MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Edytka pokonała Królową Zimę!

Agnieszka WITCZAK
Zadowolona Edytka Kantarek razem z mamą opuszcza szpital.
Zadowolona Edytka Kantarek razem z mamą opuszcza szpital. Marcin Genca

- Było mi strasznie zimno, tak jak nigdy. Byłam bez rajstop, w cienkich spodniach i "adidasach". Myślałam, że zamarznę i już nigdy nie zobaczę mamy i brata. Przetrwałam do rana, teraz wszyscy mnie pytają jak dałam sobie radę w tej śnieżycy na pustkowiu, zdana sama na siebie - opowiada dwunastoletnia Edytka Kantarek z Zenonowa koło Radomia. Dziewczynka mroźną noc z piątku na sobotę przeżyła w zaśnieżonym lesie.

Rozmawia z koleżankami, biega z sali do sali, je z apetytem obiad w szpitalnej stołówce - ta wesoła, pogodna dziewczynka to Edyta Kantarek z Zenonowa koło Radomia. Teraz jedynym jej zmartwieniem jest wiedzieć czy mama przyjedzie po nią o godz. 13 czy może później, bo z rodzinnej miejscowości do szpitala trzeba jechać dwoma autobusami.

Noc w zamieci

Kilka dni temu dwunastolatka walczyła w śnieżycy o życie. Edyta chodzi do Szkoły Podstawowej w Sołtykowie, wsi oddalonej o 2,5 kilometra od Zenonowa. W piątek rano dziewczynka pojechała do szkoły jak zwykle rowerem. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że ten dzień i noc zostaną w jej pamięci do końca życia. O godzinie 14.45 skończyły się zajęcia, Edyta postanowiła jednak zostać jeszcze w szkole i pograć z kolegami w tenisa. W ciągu tego czasu zerwał się wiatr i rozpętała śnieżyca.

- Pomyślałam, że może zdążę jakoś wrócić do domu. Z każdym krokiem było jednak coraz gorzej, nie widziałam już drogi, śnieg sypał w twarz. Kierunki mi się pomyliły i poszłam w złą stronę, przez pola, po dołach. W pewnym momencie nie mogłam już prowadzić roweru, bo co chwila się przewracałam. W końcu zostawiłam go na środku pustkowia i zmusiłam się do dalszej drogi - mówi dziewczynka.

Po kilkugodzinnym marszu Edytka dotarła do opuszczonej, starej chatki. Weszła do środka, ale szybko postanowiła ją opuścić. - Tam było chyba jeszcze gorzej, ciemno i szczury, znalazłam stertę gałęzi, taki szałas i tam się skryłam. Ciągle sobie powtarzałam "Edyta nie możesz zasnąć", bałam się ciemności, zimna. Wszystko miałam mokre, zmarzły mi ręce, twarz, a najbardziej to chyba nogi. W końcu zdjęłam czapkę i owinęłam nią stopy, kaptur założyłam na głowę. Starałam się myśleć o czymś miłym, żeby się nie rozpłakać - opowiada.

Cudowne ocalenie

Nad ranem zmarznięta i wyczerpana poszła przed siebie. Niedaleko szałasu były zabudowania. W sobotę o godzinie 6.30 wyczerpana, stanęła pod płotem jednego z domów. - Drzwi otworzyła mi jakaś pani, szybko posadziła mnie na krześle, dała jeść i pić, zdjęła mi mokre i przymarznięte ubranie. Zdjęła mi buty, bo ja nie miałam już siły i zaczęła rozgrzewać nogi. Powiedziała, że nigdy w życiu nie widziała tak bordowych stóp. Kręciło mi się w głowie, dopiero po kilku minutach poczułam się lepiej. Pani, która się mną zaopiekowała zadzwoniła do mamy i na pogotowie - wspomina Edyta.

Przez cały czas dziewczynki bezskutecznie poszukiwała matka oraz licząca kilkadziesiąt osób ekipa sąsiadów, bliskich, policjantów i strażaków. - Całe szczęście, że córka żyje - łka pani Danuta Kantarek. - Myślałam, że zwariuję, ta noc dla mnie trwała wiecznie. Boję się pomyśleć co bym zrobiła, gdybym się dowiedziała, że ona zamarzła. Chyba bym poszła do piachu razem z nią. Bo jak miałabym żyć? Telefon od kobiety, która się zaopiekowała moim dzieckiem, był chyba największym szczęściem. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy mi pomagali jej szukać - mówi.

Edytka trafiła na oddział pediatrii w szpitalu na Józefowie. Ku zdumieniu lekarzy była całkiem zdrowa, nie miała gorączki, odmrożeń, ani innych dolegliwości. W środę po kilkudniowej obserwacji została wypisana do domu. - Z naszą pacjentką jest wszystko w porządku, jest zdrowa. To bardzo dzielna dziewczynka, bohaterka - mówi Katarzyna Bogucka, ordynator oddziału pediatrii.

Radosny powrót do domu

W rodzinnym Zenonowie na dziewczynkę czekał trzynastoletni brat Mariusz, babcia i siostry cioteczne. Radości nie było końca. - Bogu dzięki, że ona żyje. Sama chciałam jej szukać, ale nie mogłam, bo jestem schorowana. Wypatrywałam jej w oknie całą noc, płakałam, modliłam się, żeby nie zamarzła. Widziałam przez okno jak cała wieś szukała naszego dziecka. Córka założyła stare gumiaki, wróciła zziębnięta z płaczem i powiedziała, że po Edytce nie ma śladu. Dopiero nad ranem dowiedzieliśmy się, że żyje - opowiada babcia Edyty.

Jeszcze dziewczynka nie zdążyła dobrze wejść do mieszkania, a już na podwórku zjawili się jej koledzy ze wsi. - Słyszeliśmy, że dziś ma być wypisana ze szpitala, przyszliśmy ją odwiedzić. Razem z ojcem szukałem Edyty w tę zamieć, z łopatami i latarkami przetrząsnęliśmy całą okolicę. Nie wiem, jak ona przesiedziała w tych krzakach, ma dużo odwagi, na jej miejscu, chyba bym umarł ze strachu - opowiada dziesięcioletni Michał, sąsiad Kantarków.

- To szczęście w nieszczęściu. Cała wieś tylko o tym mówi. Teraz to chyba dziewczynka będzie znana w całej okolicy - mówi Eugeniusz Łoboda, właściciel sklepu spożywczego w Zenonowie.

Wczorajszą noc Edytka spędziła w domu wśród najbliższych. Wierzy, że podobna historia już się nie powtórzy. Wspomina pobyt w szpitalu, nowo poznane koleżanki i rozwiązuje krzyżówki, które kupiła w szpitalnym kiosku. W tym tygodniu dziewczynka nie wróci jeszcze do szkoły. Musi odpocząć.

- Nie, nie mam żalu do nauczycieli, że nie zatrzymali dziecka w szkole jak rozpętała się śnieżyca. Może dlatego, że Edyta żyje? Może po prostu mam taki charakter. Przysięgłam sobie jednak, że będę prowadzać córkę do szkoły i odbierać z zajęć dla jej bezpieczeństwa i własnego spokoju. Chciałabym też, żeby w szkole nikt jej nie wypytywał o tę dramatyczną noc, bo jest wrażliwa i może zbyt mocno przeżywać nawet najdrobniejszy szczegół - mówi pani Danuta, mama dziewczynki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie