Na początku kwietnia wojewoda mazowiecki zdecydował, że Radomski Szpital Specjalistyczny będzie placówką jednoimienną o profilu zakaźnym. To znaczy, że leczy tylko pacjentów zakażonych koronawirusem. Warto zaznaczyć, że w czasie epidemii nie przerwano leczenia tylko na oddziale nefrologi, funkcjonuje też stacja dializ, działające w oddzielnym budynku. Po przerwie przywrócono też pracę oddziału rehabilitacji, ale on jest w zupełnie innej części miasta. Po czterech miesiącach miasto i lecznica wystąpiły o ponowne przekształcenie i umożliwienie prowadzenia działalności specjalistycznej na wszystkich oddziałach.
Czekają na decyzję
- Złożyliśmy wniosek, jesteśmy po rozmowach z dyrektorem wydziału zdrowia Urzędu Wojewódzkiego i czekamy na decyzje - mówi Jerzy Zawodnik, wiceprezydent Radomia.
Czekają też pacjenci, którym minęły terminy zabiegów planowych, albo czekają na wizytę u specjalisty, bo nie wszystkie poradnie wznowiły działalność.
W szpitalu przy ulicy Tochtermana jest kilka tysięcy łóżek, w ostatnim czasie leczy się tam około 50 pacjentów. W szczytowym momencie chorych z COVID-19 wymagających hospitalizacji było oczywiście zdecydowanie więcej. A przed nami jesień i spodziewana druga fala zakażeń koronawirusa.
- Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że decyzja o przekształceniu nie jest łatwa - mówi Jerzy Zawodnik. - Wiemy, że wojewoda czeka na wytyczne z ministerstwa zdrowia i wiele zależy od tego, jak będzie się rozwijała sytuacja. To też nie jest tak, ze przekształcenie szpitala trwa chwilę. Potrzeba na to około miesiąca. Kiedy zaczynaliśmy, jako placówka jednoimienna potrzebne były drobne remonty. Na każdym oddziale przygotowaliśmy śluzy. Wszędzie zostały zaadaptowane po dwie sale. Teraz musielibyśmy je zlikwidować, konieczna była kompleksowa dezynfekcja prowadzona w odstępach czasowych. To wszystko oznacza też koszty - dodaje Jerzy Zawodnik.
Tylko specjalistyczny?
Miasto i władze miejskiego szpitala obawiają się, że właśnie w perspektywie drugiej fali może zapaść decyzja o tym, że szpital przy Tochtermana równocześnie będzie leczył na oddziałach specjalistycznych, a w części zostanie zakaźny.
- To byłoby bardzo złe rozwiązanie organizacyjne i finansowe dla naszego szpitala - uważa Jerzy Zawodnik. - Tak działa na przykład jeden ze szpitali w świętokrzyskim i ma poważne kłopoty.
Rozwiązaniem, zdaniem Jerzego Zawodnika byłaby zasada, że wszystkie placówki są przygotowane do tego, aby przyjmować pacjentów z podejrzeniem koronawirusa. - To zresztą jest w rozporządzeniu - przypomina Jerzy Zawodnik. - Taki pacjent trafia do osobnej sali, w której czeka na wynik testu. Osoby z zakażeniem byłby przewożone do szpitala zakaźnego wskazanego dla Radomia i regionu przez wojewodę.
Jesienią, kiedy poza koronawirusem będzie też grypa sezonowa szpital, który miałby leczyć pacjentów zakaźnych i równolegle wymagających opieki na innych oddziałach specjalistycznych może oznaczać poważne problemy.
- Mamy doświadczenia ostatnich miesięcy. Przysyłano do nas wszystkich pacjentów z podwyższoną temperaturą chociaż wiadomo, że każdy stan zapalny w organizmie powoduje gorączkę. A do nas przywożono osoby na przykład z zapaleniem woreczka robaczkowego, bo wszyscy się bali koronawirusa - mówi Jerzy Zawodnik.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?