MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co powie żona?

Janusz PETZ

Samoobrona i Liga Polskich Rodzin - to partie, które zdecydowanie wygrały wybory do Parlamentu Europejskiego w regionie radomskim i całym mazowieckim okręgu wyborczym. Pierwsze z ugrupowań zamierza twardo renegocjować umowę stowarzyszeniową Polski z Unią, drugie było w ogóle przeciwne wstąpieniu naszego kraju do Wspólnoty. Wygląda na to, że coraz mniej podoba nam się wizja zjednoczonej, zgodnej Europy.

Poza rozklejaniem dość nielicznych plakatów wyborczych, Samoobrona nie zorganizowała w Radomskiem większej kampanii wyborczej. Rzadko gdzie działacze pojawiali się na targowiskach, przed kościołami, przekonując zbierających się w wianuszku ciekawskich do swoich kandydatów. To wystarczyło do uzyskania imponującego wyniku. We wszystkich powiatach byłego województwa radomskiego partia Andrzeja Leppera wygrała w imponującym stylu. Rekordowo wysokie poparcie uzyskała w powiatach lipskim - 39,56 procent, przysuskim - 33,71 procent oraz zwoleńskim - 31,14 procenta. Wyjątkiem okazał się sam Radom, gdzie wygrała Platforma Obywatelska - 23,23 procent, wyprzedzając Ligę Polskich Rodzin - 19,56 procent. Ciekawostką radomską był wysoki wynik ludowców - Polskie Stronnictwo Ludowe otrzymało w samym mieście 9,28 procent, wyprzedzając nawet zbierający zawsze duże poparcie w Radomiu Sojusz Lewicy Demokratycznej - 8,32 procent. W powiatach radomskim, zwoleńskim, szydłowieckim i lipskim drugie miejsca zajęło Polskie Stronnictwo Ludowe, w pozostałych powiatach wiceliderem okazała się Liga Polskich Rodzin.

Państwowa Komisja Wyborcza zamierza opublikować wyniki głosowania w poszczególnych gminach, już dziś jednak można powiedzieć, że w wielu wiejskich gminach głosowano "pospolitym ruszeniem" - na przykład w niektórych gminach nienaturalnie wysokie poparcie miało PSL, a Samoobrona z kolei bardzo małe, w sąsiedniej było na odwrót. Takie przynajmniej zjawisko zauważyli pracownicy radomskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Na całym Mazowszu oraz w regionie radomskim frekwencja wyborcza była poniżej średniej krajowej, a najgorzej wypadł powiat białobrzeski, gdzie niewiele ponad 14 procent uprawnionych wybrało się do urn wyborczych. Wśród wiejskich gmin bardzo niską frekwencję zanotowano w Jedlińsku, Przyłęku, Jastrzębi, Jasieńcu.

Eurodeputowani niby nasi

Marka Czarneckiego, adwokata z podwarszawskich Łomianek, radomscy wyborcy mogli poznać dopiero z plakatów wyborczych, gdzie prezentował się z Andrzejem Lepperem, oraz z nielicznych ulotek rozrzucanych po mieście. Wiadomo o nim tyle, że w roku 1997 startował z listy Akcji Wyborczej Solidarność do Sejmu. Potem był wojewodą bialskopodlaskim, od roku należy do Samoobrony. Bronił przed niejednym sądem działaczy Samoobrony, a ostatnio zajął się sprawą Renaty Beger, którą oskarżono o fałszowanie list wyborczych.

Marek Czarnecki należy do kilku międzynarodowych organizacji prawników, ma na swoim koncie kilka publikacji na temat przepisów skarbowych, mówi dobrze po angielsku i niemiecku. - Co chcę robić w Strasburgu? Dbać o stanowienie dobrego prawa - odpowiada krótko.

Dariusz Grabowski zaczął często przyjeżdżać do Radomia na krótko przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi w 2001 roku. Został prezesem Klubu Sportowego Radomiak, ale zaraz po wyborze na posła przestał pełnić tę funkcję. Zaangażował się jednak aktywnie w kilka spraw lokalnych. Występował między innymi w obronie byłych pracowników Cementowni "Wierzbica", którzy zostali wprowadzeni w błąd przez urzędnika w Ministerstwie Finansów. Bronił taksówkarzy, którym nakazano zamontować kasy fiskalne. Przy każdej okazji protestował przeciwko integracji Polski z Unią. Teraz chce renegocjować umowę stowarzyszeniową. Dariusz Grabowski to człowiek renesansu. Niegdyś czołowy judoka w Polsce, skuteczny biznesmen, doktor ekonomii, stypendysta paryskiej Sorbony. Działał w Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, Konfederacji Polski Niepodległej, trafił do Polskiego Stronnictwa Ludowego, w końcu znalazł się w Lidze Polskich Rodzin. W kontaktach z eurodeputowanymi pomocna zapewne okaże się jego bardzo dobra znajomość francuskiego i angielskiego.

Poseł mimo woli?

Do Parlamentu Europejskiego dostało się niemal całe kierownictwo Polskiego Stronnictwa Ludowego, razem ze Zbigniewem Kuźmiukiem z Radomia, wiceszefem partii i przewodniczącym klubu parlamentarnego ugrupowania. W kuluarach można posłyszeć, że ludowcom wcale nie chodziło o taki wynik głosowania.

Mandaty eurodeputowanych otrzymali Janusz Wojciechowski, przewodniczący Polskiego Stronnictwa Ludowego, dwóch jego zastępców - Zdzisław Podkański i Zbigniew Kuźmiuk oraz Czesław Siekierski, członek władz krajowych ugrupowania.

Zbigniew Kuźmiuk na długo przed wyborami mówił, że nie jest raczej zainteresowany wyjazdem do Strasburga, bo - jak twierdził - jego wiedzę i doświadczenie w rozwiązywaniu spraw publicznych można lepiej spożytkować na miejscu, w kraju. W końcu zdecydował się kandydować, ale dopiero z trzeciego miejsca na liście mazowieckiej. Poseł zapowiedział jednak, że w ograniczonym zakresie włączy się w kampanię wyborczą. Komentowano to w ten sposób, że kandydatura medialnego i popularnego posła ma przede wszystkim "nabijać procenty" dla innych kandydatów, zwłaszcza tych, którzy kandydowali z pierwszych miejsc. W 5. okręgu wyborczym miał wygrać marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik. Wyborcy zdecydowali inaczej. To Kuźmiuk pobił w głosowaniu marszałka i dostał prawie 18 tysięcy głosów.

Zbigniew Kuźmiuk nie ukrywa, że jego partia celowo postawiła na znane postaci, by zyskać jak najwięcej głosów. - W zasadzie nie mieliśmy innego wyjścia. Logika wyborów jest taka, że ludzie głosują na znanych kandydatów, a młody, kompetentny, ale za to mało znany kandydat zbiera niewielkie poparcie - powiedział Kuźmiuk.

Poseł dodaje jednak, że jego praca w Strasburgu nie będzie stała na przeszkodzie w aktywnym angażowaniu się w życie polityczne i partyjne w Polsce. - W końcu w Strasburgu będziemy musieli być nie więcej niż 10 dni w miesiącu - mówi były już poseł.

Inne zdanie ma wielu szeregowych ludowców. Można spotkać opinię, że z niespodziewanego wyniku głosowania cieszy się najbardziej Jarosław Kalinowski, który pod nieobecność w Polsce obecnego szefa ugrupowania zechce dokonać "aksamitnej rewolucji" w szeregach partii, oraz Waldemar Pawlak, który zupełnie nieoczekiwanie stał się przewodniczącym klubu parlamentarnego ludowców.

Wyszło więc na to, że politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, odgrywający ważniejsze role polityczne na scenie kraju, sami dobrowolnie wysłali się na emigrację polityczną. Warto przypomnieć, że Zbigniew Kuźmiuk wiele razy był wymieniany jako potencjalny kandydat w różnych konfiguracjach koalicyjnych na ministra finansów albo nawet wicepremiera. Janusza Wojciechowskiego widziano natomiast jeszcze niedawno w roli premiera.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, Zbigniew Kuźmiuk stracił w nocy z niedzieli na poniedziałek mandat posła na Sejm. Nie może się więc angażować już w życie parlamentarne. Jego zdaniem, klub parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego, w którym był szefem, znalazł się w trudnej sytuacji, bo pojawi się w nim sześciu nowych posłów.

Wielcy przegrani

Któż jeszcze niedawno mógł spodziewać się, że Zbigniew Bujak, legenda "Solidarności", zdobędzie na Mazowszu w głosowaniu kilkanaście razy mniej głosów niż nieznany adwokat z Warszawy, który zasłynął jedynie tym, że jest obrońcą Renaty Beger? Zbigniew Bujak dostał na Mazowszu 2989 głosów, a w regionie radomskim zaledwie 575. To nie były dobre wybory dla legend. Jan Rejczak to jeden z przywódców "pierwszej Solidarności" w Radomiu, były wojewoda, poseł, przewodniczący Rady Miejskiej w Radomiu. W wyborach do Parlamentu Europejskiego zdołał przekonać do swojej kandydatury 2011 osób, z czego 1822 w Radomiu. Jego ugrupowanie - Narodowy Komitet Wyborczy - przepadł z kretesem, zdobywając zupełnie znikome poparcie. W przypadku niektórych osób nie potwierdziła się reguła, że wystarczy mieć telewizyjną twarz i poparcie wyborców gotowe. Andrzej Rosiewicz dwoił się i troił, śpiewając przed radomskim "Sezamem" swoje przeboje, ale cała kampania wyborcza przyniosła mu w naszym mieście zaledwie 404 głosy. O sporym sukcesie może mówić natomiast Marian Woronin, rekordzista Europy w biegu na 100 metrów, który startował z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zanotował przyzwoity wynik, bo za taki należy uznać 11.045 głosów. O pechu mogą natomiast mówić najważniejsi kandydaci Platformy Obywatelskiej. Ugrupowanie to wygrało w Polsce, otrzymało 15 mandatów, przyzwoicie też wypadło w naszym okręgu, bo zajęło trzecie miejsce. Jednak zawiły system przydzielania mandatów pozbawił możliwości wyjazdu do Strasburga Krzysztofa Bobińskiego, znanego niegdyś dziennikarza, ozdoby słynnych konferencji prasowych u Jerzego Urbana podczas stanu wojennego. W Radomiu z Bobińskim wygrała Jolanta Korpetta-Zych, której kampania wyborcza była zapewne najkosztowniejszą w najnowszej historii miasta. Agata Morgan, lider lokalnej Unii Wolności, nie ukrywa swojego rozczarowania sukcesem eurosceptyków.

- Moim zdaniem ci, którzy głosowali przeciwko zjednoczeniu z Unią, w ogóle w tych wyborach nie powinni wystartować. Przecież to stracone głosy - mówi.

Inne zmartwienie ma wygrany w wyborach Zbigniew Kuźmiuk. - Sam nie wiem, co będę robił do 20 lipca, kiedy odbędzie się zaprzysiężenie w Brukseli. Na razie zajmę się prozaicznymi rzeczami, na przykład spytam kogoś, czy do czasu zaprzysiężenia mam płacić składki na ubezpieczenie zdrowotne, czy ktoś to będzie robił za mnie - mówi Zbigniew Kuźmiuk.

Poza tym zaczął zastanawiać się, czy jego wygrana będzie dobrze przyjęta przez jego żonę, bo oboje raczej nie brali pod uwagę konieczności długich okresów rozłąki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie