Czy ciepło musi drożeć, kiedy grzejniki nie grzeją? Czytelnik pyta, Radpec odpowiada

Czytelnik Echa Dnia, lokator spółdzielni Nasz Dom (personalia do wiadomości redakcji):

- Na początku czerwca Radpec podniósł opłaty za centralne ogrzewanie i w związku z tym moja spółdzielnia zwiększyła zaliczki na poczet rocznych rozliczeń za ogrzewanie. Nie ma w tym żadnej logiki. Przecież w lecie mieszkania nie są ogrzewane. Dlaczego więc akurat w tym czasie wprowadza się podwyżki, a do tego Rada Nadzorcza mojej spółdzielni godzi się na to? Nawet gdyby przyjąć tłumaczenie, że Radpec w lecie kupuje węgiel, no to przecież w lecie opał jest tańszy, a więc skąd wzięły się podwyżki?

Wszyscy przyzwyczailiśmy się też do tego, że za usługę płacimy po jej wykonaniu. W tym przypadku wszystko stoi na głowie - kaloryfery są zimne, my już płacimy za coś, co dopiero będzie w przyszłości, a do tego jeszcze dostajemy podwyżkę.

Jan Mazurkiewicz, prezes Radpecu: - Zacznijmy od tego, że dla nas niekoniecznie opał tanieje w lecie. Miał kupujemy na podstawie długoterminowych umów i w tym przypadku pora roku nie ma znaczenia.

Co do cen ogrzewania. Są one ustalana na podstawie prawa energetycznego, a stawki muszą być zaakceptowane przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Taryfy ustala się raz na rok na podstawie planowanej relacji pomiędzy kosztami produkcji energii cieplnej a stawkami obowiązującymi w danym przedsiębiorstwie. Muszą to być uzasadnione i udokumentowane koszty, które sprawdzane są przez Urząd Regulacji Energetyki. Jeśli zmieniają się warunki produkowania energii cieplnej zmieniają się taryfy, a termin - czerwcowy, czy listopadowy jest przypadkiem.

Może się na przykład zdarzyć tak, że miał węglowy gwałtownie drożeje w styczniu, a my w tym miesiącu nie możemy podnieść opłat, bo jesteśmy zobowiązani taryfą, która jest ważna na przykład do września przyszłego roku.