Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zanim opuszczą dom dziecka w Skopaniu długo przygotowują się do tej chwili

Wioletta Wojtkowiak
Wioletta Wojtkowiak
Starostwo Powiatowe w Tarnobrzegu
Ewa ma 20 lat i dom dziecka traktuje jako miejsce, w którym ma miłość, bezpieczeństwo i spokojne warunki do życia. - I jeszcze bardzo dobre jedzenie, za które dziękuję paniom kucharkom - prosi, by zaznaczyć. Ma też przyjaciół, których traktuje jak swoją rodzinę. I to nie tylko wśród rówieśników, ale też wśród personelu. - Czasem do pana dyrektora mówię tato - przyznaje się trochę żartem, ale w jej głosie trudno ukryć wzruszenie, bo to dla niej prawdziwy dom.

Każdego roku Dom Dziecka w Skopaniu opuszcza dwoje, troje wychowanków, lub też dzieciaków, jak pieszczotliwie mówi o nich dyrektor Damian Szwagierczak. Na odchodne dostają po 6 tysięcy złotych i talon na zagospodarowanie wart 1,5 tysiąca. Żegnają się, gdy skończą 18, lub 25 lat - wiek zależy od tego czy się jeszcze uczą.

Ewa często myśli o tym, jak to będzie, gdy przyjdzie czas się usamodzielnić, ale może tę chwilę jeszcze odwlec, bo studiuje wychowanie fizyczne w Rzeszowie. Być może po licencjacie zdecyduje się na magisterkę, więc ma jeszcze trochę czasu. Nie boi się jednak tego momentu, bo ma już dobry wzór. Jej siostra nie tak dawno opuściła ten sam dom dziecka, ma już swoją rodzinę, męża, dziecko i mieszkanie. Więc skoro ona sobie poradziła, przecież Ewa też da sobie radę.

- Z domem dziecka jest trochę inaczej niż z domem rodzinnym - wyjaśnia Damian Szwagierczak. - Jak się stąd odchodzi nie ma powrotu, takie są przepisy. Ale zawsze, każde z dzieciaków może tu wrócić po radę, po pomoc, albo choćby po to, by nas odwiedzić. Jest wielu takich, którzy tu zaglądają. Ale bywa też mniej romantycznie. Czasem kontakt z wychowankiem urywa się drastycznie i boleśnie.

- W ciągu tych 10 lat, kiedy jestem tu dyrektorem, dwukrotnie zdecydowałem o tym, by dzieciaki opuściły placówkę, mimo, że teoretycznie mogły tu jeszcze zostać. Ta dwójka nie mogła, bo ich zachowanie szkodziło wszystkim pozostałym, a ja muszę chronić gniazdo - mówi Szwagierczak dodając, że to były jedne z najtrudniejszych decyzji w jego życiu. Najtrudniejsze, ale niezbędne. Co do tego nie miał nigdy wątpliwości. Miał to poczucie klęski, jak rodzic, który po latach dochodzi do wniosku, że nie tak wychował swoje dziecko.Na szczęście większość pożegnań odbywa się w sposób miły, często wzruszający, bo większość dzieci czuje się z tym miejscem bardzo związana i długo się przygotowuje do chwili, kiedy zacznie swoje dorosłe życie. O swoich planach na przyszłość coraz intensywniej myśli 22-letnia Klaudia.

- Początki były trudne, musiało minąć trochę czasu, żebym się tu zadomowiła i zrozumiała, że wszyscy wokół mnie chcą mojego dobra. Dziś już wiem, że tu są moi przyjaciele. I wiem, że kiedy stąd odejdę, chętnie będę wracać do moich przyjaciół - mówi Klaudia, od 7 lat w domu dziecka Skopaniu. Ma dość sprecyzowane plany na przyszłość. Nie chce żadnego typowo babskiego kierunku nauki. Nie będzie więc kosmetyczką, czy choćby specjalistką od paznokci. Chce pracować w więziennictwie. Na razie studiuje bezpieczeństwo wewnętrzne. Podobnie jak cała reszta wychowanków Klaudia będzie miała dość bogate CV. Placówka troszczy się o to, by wyposażyć dzieciaki w wiele umiejętności. Każdy tutaj może sobie zrobić prawo jazdy i całe mnóstwo kursów, począwszy od kosmetyczki przez kursy pierwszej pomocy, aż po operatora koparki. Dostają potem certyfikaty wielu umiejętności, by samodzielnie zdobyć najważniejszy z certyfikatów - ten z dorosłego życia. Damianowi Szwagierczakowi marzy się, by zdali go tak celująco, żeby mogli wrócić do domu dziecka jako wychowawcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie