Niebawem minie rok, od kiedy radni miejscy w Szydłowcu zdecydowali się nadać nowemu odcinkowi trasy ekspresowej S7 nazwę Indiańskiej Drogi Sat-Okha.
Historia drogi Sat-Okha
Patronem drogi z Radomia do granicy województw mazowieckiego i świętokrzyskiego, przebiegającej m.in. przez gminę Szydłowiec, jest Stanisław Supłatowicz, pół Polak, pół Indianin, który był synem radomianki Stanisławy Supłatowicz oraz wodza kanadyjskiego plemienia Szawanezów. Już dwa lata temu z pomysłem nadania „siódemce” nazwy Sat-Okha (po indiańsku znaczy „Długie Pióro”) wyszedł szydłowiecki społecznik i miłośnik historii Wiktor Cielecki. Wskazywał on zasługi, jakie Supłatowicz miał walcząc w Armii Krajowej w czasie II wojny światowej, między innymi na terenie Szydłowca i okolic.
Do pomysłu przekonał burmistrza i większość radnych, którzy w grudniu 2016 roku postanowili nadać S7 nazwę Indiańskiej Drogi Sat-Okha. Dostrzegli w tym szansę na promocję gminy na zewnątrz. Innego zdania byli radni opozycyjni z klubu Wspólnoty Ziemi Szydłowieckiej, którzy twierdzili, że należy upamiętnić w pierwszej kolejności mieszkańców miasta, walczących w czasie wojny z okupantem. Podczas sławetnej sesji w grudniu 2016 roku radni opozycji, na znak protestu, tuż przed głosowaniem nad uchwałą ostentacyjnie wyszli z sali obrad w Zamku. Za to też przewodniczący samorządu odebrał im później połowę należnej miesięcznej diety.
Był piknik, pojawił się baner
Większość rajców podjęła wtedy uchwałę. Latem tego roku wspólnie z Polskim Towarzystwem Przyjaciół Indian władze miejskie oraz Szydłowieckie Centrum Kultury – Zamek zorganizowały piknik indiański. Ze względu na niesprzyjającą wówczas pogodę impreza odbyła się nie w plenerze, lecz w komnatach zamkowych. W międzyczasie o inicjatywie tej informowały także różne media ogólnopolskie.
W listopadzie obok trasy technicznej przy S7 pojawił się wreszcie baner, informujący kierowców, że znajdują się na drodze Sat-Okha i zachęcający zarazem do odwiedzenia miasta. Widnieje na nim zdjęcie Supłatowicza. Jak wyjaśnia burmistrz Artur Ludew, baner pojawił się właśnie w tym miejscu, ponieważ takie były wymogi – należało zachować odpowiednią jego odległość od pasa drogowego i zamontować go na takiej działce, gdzie zgodę wyraziłby jej właściciel.
Radny zniesmaczony
Sporą część obecnych na sesji wprawiło jednak w osłupienie wystąpienie radnego Leszka Jakubowskiego ze Wspólnoty Ziemi Szydłowieckiej. Oto bowiem samorządowiec oznajmił, że gdy skontaktował się z firmą ubezpieczeniową, aby opłacić składkę OC, dowiedział się, że mieszka pod adresem… „Chustki Indiańska Droga” i tu podał numer swego domu we wspomnianym sołectwie. Znajduje się ono przy starej trasie krajowej numer 7. Wywołał konsternację i uśmiechy w sali obrad, niemniej problemu nie dało się zbagatelizować.
Wiceprzewodniczący rady Marek Plewa wszedł na mównicę i tłumaczył, jednocześnie dopytując: - Nie rozumiem, jakim cudem nasza uchwała została w taki sposób wypaczona? Kiedy ją podejmowaliśmy, nie było naszą intencją, aby Chustki nagle stały się Indiańską Drogą. Panie burmistrzu, bardzo proszę, aby to wyjaśnić – zwrócił się do włodarza miasta i gminy Plewa.
Pomylił się… ubezpieczyciel?
Burmistrz Ludew odpowiedział: - Błąd ten pojawił się w bazie danych firmy ubezpieczeniowej. Nie popełniła go gmina. Nie wiem, na jakiej podstawie zaszeregowała Chustki jako Indiańską Drogę i z takim adresem wysłała zawiadomienia do mieszkańców. Rozmawiałem z jej przedstawicielem, który zapewnił mnie, że sprawa będzie wyjaśniana i monitorowana.
Inny z opozycyjnych rajców Maciej Kapturski zarzucił burmistrzowi, że miasto nie dba o banery, które przy trasie informowałyby o szydłowieckich zabytkach, jakimi naprawdę powinno się pochwalić, czyli Zamku, kościele Świętego Zygmunta, cmentarzu żydowskim Kirkucie. – Wygląda na to, że Indianin jest od nich ważniejszy – argumentował.
Przeprosił za „odszczekuje”
Artur Ludew skrytykował opozycję. – Ta sprawa jest dla państwa pożywką, możecie przemawiać w niej donośnym głosem. Ja tylko proszę o to, abyście bardziej zabiegali o sprawy dotyczące mieszkańców. Mamy trzy lata kadencji, a część radnych jeszcze nie była u mnie w żadnej sprawie. Nie zwracam jednak na to uwagi, dbam o sprawy ludzi bez względu na to, czy dany radny jest aktywny czy nie – dodał burmistrz. – Nie rozumiem tego, każde nasze – radnych opozycji – wystąpienie traktuje pan od razu jako atak na siebie i „odszczekuje”, że do pana nie chodzimy – odpowiedział Maciej Kapturski, przy czym od razu przeprosił za obraźliwe słowo „odszczekuje”.
Co to jest… wrodzona inteligencja?
Z ripostą wyszedł tymczasem koalicyjny radny Adam Pietras z komitetu Porozumienie Gospodarcze. – Już wcześniej powtarzał pan, że ma wrodzoną inteligencję. Obrażając burmistrza pokazał pan właśnie, jaka ona jest – rzucił w stronę Kapturskiego. – Jeśli słuchał pan ze zrozumieniem, to słyszał pan, że przeprosiłem. Na tym polega inteligencja. Pan tymczasem „wyskakuje” i co chce osiągnąć? Pogrążyć mnie w oczach ludzi? Sam pan się ośmiesza – ripostował radny Wspólnoty.
To nie była zresztą pierwsza słowna utarczka między oboma rajcami, w przeszłości podczas sesji też niejednokrotnie w ten sposób wymieniali „uprzejmości”. Więcej głosów w dyskusji o Indianinie już w czwartek nie było. Droga Sat-Okha wciąż jednak jak widać generuje spory w szydłowieckim samorządzie.
QUIZ. Gwara młodzieżowa lat 70. Czy rozpoznasz te słowa?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?