- W pierwszej połowie spaliśmy, było mnóstwo błędów, nieprzygotowanych rzutów. Z tego szły kontrataki, przy których wracaliśmy, ale za bardzo się rozglądaliśmy na boki. Taka gra jest nie do przyjęcia. W końcówce meczu mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, które mogły zakończyć się dobrze, a zakończyły się źle. Przegraliśmy medal, który był w zasięgu - ocenił Wenta.
- Zabrakło też siły, co widać było u Michała Jureckiego, cwaniactwa, bo straciliśmy w końcówce bramkę, przy której nasi dwaj środkowi obrońcy powinni zablokować rzut. Nie skończyliśmy kilku akcji w końcówce, bo jak zwykle w takich momentach górę wzięły emocje, serce bardzo chciało, a głowie brakowało chłodu - mówił selekcjoner.
- Osiągnęliśmy najlepszy nasz wynik w mistrzostwach Europy, ale nikt nie powiedział, nie kalkulował: "jesteśmy w półfinale, więc możemy siąść na dupie". Nigdy tak nie podchodzimy. Może frustracja po meczu z Chorwacją była zbyt duża, ale dawno niczego takiego nie przeżyliśmy, dawno nas tak nic nie bolało, jak sędziowanie w tym meczu.
- Każdy dał dużo z siebie, choć na pewno niektórzy wymagali od siebie więcej. Sławek Szmal grał świetnie, to był najlepszy bramkarz turnieju. Na środku mieliśmy Tomka Rosińskiego, dla którego pierwsze granie "o coś" było na pewno wielkim doświadczeniem. Grał pierwszy raz na takim turnieju, miał dobre momenty, miał kilka słabszych. Tak jak młody bramkarz (Piotr Wyszomirski - przyp. red.), który miał kilka dobrych wejść. Myślę, że decyzja o zabraniu go tutaj była prawidłowa i będziemy się przyglądać, jak się rozwija - zakończył Bogdan Wenta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
