Do zdarzeń, które swój finał znalazły w sądzie, doszło 13 lipca ubiegłego roku wczesnym rankiem. 35-letnia Anna C. doiła krowę w oborze. W pewnej chwili usłyszała brzęk łańcucha. Odruchowo się odwróciła.
- Zobaczyłam, że dobiega do mnie pies. Rzucił się na mnie, chciał mnie szczękami złapać za kark - relacjonowała w sądzie kobieta. - Gdybym nie usłyszała łańcucha, byłoby po mnie.
W momencie ataku Anna C. odruchowo zasłoniła twarz i szyję trzymaną kanką na mleko. Pies rzucił się na kobietę, ale obsunął się po emaliowanym naczyniu.
Uratowało ją także to, że rozsierdzony pittbul dostrzegł kota i pobiegł za nim. Chwilę później kobieta usłyszała przeraźliwy skowyt swojego kundelka, uwiązanego przy budzie. Pittbul zagryzł małego psa, który w starciu z "bestią" nie miał żadnych szans.
Anna C. zamknęła się w pomieszczeniu gospodarczym i z telefonu komórkowego wezwała policję. Pittbul w tym czasie zaplątał się w łańcuch. Zanim stróże prawa weszli na podwórze, skontaktowali się z ojcem właściciela psa. Przyszedł i zabrał "bestię" do domu.
31-letni właściciel nie miał wymaganego pozwolenia na hodowlę American Pit Bull Terriera, będącego na liście jedenastu najbardziej agresywnych psów. Sąd uznał, że mężczyzna niewłaściwie zabezpieczył psa, zwierzę uwiązane było na lichym łańcuchu i dlatego się zerwał.
Przy wydawaniu wyroku sąd wziął też pod uwagę fakt, że mężczyzna jest lekko upośledzony, dlatego miał w znacznym stopniu ograniczoną "zdolność pokierowania swoim postępowaniem". 31-latek skazany został na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, będzie też musiał zapłacić 1600 złotych tytułem kosztów sądowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?