Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woda po powodzi opadła, a zwierzęta gospodarskie nadal giną

Marcin Radzimowski
- Człowiek pracuje, nie śpi po nocach, odmawia sobie wszystkiego. I przychodzi woda, zabiera wszystko - mówi Mieczysław Nawrocki z Sokolnik.
- Człowiek pracuje, nie śpi po nocach, odmawia sobie wszystkiego. I przychodzi woda, zabiera wszystko - mówi Mieczysław Nawrocki z Sokolnik. Fot. M. Radzimowski
- Miałem 27 świń i prosiąt, pięć się utopiło. Teraz padły kolejne dwa prosiaki, maciora też już zdycha - rozkłada ręce Mieczysław Nawrocki z Sokolnik (powiat tarnobrzeski). Hodowla trzody chlewnej była dla niego wszystkim, podwójna powódź oprócz karmy dla zwierząt i świń, zabrała mu też ochotę do dalszej hodowli.

Teraz zwierzęta hodowcy - powodzianina mają już karmę. Przywieźli żołnierze i strażacy. A było już tak, źle, że pan Mieczysław w lokalnym radiu dał ogłoszenie, aby ktoś dobrego serca wziął za darmo jego zwierzęta i się nimi zaopiekował. Zanim zdechną z głodu. Dopiero po tym dramatycznym apelu otrzymał pomoc.
- Jest już dobrze, jest pasza - mówi powodzianin, pokazując zdziesiątkowaną hodowlę.

Dwa półtoramiesięczne prosiaki zdechły przedwczoraj w nocy. Być może napiły się brudnej powodziowej wody, a może zjadły gnijącego ziemniaka. Jedna z kilku macior też choruje, leży od kilku dni i gospodarz już nie ma nadziei w uratowanie zwierzęcia.

- Być może w czasie ewakuacji coś się jej stało, gdzieś uderzyła. Było ciemno, trzeba było się spieszyć, żeby ratować zwierzynę - wspomina Mieczysław Nawrocki. - Z pomocą sąsiadów wszystkie świnie wyprowadziliśmy z chlewni i wciągaliśmy na poddasze stodoły. Tylko tam można było, żeby się nie potopiły.
Gospodarz, dla którego hodowla trzody chlewnej jest źródłem utrzymania, nie zostawił zwierząt na pastwę losu. Świnie tłoczyły się pod rozgrzanym dachem, były przerażone i zdezorientowane. Jeśli tylko ktoś dowiózł paszę, Mieczysław Nawróćki podpływał do stodoły i przez wybity w dachu otwór karmił i poił świnie. Tak było podczas pierwszej wody. Kiedy opadła, zwierzęta wróciły do wyczyszczonej chlewni. Ale przyszła kolejna woda i sytuacja się powtórzyła.

- Brakowało karmy dla nich, dlatego dałem ogłoszenie w radiu, bo żal mi ich było - mówi powodzianin.
Mieczysław Nawrocki jest wyraźnie załamany. Stracił część hodowli, woda zalała pola, zniszczyła zboże, pasze. Nie ma już chęci dalszej tak intensywnej pracy w gospodarstwie.

- Człowiek pracuje, nie śpi po nocach, odmawia sobie wszystkiego. I przychodzi woda, zabiera wszystko - mówi Nawrocki. - Chyba zlikwiduję hodowlę, zostawię tylko jedną, dwie świnki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie