MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zbuntowana grupa lokatorów chce odwołania zarządcy bloku

Zdzisław Surowaniec
Jerzy Ostatek przewodzi grupie zbuntowanych lokatorów, którzy jednak nie chcieli stanąć do zdjęcia.
Jerzy Ostatek przewodzi grupie zbuntowanych lokatorów, którzy jednak nie chcieli stanąć do zdjęcia. fot. Zdzisław Surowaniec
Bezsilność - takie uczucie ma pięciu właścicieli mieszkań w bloku przy ulicy Ofiar Katynia 11 w Stalowej Woli. Chcą odwołać obecnego zarządcę wspólnoty, bo ich zdaniem zarządza nierzetelnie.

Zbuntowani to grupa, która chce wziąć sprawy bloku w swoje ręce czyli rządzić bez udziału zarządcy. Chcą wiedzieć wszystko o każdym groszu, jaki wypłacają na utrzymanie bloku.

- Chcemy mieć większą kontrolę i mieć decydujący głos w sprawach wspólnoty - wyjaśnia Jerzy Ostatek. - Jak ma być malowana klatka schodowa, to sami możemy poszukać najtańszej oferty - tłumaczą inni na spotkaniu w piwnicy.

- Nie mamy praktycznie żadnego wglądu do dokumentów, gdyż zarządca nas nie informuje na bieżąco o kluczowych sprawach - uważa Ostatek. Mają zastrzeżenia do ceny wymiany drzwi i skrzynek pocztowych, zakładanego domofonu. - Nie wiemy czy wybór, jakiego dokonał zarząd był korzystny dla wspólnoty - twierdzi odpowiedzialny za kontakt ze zbuntowaną grupą Ostatek.

Zbuntowani chcą powołać nowy zarząd wspólnoty, który "reprezentowałby wszystkich właścicieli lepiej i rzetelniej wykonywać powierzone obowiązki" - jak napisali w liście do dyrektora Zakładu Administracji Budynków, mającego pieczę nad wspólnotami.

Ale kosa zbuntowanych natrafia na kamień. Bo ich lęków i zastrzeżeń nie popiera reszta właścicieli mieszkań oraz miasto, które ma w bloku kilka mieszkań komunalnych.

- Ich zarzuty są bezpodstawne. Chcą mnie odwołać, bo chcą i już - mówi zarządca Grażyna Wdowiak. - Przecież nie są w stanie zarzucić mi niegospodarności, bo takiej nie ma. Lokatorzy przeciwni mojej osobie nie mają żadnego doświadczenia w prowadzeniu wspólnot. Tymczasem ja jestem zarządcą ośmiu i w żadnej nie ma problemów - zapewnia. Uważa nawet, że prowadzenie takiej małej wspólnoty jest dla niej mało opłacalne. - A przecież staram się jak mogę - ocenia zarządca.

Ale zbuntowani nie chowają szabel. Wybierają się do prezydenta i mają nadzieję, że weźmie ich stronę. Mogą jednak mieć ciężką przeprawę. Kiedy dzwoni się na telefon komórkowy Grażyny Wdowiak oczkujący na połączenie słyszy piosenkę Dody, który jest jak życiowe credo zarządcy: "Nie daj się, ludzie niech swoje myślą".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie