Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił, lecz o tym nie wiedział - Matkobójca z Kopek mógłby już cieszyć się wolnością. Gdyby był zdrowy

Marcin RADZIMOWSKI
W Walentynki zarąbał siekierą matkę. Była nadopiekuńcza - tak tłumaczył motywy potwornej zbrodni 25-letni Witold N. z Kopek (powiat niżański). Był niepoczytalny, dlatego zamiast do zakładu karnego trafił do szpitala psychiatrycznego. Jest tam już od 16 lat! Teraz tarnobrzeski sąd przedłużył jego pobyt w placówce o kolejne miesiące.

Krystyna P. pracowała w urzędzie pocztowym. Była solidną pracownicą, toteż gdy 14 lutego 1995 roku rano nie przyszła do pracy, jej koleżanki się zaniepokoiły. Mijały kolejne godziny, a kobiety nie było. Po południu powiadomiono telefonicznie jej męża, przebywającego poza domem (był w domu matki, w innej miejscowości), że mogło się stać coś złego.

ZARĄBAŁ SIEKIERĄ

Mąż przyjechał do Kopek i wspólnie z pracownikiem urzędu pocztowego próbował wejść do domu. Drzwi były zamknięte, klucza nie było. Gdy mężczyźni przez okno dostali się do wnętrza, zastali makabryczny widok. Na łóżku leżała nieruchomo zbroczona krwią Krystyna P., jej ciało było przykryte kołdrą polaną brunatnym oleistym płynem. To przepalony olej silnikowy.

Ślady wskazywały, że kobieta zginęła w czasie snu. Sprawca był bezlitosny, roztrzaskał kobiecie głowę siekierą - trzy razy uderzył ostrzem, trzy kolejne ciosy zadał obuchem. W kuchni odkręcony był kurek w kuchence gazowej, ktoś wcześniej zatkał folią kratkę do komina wentylacyjnego.
Policja brała pod uwagę dwóch potencjalnych sprawców: męża kobiety lub Witolda, jej syna ze związku przedmałżeńskiego. Szybko ustalono, że sprawcą był niewątpliwie syn, który znikł w dniu zabójstwa. Znaleziono go ponad miesiąc później leżącego gdzieś przy drodze, przy popularnej "zakopiance".

Podczas przesłuchania 25-letni Witold N. przyznał się do zabójstwa matki. Jako motyw podał to, że była względem niego nadopiekuńcza i aby to zakończyć, musiał zabić. Z warsztatu ojczyma przyniósł siekierę i w nocy z 13 na 14 lutego dokonał zbrodni. Wyznał przy tym śledczym, że zabiłby też ojczyma, lecz nie było go wówczas w domu. Powód był inny - ojczym nadużywał alkoholu.

ŚMIERĆ GŁODOWA

25-latek zamierzał też na koniec spalić dom, stąd odkręcony kurek przy kuchence gazowej. Ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru. Po dokonaniu matkobójstwa sprawca opłukał siekierę z krwi, zawinął ją w plandekę i ukrył w dole wykopanym w lesie. W czasie wizji lokalnej wskazał policjantom to miejsce. Dodał też, że planował popełnić samobójstwo poprzez głodówkę i wyniszczenie organizmu, a później zamierzał się powiesić…

Biegli lekarze po przeprowadzeniu obserwacji nie mieli wątpliwości: schizofrenia. Feralnego dnia Witold N. miał zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Dlatego też nie może odpowiadać przed sądem za zbrodnię, sąd wydał postanowienie o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym zamkniętym. Jego pobyt jest wciąż przedłużany, decyzję poprzedzają kolejne badania psychiatryczne. Obecnie Witold N. ma 41 lat.

- W szpitalu ten mężczyzna przebywa już od 16 lat i nikt nie jest w stanie określić, czy kiedykolwiek wróci do domu. Gdyby był poczytalny, nawet przy orzeczonej karze 25 lat pozbawienia wolności być może już otrzymałby warunkowe przedterminowe zwolnienie z zakładu karnego - mówi sędzia Józef Dyl, rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

W poniedziałek Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu przedłużył o kolejne sześć miesięcy pobyt mężczyzny w szpitalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie