Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa Smoleńsk: poznaj największą zagadkę czarnych skrzynek tupolewa

Oprac. wg materiałów RMF i niezalezna.pl
Milczący kapitan, brak odpowiedzi wieży... i kolejne niejasności: ile jest wersji stenogramu? Co mówili kontrolerzy z lotniska?

Byli przekonani, że wszystko jest w porządku... - mówi generał Jan Rejchel, rektor Szkoły Orląt w Dęblinie. Był gościem porannej rozmowy stacji RMF. Oto jej fragmenty (skróty od redakcji)

Konrad Piasecki: Czy jest coś co pana zszokowało w tych stenogramach czarnych skrzynek?

Jan Rejchel: Nie. Nie ma takich informacji, które byłyby szokujące.Jest to pierwsza wersja stenogramu, dużo komend nieczytelnych. Prawdopodobnie istnieją kolejne wersje, które są bardziej szczegółowe. Myślę, że analiza tych kolejnych wersji pozwoli na to, aby więcej wniosków wyciągnąć. Aczkolwiek same stenogramy nigdy nie będą odzwierciedleniem tego, co rzeczywiście działo się w kabinie. Sam stenogram bez zapisu innych parametrów lotu jest w zasadzie materiałem mało znaczącym.

Konrad Piasecki: Nie szokuje pana ten spokój kilkudziesięciu ostatnich sekund? Alarmy wyją, samolot schodzi coraz niżej a piloci jak się wydaje właściwie nie reagują?

Jan Rejchel: Tu bym się do końca z panem nie zgodził. Jeżeli pewne urządzenia nie są kompatybilne z tym co jest na ziemi, co jest wprowadzone w system nawigacyjny samolotu, to te urządzenia ostrzegają z odpowiednim wyprzedzeniem i analizę ostrzegawczych sygnałów należy przeprowadzić tylko w porównaniu z innymi parametrami. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało i dlaczego piloci nie reagują. Być może byli przekonani o tym, że wszystko jest w porządku.

Konrad Piasecki: Nie ma w panu poczucie niedowierzania i szoku, że oni wiedząc tak wiele o fatalnych warunkach aż tak ryzykowali?

Jan Rejchel: Tu również bym się z panem nie zgodził. Myślę, że z tych stenogramów jasno wynika, że zdawali sobie sprawę z tego, że warunki są trudne. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mieli prawo do podjęcia decyzji pierwszego zajścia i tak też zrobili informując o tym szefa protokołu, że spróbują.

Z pobieżnej analizy wynika, że wysokość decyzji, która była ustawiona na około 100 metrów była zachowana. Lot na tych 100 metrów odbywał się przez około 7 sekund. Czy to była rzeczywiście wysokość 100 metrów to już jest sprawa wątpliwa.

Ja osobiście myślę, że nie było to świadome ich działanie. Tutaj musiał się wkraść jakiś błąd, ale na ten temat będziemy mogli dyskutować, jak będziemy mieć pełne dane z zapisu czarnych skrzynek.

Konrad Piasecki: Na 80 metrach drugi pilot mówi odchodzimy, czy kapitan musi na to zareagować?

Jan Rajchel: Kapitan decyduje, ale jeżeli współpraca w załodze przebiegała odpowiednio, musi zareagować. Nie wiemy czy zareagował. To są sekundy i niekoniecznie na podstawie zapisu korespondencji w kabinie, możemy dojść do wniosków, czy była reakcja czy nie było. To musimy przeanalizować te zapisy, które mówią o wychyleniu wolantu, o położeniu przepustnicy gazu. Dopiero te rzeczy powiedzą nam, czy pilot zareagował, czy nie.

Konrad Piasecki: Panie generale, gdyby pan był w kokpicie tego samolotu, tak jak był tam generał
Błasik pański poprzednik na tym stanowisku, które pan w tej chwili zajmuje, co by pan doradził, jakby pan zareagował na tej wysokości stu metrów?

Jan Rajchel: Jeżeli chodzi o obecność pana generała Błasika to na razie z tych stenogramów nie wynika jednoznacznie moim zdaniem, jaką rolę on odegrał w kabinie. Te pierwsze wersje stenogramów, bodajże w dwóch miejscach tylko mówią o tym ,że jest czytanie listy. To nic nie mówi.

Przełożony jeśli jest w kabinie i widzi, że mogą być naruszone warunki bezpieczeństwa z różnych powodów, powinien jednoznacznie zareagować, żeby zachować te warunki. Poczekajmy, ja na tyle znałem pana generała Błasika, że jestem święcie przekonany o tym, że nigdy nie podjął by decyzji takiej, która narażałaby na szwank, załogę i pasażerów.

Najbardziej zagadkowy moment.

Portal Niezalezna.pl analizuje stenogramy:

Z ujawnionego zapisu dowiadujemy się, że załoga otrzymała od Rosjan zgodę na lądowanie.

Wysokość decyzyjna, na której piloci powinni przerwać podejście, to 70 metrów. Następuje odliczanie: "100 metrów", "90". Gdy pada "80", drugi pilot mówi: "Odchodzimy", po czym... samolot dalej się zniża na autopilocie (na którym przecież samolot miał odejść), a załoga ani słowem nie komentuje tego niezrozumiałego zachowania.

Szybkość obniżania się Tu-154 jest na tym etapie ogromna: ok. 14 metrów na sekundę (samolot, lądując, powinien zniżać się dwa razy wolniej). Gdy maszyna jest na wysokości 20 metrów, kontroler z wieży krzyczy: "Odejście na drugi krąg", w tym momencie Tupolew zahacza o drzewa, a piloci krzyczą "K...!!". Zapis się urywa.

Wiele słów i zdań zostało oznaczonych jako "nieczytelne", w stenogramie bardzo mało jest np. rozmów między pilotami a wieżą lotów. Stenogramy budzą mnóstwo pytań i wątpliwości.

Nie wiemy m.in. dlaczego załoga zignorowała własną komendę ("odchodzimy!"), dlaczego kpt. Protasiuk po wypowiedzeniu słowa "Włączone" (w odniesieniu do reflektorów) zamilkł i po zejściu poniżej 150 metrów nie odezwał się już do samego końca ani słowem?, i dlaczego samolot obniżał się z tak dużą szybkością? - zastanawia się Niezalezna.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie