Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zeznawały rodziny zatrzymanych w niedzielnym starciu z policją w Nowej Dębie

Marcin RADZIMOWSKI
Członkowie rodzin zatrzymanych przedstawiają swoją wersję wydarzeń w Nowej Dębie zakończonych policyjnymi strzałami.

Prokuratorskie wnioski o aresztowanie czterech spośród pięciu podejrzanych o udział w niedzielnym starciu z policją w Nowej Dębie, trafiły we wtorek do sądu. Do popołudnia sąd aresztował na trzy miesiące dwóch braci w wieku 26 i 25 lat, pozostałe dwa wnioski miały zostać rozpoznane jeszcze wczoraj.

Przypomnijmy, że w czasie niedzielnych wydarzeń jeden z interweniujących policjantów użył broni palnej. Teraz wiadomo już dokładnie, ile oddał kilka strzałów (początkowo mówiono o sześciu).

- Funkcjonariusz oddał cztery strzały ostrzegawcze w powietrze i piąty w nogę atakującej go osoby - informuje prokurator Adam Cierpiatka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. - Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskami o tymczasowe aresztowanie czterech mężczyzn, wobec piątego podejrzanego zastosowany został środek wolnościowy. Główne ciążące na wszystkich mężczyznach zarzuty to dokonanie czynnej napaści na funkcjonariusza, za co grozi kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

Szefowa Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu dodaje, że według informacji z sądu, wszystkie cztery wnioski aresztowe miały zostać rozpoznane jeszcze wczoraj.

- Jednym z podejrzanych, co do którego wystąpiliśmy z wnioskiem o aresztowanie jest mężczyzna przebywający w szpitalu - dodaje Marta Mruk-Walczyk, prokurator rejonowy w Tarnobrzegu.

TO NIE BYŁO TAK

Przebywający w nowodębskim szpitalu 22-latek ma - przypomnijmy - ranę postrzałową nogi. Jego stan zdrowia jest dobry.
W gronie pięciu podejrzanych są mieszkańcy powiatu kolbuszowskiego w wieku 22, 25, 26 (dwaj) i 51 lat. Wśród nich dwaj bracia i ich ojciec. Wczoraj udało nam się porozmawiać z osobami najbliższymi podejrzanych - żonami, siostrami i matkami. Niektóre z tych osób były naocznymi świadkami i uczestnikami części zdarzeń, które przedstawiają w zupełnie innym świetle, niż policja.

- Nie mówię, że mój mąż czy szwagier są święci, ale to nie oni pobili policjantów. To policjanci ich skatowali pałkami - mówi młoda kobieta. - Wiem, że to wszystko zaczęło się od głupoty i od alkoholu, ale policjanci kopali ich nawet jak byli już skuci kajdankami. Widziałam to, bo byłam od samego początku.
Kobiety dodają, że bzdurą w policyjnych komunikatach jest również to, że na stacji paliw było kilkunastu napastników i w starciu z nimi policjanci musieli użyć siły.

POJECHALIŚMY ZJEŚĆ

- Po prostu pojechaliśmy na kebaba na stację w pięć osób. Byłam ja, mój mąż, mój szwagier i dwóch kolegów - relacjonuje młoda kobieta. - W tym lokalu chłopaki zaczęli jakieś głupie odzywki kierować w stronę pracowników, obcokrajowców. Byli po alkoholu, więc głupota do głowy strzeliła. Od tego wszystko się zaczęło.

Według kobiety na interwencję na stację przyjechała straż miejska, funkcjonariusze polecili mężczyznom się uspokoić. Na tym - jak twierdzi nasza rozmówczyni - wszystko się skończyło.

Później zdarzenia działy się bardzo szybko. Młoda kobieta mówi, że w pewnej chwili na stację podjechał radiowóz policyjny i jej szwagier zaczął biec w kierunku drogi krajowej. - Pobiegłam ja i mąż, żeby go zatrzymać, żeby pod samochód nie wpadł, bo był pijany - twierdzi. - Przebiegliśmy na drugą stroną drogi.

Według kobiety tam zdarzenia miały najbardziej dramatyczny przebieg: - Wszystko działo się tak szybko. Ani się obejrzałam a widziałem jak mąż skuty jest na ziemi i szwagier też. Byli pobici, całą twarz szwagier miał we krwi. Usłyszałam strzał w odległości około dwudziestu metrów, a może było ich więcej?

Kobieta zadzwoniła po swoją szwagierkę i teściów. Przyjechali na miejsce interwencji, było tam też wielu gapiów. Teścia policjanci także zatrzymali, usłyszał zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza.

Weryfikacja zapisu z kamer monitoringu

Ustaliliśmy, że kamery monitoringu na stacji paliw zarejestrowały przynajmniej część niedzielnego zdarzenia. Pokazuja między innymi, jak ktoś odpycha policjantkę, prawdopodobnie także ktoś zadaje ciosy funkcjonariuszom (jakoś nagrania jest daleka od ideału). Wszystko to zostanie zweryfikowane w toku śledztwa.

Policja ani prokuratura z uwagi na dobro postępowania nie odnoszą się do wersji podawanych przez osoby z kręgu rodziny podejrzanych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie