Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom. Dariusz Żytnicki opowiada o doświadczeniach stanu wojennego

Karolina Mroczek
Karolina Mroczek
Dariusz Żytnicki jest obecnie dyrektorem II Liceum Ogólnokształcącego imienia Marii Konopnickiej. Podczas stanu wojennego był aresztowany za przygotowywanie ulotek i protestów.
Dariusz Żytnicki jest obecnie dyrektorem II Liceum Ogólnokształcącego imienia Marii Konopnickiej. Podczas stanu wojennego był aresztowany za przygotowywanie ulotek i protestów. Tadeusz Klocek
Rozmowa z Dariuszem Żytnickim o doświadczeniach stanu wojennego i jego działaniach w kierunku niepodległości.

Jak pan pamięta 13 grudnia 1981 roku?

- Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Należałem do Solidarności, a także do Konfederacji Polski Niepodległej. To była jedyna partia, która w tym czasie jasno podnosiła sprawę niepodległości Polski. 13 grudnia mieliśmy umówioną pikietę, podczas której odbył się odczyt i plakatowanie Pionek. Było nas ok. piętnaście osób. Msza święta odbyła się rano w kościele świętej Barbary w Pionkach. Wówczas już był ogłoszony stan wojenny, wiedzieliśmy o tym, ale to nas nie powstrzymało.

Jak pan zareagował na wiadomość o stanie wojennym?

W początkowym okresie uważałem, że nareszcie przyszedł moment, kiedy rozprawimy się z komuną. Byłem młodym zapaleńcem, a młodość ma to do siebie, że widzi wszystko w jasnych barwach. Ocena sytuacji znacznie się zmieniła, kiedy aresztowano naszych kolegów i przywódców Andrzeja Sobieraja, Jana Rejczaka a strajki w kraju szybko zdławiono. Stan wojenny to był okropny czas, w którym wszelkie przejawy niezależności były bezwzględnie tłumione przy użyciu brutalnej tępej siły-pałka, pięść i zdrada to była codzienność. Byłem członkiem zarówno Solidarności, jak i Konfederacji Polski Niepodległej.

Aresztowanie naszych kolegów było dla nas bardzo dużym obciążeniem psychicznym. Uważaliśmy, że teraz na nas spada odpowiedzialność i konieczność organizowania się i protestowania w obronie rodzącej się wolności. To było na przełomie grudnia i stycznia 81 i 82 roku. Rozpoczęliśmy przygotowania, żeby taką walkę podjąć.

Na czym te przygotowania polegały?

Przede wszystkim to były przygotowania ulotek do druku. Chcieliśmy je rozprowadzać. Poza tym pomagaliśmy też żonom i rodzinom tych, którzy byli aresztowani. Udzielaliśmy im wsparcia, którego bardzo potrzebowały. W tym czasie wielokrotnie byliśmy zatrzymywani, aresztowani i przesłuchiwani. Kiedy nas wypuszczali, nasza działalność była wznawiana.

Jest wiele historii, o których mógłby pan opowiedzieć. Mógłby pan przytoczyć jedną z sytuacji, która odda realia tamtych czasów?

Pewnego dnia poszedłem do żony Andrzeja Sobieraja, który był już aresztowany. Byłem ich sąsiadem. Zaniosłem pani Sobieraj wówczas pastę do zębów. Akurat mogłem ją zdobyć, taka była proza życia. U państwa Sobierajów był w domu „kocioł”, czyli esbecy byli na miejscu. Zaczęli sprawdzać tę pastę do zębów, bo myśleli, że przyniosłem w niej gryps. Zabrali mnie na komendę i przesłuchiwali. Nic nie znaleźli. Sprawdzili wszystko oprócz piwnicy, a tam było mnóstwo ważnych dokumentów z regionu. Pamiętam, że potem wziąłem na sanki te dokumenty i zawiozłem do mojej babci. Schowałem je i przez cały okres stanu wojennego aż do upadku komunizmu te dokumenty tam były przechowywane.

A potem przyszedł czas na ulotki zatytułowane "Pan da siłę swojemu ludowi".

Owszem, następnym okresem był zbliżający się czas wiosenny. Rozrzucało się wtedy znaczki z napisem: „Zima wasza, wiosna nasza”. Liczyliśmy na to, że puszczą lody i zaczną się masowe demonstracje. Przygotowywaliśmy się, tworzyliśmy transparenty na pierwszego maja i trzeciego maja. Sporządzaliśmy ulotki zatytułowane "Pan da siłę swojemu ludowi", które planowaliśmy upowszechnić. W trakcie tych przygotowań zostaliśmy zdradzeni i aresztowani. Skazali nas na dwa lata więzienia, odsiedzieliśmy po roku w Hrubieszowie.

Został pan skazany wraz z Grzegorzem Ochnią i Jerzym Nowakowskim?

Tak. Co ciekawe, z tymi samymi kolegami w nocy z 30 października na 1 listopada wkopywaliśmy krzyż katyński na cmentarzu przy ulicy Limanowskiego. To był chyba jedyny taki krzyż, który nie został usunięty przez komunistów w Polsce. Do dzisiaj jest na radomskim cmentarzu, tylko już nie brzozowy a granitowy.

Jak pan ocenia te wszystkie działania z perspektywy lat?

Uważam, że robiliśmy słusznie, teraz postąpiłbym podobnie. To był nakaz wewnętrzny. Koledzy siedzieli w imię wolności. Podejmowaliśmy działania, może to zabrzmi patetycznie, ale za wolność innych. Tak to pojmowaliśmy. Z pewnością dzięki tej działalności wyłożył się cały komunizm. Mam na myśli nie tylko działania naszej grupy, ale takich grup były setki w całej Polsce. Młodzi ludzie podejmowali trud walki i oporu w imię niepodległości i demokracji .Ideały młodzieńczego patriotyzmu i wolności propaguje w życiu dorosłym od 30 lat jako nauczyciel a obecnie jako dyrektor II liceum im. M. Konopnickiej. Szkoła opiekuje się Krzyżem Straceń z 1863 roku. Od 22 lat organizuję dla uczniów obozy szkolne –wycieczki po całej Europie przybliżając im wielkość kultury europejskiej i jej związki z Polską.

Jak wyglądałaby Polska gdyby nie było stanu wojennego?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Pamiętajmy o tym, że z powodu stanu wojennego wielu ludzi mądrych i przedsiębiorczych zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Wyjechało około milion osób, które działały pro publico bono i aktywnie organizowały samorządną Polskę. To jest strata, której nie można było nadrobić po 1989 roku.

Co by było gdyby to jest oczywiście gdybanie. Uważam, że mimo straszaka interwencją wojskową Związek Sowiecki nie zdobyłby się na inwazję, ponieważ był wycieńczony wojną w Afganistanie i rosnącym kryzysem gospodarczym.

Sądzę, że musiałoby dojść do kompromisu, który pozwoliłby nam na bardziej swobodne przemiany i reformy. To jest oczywiście moje prywatne zdanie. Z drugiej strony mogłoby dojść do jeszcze bardziej krwawych zamieszek. Jeśli chodzi o sam rozwój wydarzeń to uważam, że dynamika naszych działań była nie do powstrzymania. To nie była kwestia pojawienia się dziesięciu czy stu osób. To był duch i pragnienie decydowania o swoim losie, tę atmosferę czuło się w całym narodzie.

Dziękuję panu bardzo za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie