Setki strażaków zawodowych i ochotników, żołnierze z jednostek wojskowych z Radomia i Dęblina oraz mieszkańcy walczyli wczoraj z przesiąkaniem wałów chroniących przed wylaniem Wisły.
W powiecie kozienickim najgroźniejsze przesiąknięcia wałów były w miejscowościach Holendry Kozienickie i Kępa Wólczyńska. W tej ostatniej miejscowości w jednym z zagrożonych miejsc uszczelnianiem wałów zajmowali się strażacy ochotnicy razem z kadetami z dęblińskiej szkoły lotniczej.
- Nikt nie jest pewien czy wały wytrzymają. Z przerażeniem odkryliśmy jakich spustoszeń dokonały bobry. Tu są wszędzie korytarze, dziury - tłumaczy Mieczysław Hodyń, strażak ochotnik z miejscowości Samwodzie.
W miejscach przesiąknięć wody ułożono setki worków, ale wiadomo, że woda będzie "wybijać" w innych miejscach. Na wałach co rusz pojawiają się mieszkańcy okolicznych wsi. - Pewnie, że się boimy. Poukładaliśmy trochę rzeczy na stołach, na wyższych meblach, aby w razie czego wszystko się nie zmarnowało. Ale jak pójdzie woda, to nie wiem co będzie - mówi Krystyna Sławińska ze wsi Samwodzie.
Cała rodzina, ale też wszyscy mieszkańcy okolicznych gmin dyżurują bez przerwy wały, każdy jest wyczulony na najmniejszy strumyczek, który wydobywa się z ziemi.
Kilkaset metrów dalej z wodą wydobywającą się z ziemi walczą żołnierze z Radomia pod wodzą doświadczonych strażaków. - W tym miejscu zawsze jest podsiąkanie i zawsze idą tutaj góry piasku, myślę jednak, że będzie dobrze - mówi jeden ze strażaków. Żołnierze zmienili rano swoich kolegów, którzy na wałach dyżurowali całą noc.
Pracowali zaraz przy wałach na poziomie ponad 5 metrów poniżej tafli wody. W Holendrach kolejna grupa strażaków i cywilów. Kilka osób z wyraźną obawą przygląda się jak z pobliskiej drogi wybija w górę mały grzybek wody. To znak, że trzeba działać.
Najwięcej pracy mieli jednak ci, którzy walczyli z "cofką" Wisły, która wtłaczała wodę w małą rzekę Zagożdżonkę. Od czwartkowego popołudnia zużyto 10 wywrotek piasku. Napełniano nim worki, którymi ułożono prowizoryczny wał oddzielający rzekę od rowu. Kilkunastu ludzi pracowało na zmiany przez prawie całą noc.
- Jeszcze metr wody i cała ta ciężka robota będzie na nic. Woda przeleje się i pójdzie na wieś. Nikt jej nie zatrzyma. - mówi Andrzej Lenarczyk, sołtys gminy Cudnów.
On i wielu innych mieszkańców wsi ma dużo do stracenia - wieś żyje z upraw warzyw. Powódź może zniszczyć uprawy buraków, cebuli, truskawek. - Ubezpieczenia są drogie. W tym roku opłacałoby się to, ale przecież przez wiele lat nic się nie działo - mówi Andrzej Lenarczyk.
Wczoraj na terenie powiatu kozienickiego na wałach pracowali strażacy z całego Mazowsza, a także 100 żołnierzy. Wieczorem oficer dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Kozienicach miał do przekazania wiadomość, że "sytuacja jest stabilna, ale wszystko się może zdarzyć".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?