Od kilku tygodni ratują dobytek osób dotkniętych kataklizmem w Wielowsi, Sokolnikach, Zalesiu Gorzyckim.

Kilkudziesięciu więźniów i pracowników służby więziennej z Niska i Chmielowa od kilku tygodni pomaga ofiarom powodzi. Ich pomoc dotarła do osób starszych, samotnych i do wielu instytucji, w których zniszczenia są ogromne.

Są w Wielowsi, Sokolnikach, Zalesiu Gorzyckim. Pracują całymi dniami przy skuwaniu namokniętych tynków ze ścian domów, szkół, przedszkoli. Zrywają namoknięte podłogi. Dla osób starszych i samotnych są często jedyną, nieocenioną pomocą. Za swoją pracę dostają nie tylko ustne pochwały. Szefowa Ośrodka Zdrowia z Sokolnik napisała nawet list pochwalny do aresztu.

NIE TRZEBA BYŁO NIKOGO NAMAWIAĆ

- Oferowaliśmy naszą pomoc już od pierwszych dni powodzi - mówi kapitan Wojciech Rozmus, kierownik oddziału zewnętrznego w Chmielowie Aresztu Śledczego w Nisku. - Więźniowie i pracownicy aresztu najpierw walczyli na wałach Zalesia Gorzyckiego, bronili tarnobrzeskiej oczyszczalni ścieków, uratowali część Chmielowa przed zalaniem, a potem trafili do domów tych osób, które same nie poradziłyby sobie z usuwaniem skutków powodzi.

Do tej pracy nie trzeba było nikogo specjalnie namawiać. Chętnych było więcej niż możliwości, zwłaszcza wśród więźniów. Ale do pracy w dotkniętych powodzią miejscowościach powiatu tarnobrzeskiego nie każdy może się dostać.

- To swego rodzaju wyróżnienie - mówi kapitan Rozmus. - Zanim kogoś wyślemy, przeprowadzamy staranną weryfikację. O tym, kto pójdzie do pracy w zalanych miejscowościach, decyduje komisja penitencjarna.

Krystian (odsiaduje 3 lata za narkotyki) i Kamil (5 lat i 8 miesięcy za rozbój) trafili do Wielowsi kilka dni temu. Pracują bardzo ciężko przy skuwaniu tynku ze ścian w domu, w budynku gospodarczym. Porządkują całe obejście. - To ciężka praca, ale jesteśmy bardzo zadowoleni, lepiej tutaj być i pomagać niż ślęczeć za murami - mówią. - Tutaj czujemy się potrzebni, możemy się wykazać. To dla nas wyróżnienie.

NAJPIERW BYŁ DYSTANS

Przyznają, że gdy trafili tutaj, spotkali się z pewnym dystansem gospodarzy. Potem jednak dystans powoli malał. Teraz czują się tutaj prawie jak u siebie. Można powiedzieć nawet, że się zaprzyjaźnili z gospodarzami. Myślą nawet o tym, że kiedy wyjdą na wolność, przyjadą tutaj w odwiedziny, jak do dobrych znajomych.

Kilka domów dalej, także w Wielowsi, w domu pani Marii i jej chorego męża pracują Piotr (2 lata za rozbój) i Rafał (rok za wyłudzenie). - Gdyby nie pomoc tych panów, byłoby mi bardzo ciężko - przyznaje pani Maria. - Mąż leży chory, dzieci daleko, a ja sama też już nie mam siły i zdrowia do takiej ciężkiej pracy. Czeka mnie operacja palców.

Rafał i Piotr są dopiero cztery dni, a już odwalili kawał dobrej roboty. Wysprzątali bydunek gospodarczy. Teraz zabierają się za gruntowne porządki w domu.

Mieszkańcom Sokolnik koło Gorzyc Sławomir Lubera, dyrektor Aresztu Śledczego w Nisku, wysłał kobiety. Są tu od pierwszej powodziowej fali. Kiedyś było ich dwadzieścia dwie. Dziś zostało siedemnaście.

Gabriela (odsiaduje 12 lat, nie mówi za co) pracuje w gimnazjum w Sokolnikach tym bardziej chętnie, że powódź dotknęła też jej bliskich w Krakowie. - Tam nie mogę pomóc, to pomagam chociaż tutaj - mówi kobieta. Podobnie jak pracujące z nią Ewa (wyrok 3 lata) i Barbara (także 3 lata), deklaruje, że robi to z głębi serca.

- Same się zgłosiłyśmy, nikt nie musiał nas namawiać - mówią więźniarki, sprzątające gimnazjum. - Coś w końcu jesteśmy winne społeczeństwu, prawda?

KOBIETY NIE BOJĄ SIĘ CIĘŻKIEJ PRACY

Kilka metrów dalej, w Domu Kultury z Sokolnikach, pracują kolejne kobiety z aresztu w Nisku. Klaudyna (15 miesięcy za wymuszenie) i Marta (2 lata za pobicie) pracowały już wcześniej w szkole i przedszkolu. - Jesteśmy murarzami, tynkarzami, czasem musimy być nawet akrobatkami, żeby sprostać wszystkim przeszkodom - żartują. - Ale przyszłyśmy tutaj z dobrej woli. Nie będziemy narzekać, że ciężko. Praca to praca. Jak można komuś pomoc, to czemu nie.

- Gdyby nie ich pomoc, byłoby naprawdę ciężko - przyznaje Krzysztof Kopała, instruktor muzyki z Domu Kultury w Sokolnikach, który w czasie powodzi ratował sprzęt muzyczny. Teraz codziennie pracuje nad tym, by sprzęt ten mógł znów służyć muzykom.

POMAGAJĄ KAWALEROWI ORDERU UŚMIECHU

Pomoc więźniów trafiła też do Zakrzowa, do Stanisława Uziela, Kawalera Orderu Uśmiechu z Tarnobrzega, który na co dzień stara się pomagać wszystkim potrzebującym. Dziś sam znalazł się w potrzebie. Wokół jego domu krząta się kolejna grupa więźniów. Wody tu było mniej niż w Wielowsi i Sokolnikach, ale też jest co robić. Na podwórku przed domem pełno błotnistej, śmierdzącej mazi. Nie lepiej wewnątrz budynków.

- Bardzo przydaje mi się ta pomoc - cieszy się Stanisław Uziel. I niczym dobry wujek chwali więźniów. - To dobre chłopaki, pracowite, aż miło popatrzeć.

Powodzianie z Sobowa, do których też trafili więźniowie z Chmielowa i Niska, wymyślili nawet, że napiszą pismo gdzie trzeba, by tych, którzy pomagają sprzątać po powodzi, objąć amnestią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie