Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigilia po lasowiacku bez karpi i śledzi, ale z dwunastoma daniami na stole

Katarzyna Sobieniewska-Pyłka
Przed wieczerzą rodzina wspólnie się modliła.
Przed wieczerzą rodzina wspólnie się modliła. Katarzyna Sobieniewska-Pyłka
Już w najbliższą sobotę członkinie zespołu obrzędowego Lasowiaczki z Baranowa Sandomierskiego po raz kolejny ugoszczą swoich przyjaciół podczas tradycyjnej wigilii lasowiackiej w Domu Kultury.

Na stołach pojawi się 12 wigilijnych dań, będą świąteczne obrzędy i wspólne kolędowanie. Wszystko po to, by tradycja przekazywana od dziesięcioleci z dziada pradziada nie została zapomniana.

Obowiązki muszą być podzielone

- Wigilia to dla lasowiaków szczególny wieczór - opowiada Hanna Rzeszut, członkini zespołu obrzędowego. - W przygotowaniu wieczerzy brali udział wszyscy członkowie rodziny, ale każdy miał do wypełnienia swoje obowiązki. Każdy musiał się czuć potrzebny. Dzieci robiły ozdoby na choinkę z papieru i bibuły, mężczyźni sprzątali stajnię i oborę, a kobiety zajmowały się kuchnią. Każda z gospodyń obowiązkowo musiała zrobić 12 dań i przygotować stół, do którego, gdy tylko na niebie rozbłysła pierwsza gwiazda, zasiadała cała rodzina.

Lasowiacka wigilia nie przypominała dzisiejszego przepychu, bo na stole próżno było szukać karpi, śledzi czy innych ryb. One dla lasowiaków były zbyt wykwintne i zbyt drogie.

Na przykrytym śnieżnobiałym obrusem stole stawiano więc pierogi z kapustą i grzybami, trzy rodzaje kasz, barszcz, ziemniaki omaszczone smażoną na oleju cebulką, fasolkę "Jasiek" z warzywami, gołąbki z kaszą (ryżu nikt nie znał), kompot z suszu i ciasta.
Na środku stołu był dzban napełniony zbożem, w który wetknięta była gromnica. Było też sianko - symbol betlejemskiej stajenki.

Mycie w cebrzyku

Nim domownicy zasiedli do stołu, gospodyni wlewała wody do cebrzyka, wsypywała tam garść sianka i wrzucała pieniążka. Trzeba było wymyć w tym cebrzyku twarz, co miało szczególne znaczenie dla kobiet, bo takie mycie gwarantowało urodę. Wrzucony zaś do cebrzyka pieniążek gwarantował dostatek przez cały nadchodzący rok.

Po myciu wszyscy odmawiali pacierz, dzielili się opłatkiem i składali sobie nawzajem życzenia.
Wigilia rozpoczynała się od barszczu. Każdy, kto wziął w rękę łyżkę podczas tego pierwszego dania, musiał pamiętać, by nie wypuścić jej do końca wieczerzy. Po skończonym posiłku gospodyni musiała zebrać wszystkie łyżki i związać je razem - to dawało gwarancję, że cała rodzina znów za rok spotka się przy wigilijnym stole.

Po barszczu na stole pojawiały się kolejne potrawy. Każda z nich miała swoje znaczenie, niektóre kryły nawet niespodzianki.
- Obowiązkowo musiał być groch, bo groch dawał siłę - mówi Hanna Rzeszut. Kto zjadał groch był silny jak tur.

Nie lada smakołykiem były też pierogi z kapustą i grzybami, które nie dość że smaczne, były szczególnie wyczekiwane z powodu niespodzianek. W niektórych pierogach bowiem można było znaleźć pieniążki. A kto znalazł, temu los miał przynieść bogactwo i dostatek.
A gdy wszyscy już się najedli do syta (a trzeba było wszystkiego spróbować choćby po kawałku) gospodarz brał opłatek i chleb i szedł się nim dzielić ze zwierzętami, które, jak mówi legenda, tej nocy przemawiały ludzkim głosem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie