Pociągi na trasie z Radomia do Warszawy już jeżdżą z szybkością 160 kilometrów na godzinę

Nikt od polskich kolejarzy nie wymaga, aby tak jak ich koledzy z Japonii ze śmiertelną powagą traktowali punktualność, ale przynajmniej na początku funkcjonowania szybkiej kolei do stolicy mogli się postarać. Niestety pociąg relacji Olsztyn – Kraków Główny „Orłowicz”, który miał jechać w niedzielę rano z Warszawy Zachodniej do Radomia Głównego 54 minuty był opóźniony w Radomiu 5 minut.

Od niedzieli, 11 czerwca obowiązuje korekta w rocznym rozkładzie jazdy, która dla mieszkańców Radomia oznacza skrócenie jazdy niektórych pociągów, a składy jeżdżą już do stolicy nawet z szybkością 160 kilometrów Na godzinę. Nie wszędzie, na niektórych odcinkach, na przykład w Warce na moście na Pilicy, obowiązują ograniczenia prędkości, ale i tak czas przejazdu w przypadku najszybszych pociągów znacznie skrócił się.

11 czerwca 2023 roku to dla Radomia historyczna data, ponieważ od zawsze dyskutowano na temat możliwości przyspieszenia pociągów jadących z Radomia do stolicy. Szacuje się, że około 10 tysięcy mieszkańców regionu radomskiego dojeżdża do stolicy różnymi środkami transportu, a przecież liczą się też studenci, albo ludzie załatwiający sprawy urzędowe w Warszawie.

Przypomnijmy, linię kolejową z Radomia do Warszawy przez Warkę zbudowano w zaledwie rok, między 1933 a 1934 rokiem. Szybkość z jaką zrealizowano inwestycję przed 90 laty przytaczano często, gdy w XXI wieku ciągnęła się kilkanaście lat prawdziwa epopeja związana z modernizacją linii numer 8 okraszoną prawdziwymi dramatami, zwrotami akcji i nieszczęściami kolejowymi. Linię kosztem niespełna 2 miliardów złotych zmodernizowano wreszcie ostatecznie w sierpniu ubiegłego roku, ale pociągi wciąż jeździły wolno.

Od zawsze trwał też korespondencyjny wyścig pomiędzy historycznymi parowozami, a współczesnymi składami dotyczący szybkości jazdy. W czasie modernizacji linii kolejowej porównanie czasu przejazdu przedwojennego ze współczesnym wypadało jak porównanie biegu Usaina Bolta z zawodnikami zawodów parafialnych, na korzyść oczywiście poczciwej ciuchci.

Kolejarze tłumaczyli się koniecznością budowy nowej sieci trakcyjnej, mówiono o braku Europejskiego Systemu Sterowania Ruchem Kolejowym. Taki system jest konieczny, aby pociągiem poruszającym się 160 kilometrów na godzinę mógł jechać tylko jeden maszynista. Przeszkodą w przyspieszeniu pociągów były też argumenty na rzecz niedostatecznej liczby „mijanek”, gdzie pociągi szybkie mijają wolniejsze. Ostatnią wymówką było też przeciążenie linii związaną z wojną na Ukrainie. Nie pomagały interpelacje posłów, prośby i błagania ludzi dojeżdżającym do Warszawy, apele społeczników. Pociągi wciąż jeździły wolno. Wreszcie najprawdopodobniej przeważył argument związany z funkcjonowaniem lotniska w Radomiu i możliwością dojazdu na samolot mieszkańców Warszawy.

Wreszcie maszynistom pozwolono „dodać gazu”, ale dotyczy to niektórych pociągów. I tak pociąg IC „Orłowicz” relacji Olsztyn Kraków, który wyjeżdża z Warszawy Zachodniej o 7.42 powinien jechać do Radomia Głównego 54 minuty. Pociąg IC Kolberg, który wyjeżdża z Warszawy Zachodniej o 12.34 powinien zameldować się w Radomiu 56 minut później. W odwrotnym kierunku pociąg IC Kolberg, który wyjeżdża z Radomia o 14.33 powinien dojechać do Warszawy Zachodniej o 15.32, a pociąg IC Kinga, który wyjeżdża z Radomia o 16.40 powinien dojechać do Warszawy Zachodniej o 17.39. Zwykłe pociągi Kolei Mazowieckich zatrzymują się na każdej najmniejszej stacji więc podróż w tym przypadku z Radomia Głównego do Warszawy Gdańskiej trwa nawet 2 godziny.