Dariusz Bąk jest posłem Prawa i Sprawiedliwości. Lecha Kaczyńskiego poznał zanim jeszcze został on prezydentem Polski. Jak mówi, nie było między nimi przyjaźni, a po prostu znajomość.
W DRODZE DO PREZYDENTURY
- Pan prezydent znał mojego stryja Henryka Bąka, działacza opozycyjnego, wicemarszałka Sejmu I kadencji - wspomina Dariusz Bąk. - Poznali się jeszcze w czasach opozycji przedsierpniowej. Postać Lecha Kaczyńskiego znam z relacji stryja. Zawsze darzyłem go szacunkiem. To był wyjątkowy człowiek. Miał niezwykłą pamięć, zapamiętywał ludzi, twarze, wydarzenia. Zawsze, kiedy mnie widział, wspominał stryja.
Dariusz Bąk spotykał się z politykiem w czasie kampanii prezydenckiej sprzed pięciu lat. Pomagał w organizacji spotkań, sam zresztą też w nich uczestniczył.
- To był wyjątkowy człowiek, patriota. Miał olbrzymią wiedzę, był profesorem - wylicza Dariusz Bąk. - Przy tym był dobrym człowiekiem. Dopiero teraz ludzie przekonują się, jak był inny niż ten człowiek wykreowany i pokazywany w mediach. Zdjęcia, historie z jego życia wzruszają. Odkrywana jest zupełnie inna postać.
Dariusz Bąk mówi, że Lecha Kaczyńskiego te nieprawdziwe przekazy raniły. - To smutne, że dopiero teraz, kiedy On już nie żyje ludzie przekonują się, jak był inny - uważa Dariusz Bąk.
KATYŃSKA PUSTKA
Dariusz Bąk w ostatnią sobotę był w Katyniu. Dojechał tam pociągiem. Od rana, tak jak wszyscy, czekał na przyjazd prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką Marią oraz całą delegacją, która z Polski leciała samolotem.
- W pewnym momencie, ktoś odebrał telefon z informacją, że są problemy z lądowaniem. Kolejna wiadomość była o tym, że samolot płonie - wspomina Dariusz Bąk. - Wszyscy czekaliśmy i mieliśmy nadzieję. Ale ostatecznie dotarło do nas to najgorsze: usłyszeliśmy, że nikt nie przeżył katastrofy. To był straszny smutek i żal. Ludzie płakali, modlili się, kładli chorągiewki na pustych krzesłach. Po chwili księża zdecydowali, że odprawią mszę.
Po nabożeństwie uczestników poproszono, aby jak najszybciej wrócili do autokarów.
- W trybie pilnym odwieziono nas na dworzec i zaczął się powrót do Polski - mówi Dariusz Bąk. - Nie tak to miało wszystko wyglądać... Straciliśmy prezydenta, zginęła jego żona i kwiat narodu Polskiego.
Dla posła symbolem sobotniej katastrofy są między innymi losy dwóch prezydentów, którzy zginęli na pokładzie TU 154M: urzędującego Lecha Kaczyńskiego i ostatniego prezydenta Polski na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.
- Lech Kaczyński przywracał pamięć i tożsamość narodową, poświęcił temu życie. Ryszard Kaczorowski w tej tożsamości żył, nigdy się jej nie wyrzekł i razem zginęli, w tym samym samolocie - powiedział Dariusz Bąk.
NARÓD SIĘ JEDNOCZY
Dariusz Bąk był na warszawskim Okęciu, kiedy wylądował tam samolot z trumną prezydenta. Był też w Pałacu Prezydenckim, aby oddać hołd Lechowi i Marii Kaczyńskim.
- Nasze państwo jest w szczególnym momencie, na oczach wszystkich Polaków tworzy się historia. Teraz warto gromadzić gazety i zachowywać je na przyszłość. Tam są relacje z tego, co się dzieje. Później to będą już suche komentarze i chłodne analizy - przekonuje parlamentarzysta.
Dariusz Bąk zwraca też uwagę na to, jak tragedia spod Smoleńska zjednoczyła Polaków. Zmieniła też ludzi polityki. To widać było jego zdaniem choćby wspólnego posiedzenia posłów i senatorów, pierwszego po katastrofie.
- Puste fotele, kwiaty i zdjęcia robiły niesamowite wrażenie - opowiada nasz rozmówca. - Panowała tam atmosfera smutku, zadumy. Posłowie i senatorowie też się zmienili. Jesteśmy dla siebie bardziej serdeczni. Ludzie podchodzą do siebie, rozmawiają. Wcześniej tego nie było, ta spontaniczność i potrzeba rozmowy pojawiła się dopiero teraz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?