MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kuroń z Radomia

Piotr KUTKOWSKI
Tablica poświęcona Jackowi Kuroniowi stanowi uzupełnienie wystawy dotyczącej Czerwca '76.
Tablica poświęcona Jackowi Kuroniowi stanowi uzupełnienie wystawy dotyczącej Czerwca '76. Piotr Kutkowski

Jacek Kuroń przyjeżdżał do Radomia wielokrotnie. Po to, by pomagać uczestnikom protestu Czerwca 1976 roku, by bronić ich przed żądnymi odwetu władzami PRL. Tym, którzy go znali, trudno jest się pogodzić z jego śmiercią. Pytani, czy w Radomiu powinno się nazwać jego imieniem ulicę, odpowiadają pytaniem: - A gdzie, jeśli nie w Radomiu?

25 czerwca 1976 roku wybuchł w Radomiu protest robotników w związku z zapowiedzianymi przez władze podwyżkami cen. Doszło do zamieszek, aresztowań, wiele osób zostało skatowanych na "ścieżkach zdrowia", wiele skazano, wiele straciło pracę. Jacek Kuroń jeszcze w czerwcu podpisał oświadczenie 14 intelektualistów deklarujących solidarność z robotnikami, a w lipcu wystosował list otwarty do E. Berlinguera, sekretarza Włoskiej Partii Komunistycznej, w obronie represjonowanych, który odbił się szerokim echem w prasie zachodniej.

Represje stały się też bezpośrednim impulsem do powstania Komitetu Obrony Robotników. Jacek Kuroń go współtworzył i był przez władze komunistyczne uznawany za jego lidera.

- Staraliśmy się nieść pokrzywdzonym ludziom pomoc materialną i prawną - wspomina Jan Lityński, członek KOR. - Przyjeżdżałem do Radomia raz, czasami dwa razy w tygodniu. Jacek też bywał, chociaż rzadziej. Pamiętam, że uczestniczył między innymi w dwóch spotkaniach z robotnikami, z których jedno odbyło się w Jedlińsku pod Radomiem, później jednak, ze względu na to, że takie spotkania narażały zbyt wiele osób, zrezygnowaliśmy z nich.

Ewa Soból była jedną z pierwszych mieszkanek Radomia, które nawiązały kontakt z KOR.

- Jacka poznałam w 1977 roku - opowiada. - Pojechałam ze znajomymi do niego i do Janka Lityńskiego, by załatwili obrońców w procesie dotyczącym zabójstwa Brożyny. Obaj od razu zadeklarowali pomoc...

Pierwszy strajk sędziów

- Tak, pamiętam tamtą sprawę - przypomina sobie Jan Lityński. - Zaangażowali się w nią nasi adwokaci, którzy bronili ludzi oskarżonych o zabójstwo. Oskarżono ich, chociaż ślady wyraźnie prowadziły w stronę milicji. Jedna z tych osób zginęła w tajemniczych okolicznościach w więzieniu, zaraz po odwołaniu swoich obciążających ją zeznań. Mieliśmy zasadę, że ludzie z KOR, zajmujący się pomocą, nie jeżdżą na procesy związane z wydarzeniami Czerwca, ale Jacek stanowił wyjątek. Mówił mi, jak kiedyś "aktyw robotniczy" obrzucił jego i innych w sądzie jajkami. Takim ekscesom sprzeciwili się nawet dyspozycyjni sędziowie. Jacek śmiał się, że był to pierwszy w historii PRL strajk sędziów.

Ukryty w "żuku"

Ksiądz Czesław Sadłowski, proboszcz parafii w Zbroszy Dużej (gm. Jasieniec), już od 1974 roku miał powielacz przemycony z Czechosłowacji. Cztery lata później zaprosił Jacka Kuronia, który założył wówczas Towarzystwo Kursów Naukowych, na wykład do prowadzonego nielegalnie uniwersytetu ludowego.

- Kłopoty pojawiły się już w Warszawie, Kuroniowi udało się jednak zgubić w parku SB-eków i przyjechał do nas - relacjonuje. - Po zakończeniu jego wykładu zastanawialiśmy się, jak zapewnić mu bezpieczny powrót do domu. W końcu ukryliśmy go w "żuku", pomiędzy skrzynkami po owocach, i samochód zamiast do Grójca, przez który prowadziła najkrótsza droga do Warszawy, zawiózł go do Białobrzegów. Stamtąd dojechał już do Warszawy bez przeszkód.

W 1978 roku ksiądz Sadłowski odbierał też od Jacka Kuronia bezdebitowe gazety, które były później powielane w podziemnej drukarni w Zbroszy i kolportowane.

- To był niesamowicie zabiegany człowiek - mówi. - Ciągle z kimś rozmawiał, nawet gdy szedł do toalety, to ze słuchawką telefoniczną w ręce. Starałem się nie nadużywać tej jego energii i potrzeby działania...

Wiesław Mizerski pełnił w latach "pierwszej" "Solidarności" funkcję sekretarza Zarządu Regionu "Solidarności" Ziemia Radomska, był też przewodniczącym Komitetu Rehabilitacji Czerwiec '76, który zbierał i opracowywał dokumentację poświęconą tamtym wydarzeniom. Z Jackiem Kuroniem spotykał się wielokrotnie.

- Przygotowując książkę korzystaliśmy z jego informacji, z kolei on bardzo interesował się rozmowami prowadzonymi przez nas z komisją rządową. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ogromna ilość papierosów, które wypalał. Były to papierosy bez filtra, bardzo mocne. Kiedy teraz widzę kogoś palącego takie papierosy, od razu pojawia mi się obraz Kuronia...

Przepis na jajecznicę

Ogłoszenie stanu wojennego oznaczało dla Kuronia i Mizerskiego pobyt za kratkami. Internowana była również Ewa Soból. Po wyjściu na wolność nie mogła znaleźć pracy, znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji materialnej.

- Gdy spotkałam się z Jackiem i opowiedziałam mu o sobie, od razu zaproponował mi pomoc - opowiada. - Dostałam pracę u niego, w jego domu. Przez cztery lata, dwa razy w tygodniu jeździłam z Radomia do Warszawy, by robić mu zakupy, odbierać telefony, zajmować się domowymi sprawami. Jego mieszkanie było otwarte dla wszystkich, nawet nie zamykał go na klucz. Przewijało się przez nie mnóstwo osób z najróżniejszymi problemami. Nie przypominam sobie, aby wobec którejś z nich przeszedł obojętnie. Kiedyś okradziono mnie w tramwaju w Warszawie i nie miałam nawet na bilet. Wróciłam do domu Jacka i płacząc powiedziałam mu, co się stało. Od razu pocieszył mnie, poradził, by nie zaprzątać sobie takimi sprawami głowy i wyjął pieniądze. Zrobił to w sposób całkowicie naturalny, on po prostu taki był. Lubił dobrze zjeść, świetnie gotował, a jego przepis na jajecznicę stosuję do dziś - boczek, pomidory, serek topiony, no i oczywiście jajka...

Drukarnia

Wiesław Mizerski gościł w domu Jacka Kuronia po oficjalnym zawieszeniu przez władze stanu wojennego. Zawieszenie nie oznaczało jednak zgody na działalność opozycyjną, represje nadal trwały.

- Nasze pismo "Wolny Robotnik" drukowaliśmy wówczas na ramce, za pomocą farby komponowanej z pasty do prania "komfort". Nakład wynosił kilkaset egzemplarzy, jakość była fatalna. Udało nam się skontaktować z Jackiem Kuroniem i Janem Lityńskim, którzy po sprawdzeniu nas dali nam namiary na kolejnych ludzi. Dzięki temu nasze pismo było drukowane w Warszawie na dużo lepszym sprzęcie i w dużo większym nakładzie. Tym sposobem udało nam się wydać cztery numery kwartalnika "Koncept" - opowiada Mizerski.

Pan Wiesław zapamiętał jeszcze jedno spotkanie z Jackiem Kuroniem, już w latach 90. Było to w Sejmie, obaj mieli zostać uhonorowani przez Fundację "Polkul" za działalność na rzecz Polaków mieszkających poza granicami kraju.

- Prowadziłem już wówczas Fundację "Pomost" - Pomoc Polakom na Wschodzie. Pogadaliśmy, dał mi swój numer telefonu. Oferował pomoc o każdej porze. Skorzystałem z niej dwukrotnie.

Minister, a taki sam

Z pomocy Jacka Kuronia, wówczas ministra pracy, skorzystała także Ewa Soból.

- Będąc ministrem nic się nie zmienił. Pozostał taki sam, jakiego go znałam. Życzliwy, uczynny i bardzo bezpośredni.

Zbigniew Dziubasik, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Ziemia Radomska, był na początku lat 90. szefem Komisji Zakładowej w "Pronicie". Wspomina, że tylko dzięki autorytetowi Kuronia część pracowników zdecydowała się przejść na będące wówczas nowością wcześniejsze emerytury.

- Wtedy nikt nawet nie przypuszczał, że "Pronit" może upaść, że zarobki z roku na rok będą coraz gorsze, a podstawa emerytury coraz mniejsza. Ci, którzy posłuchali Kuronia, wspominali go później z ogromną wdzięcznością.

Dzięki Jackowi Kuroniowi wyjechała wtedy na wakacje również duża grupa dzieci z najuboższych rodzin z Pionek.

Zbigniew Dziubasik: - Wystarczył jeden telefon do niego, by natychmiast przekazał dyspozycje do swojej fundacji "SOS" i pieniądze od razu popłynęły...

Ewa Soból wiedziała o ciężkiej chorobie Jacka Kuronia, ale nie udało jej się odwiedzić go w szpitalu. Wiedział o chorobie również Wiesław Mizerski: - Słyszałem, że pomimo cierpień znosił swoje przypadłości z humorem. Cały Jacek!

Wielki żal

17 czerwca nadeszła wiadomość o śmierci Jacka Kuronia. Tego samego dnia w Radomiu, w Miejskiej Bibliotece Publicznej, instalowano wystawę poświęconą wydarzeniom Czerwca 1976 roku. Przygotował ją Instytut Pamięci Narodowej, który po prezentacji w różnych miejscach przekazał ją Radomiowi już na stałe.

- Cała wystawa liczy 25 plansz ze zdjęciami, dokumentami, opisami - mówi Anna Skubisz, dyrektorka biblioteki. - Gdy dowiedzieliśmy się o śmierci Jacka Kuronia, natychmiast postanowiliśmy sami zrobić jeszcze jedną tablicę poświęconą jego pamięci. Stanęła ona na samym końcu wystawy, stanowiąc jej dopełnienie. To przecież osoba jednoznacznie kojarzona z Radomiem i wydarzeniami Czerwca.

- Miał wady i zalety, jak każdy człowiek, ale miał też świetną intuicję polityczną, dar przewidywania - charakteryzuje Jacka Kuronia ksiądz Czesław Sadłowski. - Dużo ludzi szukało w nim oparcia i znajdywało je. Tym, co go teraz krytykują, trzeba przypomnieć, ile dawniej trzeba było mieć odwagi, by działając na rzecz innych narażać się na represje, szykany, więzienie.

- Wielki smutek i żal - to właśnie poczułem na wieść o śmierci Jacka Kuronia - przyznaje Wiesław Mizerski. - Nawet jeśli różniliśmy się politycznie, to nie oburzał się, nie obrażał, nie oceniał tego. Po prostu rozmawiał.

Mizerski, Soból, Dziubasik, Lityński i wiele innych osób, które znały Jacka Kuronia, uważają, że w Radomiu powinna zostać nazwana jego imieniem jedna z ulic.

- Jeśli nie w Radomiu i Ursusie, to gdzie? - pytają.

Prezydent Radomia Zdzisław Marcinkowski podjął już decyzję o przyznaniu Jackowi Kuroniowi pośmiertnie medalu "Bene Merenti Civitas Radomiensis", co w tłumaczeniu oznacza "Dobrze Czyniącym Obywatelom Radomia". Prezydent wystąpi też do Rady Miasta o nazwanie jego imieniem jednej z ulic.

- Chcielibyśmy, aby to była ważna ulica, tak jak ważny dla Radomia był Jacek Kuroń - podkreśla Marzena Kędra-Podlipniak, rzecznik prezydenta.

Na pogrzeb Jacka Kuronia wybierają się z Radomia do Warszawy jego przyjaciele, znajomi, działacze "Solidarności" z Zarządu Regionu i różnych komisji zakładowych. Pogrzeb odbędzie się w sobotę. Dzień po uroczystościach związanych z rocznicą Czerwca '76.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie