MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zginęły, bo kierowca ich nie widział?

Ewa Gorczyca
Nagranie z monitoringu jest koronnym dowodem w procesie sprawcy wypadku w Rymanowie.
Nagranie z monitoringu jest koronnym dowodem w procesie sprawcy wypadku w Rymanowie. Tomasz Jefimow
Postać na drodze zobaczyłem dopiero na ułamek sekundy przed uderzeniem - opowiadał w sądzie Krzysztof T. 27-latek wjechał w matkę i córkę na przejściu dla pieszych w centrum Rymanowa. Obie kobiety zginęły. W miniony piątek rozpoczął się proces w sprawie tego wypadku.

Był początek weekendu, 20 sierpnia ubiegłego roku. Krzysztof T. w zajeździe przy głównej drodze w Rymanowie spotkał znajomych - byłą dziewczynę i jej brata. Kiedy wieczorem zaczęli się zbierać do powrotu, zaproponował, że odwiezie ich do Rymanowa Zdroju. Poszedł do domu po samochód i kluczyki. Krzysztof T. był trzeźwy, oni wypili po półtora piwa. Było około 21.30 gdy wsiedli do auta.

DRAMAT NA KRZYŻÓWCE

Na skrzyżowaniu ulicy Sanockiej (trasy Krosno-Sanok) z ulicą Piekarską audi, którym kierował Krzysztof T. uderzyło w przechodzące przez przejście dla pieszych dwie kobiety. Mieszkanki Rymanowa wracały z rynku do domu. 45-latka zginęła na miejscu, jej 24-letnia córka zmarła w karetce w drodze do szpitala.
Oskarżony powiedział w sądzie, że zbliżając się do pasów, znajdujących się tuż przed szczytem wzniesienia drogi, nikogo nie widział. - Znam to miejsce, wiem, że jest tam przejście dla pieszych i znak ograniczający prędkość do 40 kilometrów na godzinę - mówił. Stwierdził, że mógł jechać z prędkością 50-60 kilometrów na godzinę. - Było pod górę, a ja mam stary samochód - tłumaczył. - Nie przyspieszałem jednak, bo zaraz mieliśmy skręcać w kierunku Zdroju - opowiadał. Powiedział też, że jego zdaniem uderzył w piesze nie na pasach, ale za nimi.

To, co mówił oskarżony, potwierdzali pasażerowie. Tomasz B. i Patrycja B. zeznali, że oni także obserwowali drogę i nie zauważyli pieszych. - Było ciemno, nagle zobaczyłam postać tuż przede mną - opowiadała Patrycja B, która zajmowała fotel pasażera obok kierowcy. - Nie wiem, jak te kobiety mogły pojawić się tak nagle, musiały przebiegać przez drogę - dodała.

Rodzeństwo stwierdziło, że ich zdaniem nie było możliwości uniknięcia wypadku. - Ktokolwiek z nas siedziałby wtedy za kierownicą, doszłoby do tego samego - przekonywali.

SZŁY SPOKOJNIE…

Dopiero w sądzie oskarżony i oboje świadkowie zobaczyli nagranie z kamery monitoringu miejskiego, która zarejestrowała przebieg wypadku. Widać wyraźnie, jak dwie kobiety idą chodnikiem od strony Rynku, w tym czasie przejeżdża kilka samochodów. Piesze zatrzymują się, oczekują chwilę nim wejdą na przejście. W oddali widać światła nadjeżdżającego z prawej strony pojazdu. Kobiety idą spokojnie, jakby były pewne, że nic im nie grozi. Są już na drugim pasie, blisko chodnika, gdy wpada w nie samochód. Siła uderzenia wyrzuca obie w powietrze.

Kiedy kobiety przechodziły przez pasy, po drugiej stronie ulicy szedł Krzysztof D. z żoną i dziećmi. Wcześniej widział jak dochodzą do skrzyżowania. Nie słyszał pisku hamulców, tylko sam huk uderzenia. Zobaczył jak jedno z ciał upada tuż obok niego. - Kierowca na pewno jechał szybciej niż dozwolona prędkość. Ale to przejście jest bardzo niebezpieczne, w złym miejscu i źle oświetlone. Mieszkańcy wiele razy interweniowali w tej sprawie u burmistrza - mówił.

CO DALEJ PO WYPADKU?
Oskarżony powiedział, że po wypadku skontaktował się z jednym z synów ofiary, pracującym w Warszawie. - Przeprosiłem i zapewniłem, że nie będę unikał odpowiedzialności. Przekazałem mu na konto 4 tysiące złotych.
Młodszy syn, 19-latek, zeznawał w sądzie. Powiedział, że jest teraz bezdomny. Po śmierci matki i siostry (ojciec zmarł wcześniej) stracili mieszkanie, bo właściciel wypowiedział im najem. - Od oskarżonego nic nie chcę - stwierdził krótko. - Przeprosin nie potrzebuję. Nie chcę go widzieć, ani się z nim spotykać.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie