Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bombowiec spadł na wieś! Tajemnicza katastrofa lotnicza koło Mogielnicy (zdjęcia)

Roman FURCIŃSKI [email protected]
- Teraz nie ma już śladu po tej katastrofie – dodaje Eleonora Ciułkowska, obecna właścicielka sadu, gdzie 51 lat temu rozbił się samolot.
- Teraz nie ma już śladu po tej katastrofie – dodaje Eleonora Ciułkowska, obecna właścicielka sadu, gdzie 51 lat temu rozbił się samolot. Roman Furciński
Pojawiło się kilka wersji wypadku.

Odkrywamy zapomniane

Chcemy przybliżać nieco zapomniane już historie największych katastrof w regionie sprzed 30, 50, a nawet 100 lat. Stąd prośba do czytelników, aby wskazali nam podobne zdarzenia do opisanego. Sądzimy, że warto opisać je i przybliżyć młodemu pokoleniu w ramach tego cyklu. Na Państwa informacje czekamy pod numerem telefonu 48 38 21 161, emailem: [email protected] lub listownie na adres redakcji: "Echo Dnia", ulica 25 Czerwca 60, 26-600 Radom.

- Samolot leciał, o, z tamtej strony – pokazuje Aleksandra Musiał. Obok jej brat Wiesław Wiewiór. To nieliczni już świadkowie katastrofy.
- Samolot leciał, o, z tamtej strony – pokazuje Aleksandra Musiał. Obok jej brat Wiesław Wiewiór. To nieliczni już świadkowie katastrofy.

- Samolot leciał, o, z tamtej strony - pokazuje Aleksandra Musiał. Obok jej brat Wiesław Wiewiór. To nieliczni już świadkowie katastrofy.

O wypadku czechosłowackiego samolotu, z wiadomych względów, było cicho. Jak zwykle w takich przypadkach, pojawiło się kilka wersji wypadku.

Jedno jest pewne: zginęło kilka osób. Pewny jest dzień: 30 czerwca 1959 roku i miejsce: wieś Lisów, obecnie w gminie Promna w powiecie białobrzeskim. Wiadomo też, że samolot był odrzutowym bombowcem Ił-28 czechosłowackich Sił Powietrznych. Dalej są już różne wersje…

TO NIE BYŁA UCIECZKA

Jedna z wersji krążących wśród ludzi była taka, że odrzutowcem próbowali uciec za granicę trzej piloci, chociaż niektórzy wspominają o dwóch. Mieli uciekać do Szwecji. Ponoć przeszkodzili im w tym żołnierze z położonej niedaleko jednostki wojskowej w Nowym Mieście nad Pilicą. Wtedy był tam 61 Lotniczy Pułk Szkolno-Bojowy, wyposażony w samoloty Jak-11.

- Pamiętam tę katastrofę. Była wtedy cholernie paskudna pogoda - mówi podpułkownik pilot Stanisław Konopiński, wówczas dowódca eskadry. - To nieprawda, że samolot został przez kogoś zestrzelony. Czescy piloci albo stracili położenie w chmurach, albo maszyna miała jakiś defekt.

LECIAŁ BARDZO NISKO

- Miałam wtedy 12 lat, mieszkałam w sąsiedniej wsi - opowiada Krystyna Bedyńska, nauczycielka z zespołu szkół w Goszczynie. - Usłyszałam potężny odgłos silników samolotu, zobaczyłam czarną chmurę dymu, a potem huk i wybuch.

Wśród osób żyjących w tej okolicy niewielu już pamięta te chwile. Wśród nielicznych jest rodzeństwo: Aleksandra Musiał i Wiesław Wiewiór, dziś mają po 81 i 80 lat.

- Odpust w kościele w Przybyszewie był 29, a to było następnego dnia - kontynuuje pani Aleksandra. - Stałam przy oknie, ubierałam dziecko. A tu nagle jakiś wielki huk nadszedł. Zawył samolot, leciał bardzo nisko. Byłam przerażona, zdążyłam powiedzieć: "O Jezu, zaraz spadnie" i usłyszałam huk. Powiedziałam jeszcze: "Piloty się zabiły". Mój syn z bratem od razu tam pobiegli. Samolot wpadł w gospodarstwo Kowalczyków. Potem i ja przybiegłam.

- Ludzie z całej okolicy się zbiegli, ale szybko przyjechało wojsko z Nowego Miasta i wyganiało - dodaje Wiesław Wiewiór.

WSZYSCY ZGINĘLI

Samolot wpadł między drewniane budynki.

- Jedna z kobiet wołała: "Gdzie jest Ala? Szukajcie Ali?". Ala, to córka Kowalczyków, tak na nią mówiliśmy, chociaż może miała na imię Ewa. Młoda była, miała dwadzieścia kilka lat. Była w szóstym miesiącu ciąży. Razem z nią były dzieci: czteroletni Janusz i 2,5-roczna córeczka - opowiada Aleksandra Musiał. - Ona poszła doić krowę, a jak samolot spadał, to wszystko dosłownie zdmuchnęło. Samolot wbił się głęboko w ziemię. To całe błoto przykryło tę zwaloną stodołę. Ludzie po tym biegali, szukali tej Ali. Wyciągnęli krowę, a potem ją. Wydawało się, że wtedy jeszcze żyła, oczy miała otwarte. Kilka minut później wyciągnięto dzieci, dziewczynka nie żyła, chłopczyka uratowało to, że ochroniła go wielka drewniana belka.

- Jak tak ludzie chodzili i szukali Ewy, to rozległy się strzały. Jedni uciekali, inni padli na ziemię. To chyba strzelała amunicja z samolotu - dodaje pan Wiesław.

W ziemi zrobił się wielki dół, wylało się paliwo. - Ludzie chodzili i zbierali je wiaderkami. Nie było przecież elektryczności, w domach były tylko lampy naftowe - opowiada pani Aleksandra.

CZECH MÓWIŁ O TRZECH

Zdaniem podpułkownika Konopińskiego, zginęli wszyscy piloci i kobieta z gospodarstwa. Według mieszkańców, jeden pilot ocalał.

- Po tym wypadku, przez jakiś czas przyjeżdżał czeski wojskowy. Nocował u rodziny i rozmawialiśmy z nim. Pokazał mi na małym modelu samolotu, że dwaj piloci siedzieli w kabinie jeden za drugim. Pierwszy się wystrzelił wraz z siedzeniem. Ten drugi i jeszcze jeden, który miał miejsce pod nimi, spadli z samolotem. Ten pod spodem wbił się w ziemię. Wojskowi zbierali ich szczątki. Do siatek wkładali szczątki ciała, uszy, ręce, nogi. Co się stało z tym uratowanym? Nie wiadomo - mówi kobieta.

ZRÓWNANE Z ZIEMIĄ

Dziś z rodziny, którą wtedy dotknęła tragedia, żyje tylko ten cudem ocalały chłopczyk, dziś dojrzały mężczyzna, który mieszka gdzieś koło Warszawy. Gospodarstwo kupił ktoś nowy. Na miejscu katastrofy rosną dziś drzewka śliwkowe.

- Jeszcze w latach osiemdziesiątych, wyciągaliśmy tam kawałki aluminium z tego samolotu - mówi Eleonora Ciułkowska, której rodzina kupiła ziemię po Kowalczykach.

Po budynkach i leju nie ma już śladu. Miejsce zostało wyrównane ziemią. Jeśli wierzyć słowom okolicznych mieszkańców, gleba kryje jeszcze szczątki samolotu i jednego z pilotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie