- Koleżanka opowiadała mi, że spóźniła się na swoją studniówkę niemal o godzinę, bo czekała na partnera, który i tak się nie pojawił - wspomina Marta z małej podbydgoskiej miejscowości. - Gdy w końcu dotarła na miejsce, okazało się, że przy stoliku zabrakło dla niej miejsca. Przez wielką salę niosło się "Są jeszcze wolne krzesła? Dwa? Nie - Kamila przyszła sama". Można sobie tylko wyobrazić, co wtedy czuła.
Dziewczyna dodaje, że opowieść koleżanki tak zapadła jej w pamięć, że przed swoją studniówką myślała tylko o tym, by jej towarzysz w ostatniej chwili nie zmienił zdania. - Moim zdaniem Kamila zrobiła błąd, bo zaprosiła na bal faceta poznanego dwa czy trzy tygodnie wcześniej na dyskotece. Ne miał skrupułów, by ją wystawić z błahego powodu i jeszcze nie poinformować o tym na czas. Ja poszłam z sąsiadem, którego znałam niemal od urodzenia, więc teoretycznie byłam w bardziej komfortowej sytuacji, ale i tak się stresowałam - przyznaje Marta i dodaje, że niepotrzebnie, bo jej partner okazał się solidny, a do tego świetnie tańczył.
Co jeszcze martwi nastolatków w związku ze studniówką? - Odwieczny problem to kreacja - mówi z uśmiechem Iwona Rychla, mama dwóch dorosłych już dziewczyn. - Obie moje córki przeszły wszystkie sklepy i galerie handlowe wzdłuż i wszerz, by znaleźć idealne sukienki. Potem były nerwy, czy żadna koleżanka nie wystąpi w takim samym stroju. Do tego przez ostatnie tygodnie przed balem prawie nie jadły, bo przecież muszą się dopiąć w tych super-ciuchach.
Kobieta dodaje jednak, że całkowicie rozumie takie podekscytowanie studniówkowym strojem - Sama też przez wiele godzin debatowałam z ciocią, która była krawcową, jak ma wyglądać moja sukienka. Potem były przymiarki, poprawki i płacz, bo mama się nie zgodziła, by dół był tak krótki, jak ja chciałam. W końcu ją przekonałam i miałam naprawdę świetna kieckę. To był 1978 rok - wspomina pani Iwona.
Gdy jest już partner i sukienka, pora na najważniejszy taniec tego szczególnego wieczoru. I tu dla wielu kolejny stres. - Rzecz dotyczyła studniówki mojego chłopaka, który został wytypowany do jednej z pierwszych par do poloneza - mówi Marlena. - Oczywiście, zgodziłam się mu towarzyszyć, choć niechętnie, bo nie jestem dobra w takim publicznym paradowaniu do linijki.
Dziewczyna przyznaje, że na próbach było więcej śmiechu niż ćwiczeń, więc przed samym balem, nerwy prawie ją pożarły. - Na szczęście, poszło nam nie gorzej niż innym. A kroki pomyliliśmy chyba tylko raz - wspomina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?