MZDiK źle oznakowało objazd Słowackiego? Radomianie skarżą się na niezliczony tłum aut (video)

Nasze osiedle przeżywa prawdziwie oblężenie. Kierowcy nie znają tych osiedlowych uliczek i tracą głowę. W piątek doszło tu do dość poważnej stłuczki - mówi pani Janina Bednarczyk, mieszkanka ulicy Wiertniczej.

Za namową naszych czytelników wybraliśmy się na przejażdżkę objazdem ulicy Słowackiego. Wnioski? Objazd został oznakowany nieczytelnie. Brakuje jednoznacznych informacji o tym, w którą stronę prowadzi objazd: do Radomia, czy Rzeszowa. Tak jest na przykład na ulicy Banacha.

ZJEŻDŻAJĄ Z OBJAZDU NA JANISZPOL

- Gdyby dobrze ustawiono tablice, przejezdni nie zjeżdżaliby w nasze osiedle. W piątek i sobotę, kiedy był długi weekend, jeździło tędy mnóstwo samochodów na warszawskich rejestracjach. Nie chce mi się wierzyć, że jeździli tędy, żeby skrócić sobie trasę. Tak mogą robić mieszkańcy Radomia, którzy mniej więcej orientują się w terenie, ale przyjezdni po prostu zbaczają z trasy - opowiada pan Marian Cholewa, mieszkaniec Janiszpola. - W ubiegłym tygodniu wybrałem się na ulicę Banacha, którą przeprowadzony jest objazd, żeby sprawdzić, jak tam wygląda sytuacja. Według mnie, to tam jest mniejszy ruch niż na Bieszczadzkiej, czy Mikosa.

ZROBILI ODRĘCZNE KIERUNKOWSKAZY

To, co rzuciło nam się w oczy na osiedlu Janiszpol, to odręcznie zrobione przez mieszkańców tablice, które informują o tym, jak z ich osiedla można dojechać do trasy numer 9, prowadzącej do Rzeszowa.

- Każdego dnia jeździ tędy mnóstwo samochodów. Ludzie błądzą tu po kilkadziesiąt minut. Musimy udzielać im informacji, ale w końcu nie do nas to należy - mówi pan Zdzisław Szymański, mieszkaniec ulicy Wiertniczej. - Kilka osób wywiesiło na płotach odręcznie zrobione kierunkowskazy, żeby ułatwić im sprawę, ale prawda jest jedna, że to osiedle do takich rzeczy się nie nadaje.

JAK ROZWIĄZAĆ TEN PROBLEM?

Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że interweniowali już w tej sprawie w Miejskim Zarządzie Dróg i Komunikacji.

- Oni tylko umywają ręce i tłumaczą, że objazd wyznaczony jest inną trasą i reszta ich nie interesuje. Problem jednak nadal istnieje, bo ludzie wciąż tędy jeżdżą - skarżą się mieszkańcy. - Kolejną kwestią jest to, że za własne pieniądze utwardzaliśmy kilka miesięcy temu drogi, a teraz niszczą się od takiego najazdu samochodów.

Kiedyś, to przez cały dzień przejeżdżało tędy zaledwie kilka aut, a teraz w ciągu godziny jest ich kilka razy więcej. Może drogowcy powinni postawić tu jakieś znaki ograniczenia prędkości? My już po prostu nie wiemy, jak można by to rozwiązać, ale w końcu to nie my jesteśmy specjalistami.

Niestety nie udało nam się we wtorek skontaktować z Aleksandrem Bacciarellim, wicedyrektorem Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Do sprawy zatem powrócimy.