Po dramatycznej walce Rafał Dobrowolski ze Stelli Kielce zakwalifikował się do 1/8 finału turnieju łuczniczego. W pojedynku o ten awans pokazał prawdziwy charakter kieleckiego "scyzoryka".
Podopieczny trenera Stelli Wiktora Pyka w 1/32 trafił na reprezentanta Birmy Myo Aung Naya. Po dwóch seriach był remis 55:55, ale w dwóch kolejnych przeważał Polak, w każdej wygrywając dwoma punktami. Ostateczny wynik - 110:106.
3X10
W 1/16 na zawodnika Stelli czekał brązowy medalista olimpijski w drużynie, Ukrainiec Oleksandr Sierdjuk. Od początku pojedynek układał się po myśli ukraińskiego rywala, który prowadził zwykle jednym punktem. W trzech pierwszych seriach Dobrowolski trafił tylko dwie 10, co pozwoliło Sierdjukowi odskoczyć na trzy punkty (81:84).
Za chwilę Polak, który strzelał pierwszy, strzelił 10 - Ukrainiec odpowiedział 8. Straty były prawie odrobione. Rafał - znowu 10, ale Sierdjuk to samo. Ostatnie strzały - kielczanin 10! Trzeci raz z rzędu! Sierdjuk... 9 i mamy dogrywkę.
SPORO SZCZĘŚCIA
Emocje były niesamowite. Dobrowolski długo składał się do strzału, w końcu puścił cięciwę. - Dobrze, dobrze Rafał! - krzyczała z trybun reszta polskiej ekipy. "Nine" - dziewięć - wyczytał spiker. Dobrze, ale mogło być lepiej. Ostatnie słowo należało do 30-letniego Ukraińca. Ale zadrżała mu ręka - tylko 8 i 1/8 turnieju olimpijskiego dla zawodnika Stelli!
PROĆ TEŻ AWANSOWAŁ
W porannej serii świetnie strzelał Jacek Proć ze Strzelca Legnica, który przeszedł obie rundy. W 1/32 spotkał się z reprezentantem gospodarzy Lin Wenquanem, brązowym medalistą z turnieju drużynowego. Pojedynek stał na bardzo wysokim poziomie, Polak strzelił dziewięć "10" na12 możliwych i wynikiem 116 punktów ustanowił rekord olimpijski. Przetrwał on 16 kolejnych pojedynków i został poprawiony o jeden punkt przez jednego z Koreańczyków.
Wielkie emocje i niespodziewane zwroty były w drugim pojedynku legniczanina. Proć spotkał się w nim z Australijczykiem koreańskiego pochodzenia Sky Kimem. Tym razem początkowo prowadził rywal, minimalnie, jednym punktem. Jacek przed ostatnimi trzema strzałami doprowadził do remisu 85:85 i zaczęła się gra nerwów.
Pierwszy strzelał Australijczyk i trafił 10. Nasz reprezentant wycelował w 8 i postawił się w trudnej sytuacji. Nadzieja wróciła, gdy Kim też nie był precyzyjny i trafił w 8. Ale niestety, Polak odpowiedział tym samym! Przed ostatnią strzałą zawodnik z Antypodów wygrywał różnicą dwóch punktów i nadzieje cały czas głośno dopingującej polskiej kolonii na trybunach zmalały. Lecz nagle stał się cud - Kim oddał najgorszy strzał w tym pojedynku - ledwie 7! Jackowi Prociowi do doprowadzenia do dogrywki potrzeba było dziewiątki, a dziesiątka dawała mu zwycięstwo. I... trafił w sam środek!
TRENER NA SKRAJU ZAWAŁU
- Moi rodzice dostali chyba zawału. Trener chyba też - mówił Proć, a pot spływał mu po twarzy, w połowie z gorąca (32 stopnie powyżej zera), w połowie z emocji. - Australijczyk w ostatniej strzale dał mi prezent, ale jeszcze musiałem z niego skorzystać - mówił Proć, który do łucznictwa trafił dzięki temu, że kilkanaście lat temu rodzice zabrali go na zakładowy festyn, gdzie strzelano z łuku. - Naczekałem się w kolejce pół dnia, dwie strzały zmieściłem w tarczy, jedną posłałem w krzaki. Tak zostałem łucznikiem - śmiał się niespełna 27-letni zawodnik.
O ile szczęście dopisało Prociowi, to nie miał go inny nasz zawodnik strzelający wczoraj rano - Piotr Piątek ze Łucznika Żywiec. W 1/32 uległ Japończykowi Ryuichiemu Moriyi po dogrywce 9:10 (po 12 strzałach było 109:109) i odpadł z turnieju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?