- "Stalówka" ma jeden z najsłabszych sezonów od lat - wypalił Piotr Ucinek, były koszykarz pierwszoligowego zespołu ze Stalowej Woli, a obecnie zawodnik Resovii Rzeszów, która pognębiła "stalowców" w ostatnim meczu. Powodów do radości nie mają też koszykarze Siarki Tarnobrzeg.
Stalowowolanie przegrali w Rzeszowie 66:84 w stylu, który nie napawa optymizmem, a była to już ich trzecia porażka z rzędu i pierwsza "ósemka" w tabeli wyraźnie się oddala.
BEZNADZIEJNE KWARTY
W pojedynku z Resovią stalowowolanie w pierwszych dwóch kwartach wypadli po prostu beznadziejnie i sprawiali wrażenie, jakby grali "za karę", popełniając mnóstwo prostych błędów. Po przerwie zaczęli już na szczęście grać na swoim poziomie i zatarli nieco fatalne wrażenie.
- Można było ten mecz w Rzeszowie wygrać - przyznał Bogdan Pamuła, który w Rzeszowie pełnił rolę pierwszego trenera Stali wobec absencji chorego Leszka Kaczmarskiego. - Pogodziłbym się też porażką, gdyby została ona poniesiona po zaciętej walce i wynik ważył się do ostatnich chwil. Rywalizujący ze Stalą o miejsce w pierwszej "ósemce" rzeszowianie mieli za to powody do radości. Bardzo dobrą partię rozegrali byli zawodnicy naszego zespołu, Piotr Ucinek oraz Michał Szczytyński.
- Cieszymy się z wygranej ze Stalą, to był dla nas ważny mecz - mówił Piotr Ucinek. - "Stalówka" zawsze była groźnym rywalem, ale obecnie ma jeden z najsłabszych
sezonów od lat.
BYLI ZAŁAMANI…
Koszykarze tarnobrzeskiej Siarki wygrywali w Łańcucie prawie przez cały mecz, okazali się lepsi w trzech pierwszych kwartach, a mimo to zeszli z parkietu pokonani. Gospodarze doprowadzili do dogrywki w bardzo dla nich szczęśliwych okolicznościach, a w dodatkowym czasie gry byli lepsi, pokonując tarnobrzeżan 82:78.
- Po meczu były żal, smutek i wielka rozpacz. Chłopcy siedzieli w szatni załamani, wiedzieli, że przegrali wygrany praktycznie mecz. Teraz można gdybać, co by było, gdyby Krzysiek Zych trafił choć jeden z trzech rzutów spod "dziury", gdyby "Motyl" (Michał Marciniak - przyp. Pisz) lepiej wykonywał rzuty wolne. Aż mi się ciepło robi, kiedy przypomnę sobie ten mecz, nie mogę dojść po nim do siebie - przyznał szkoleniowiec Siarki Zbigniew Pyszniak.
Na szczęście tarnobrzeżanie nie będą mieli zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie przyczyn porażki. Już jutro podejmować będą we własnej hali Politechnikę Poznań. I znów zapowiadają się emocje, oby tym razem z happy endem dla "siarkowców".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?