MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radom do boju!

Marcin GENCA

Nasza drużyna zmierzy się jutro w turnieju "Zmagania miast". Na barkach siedmiu osób spoczywa honor naszego miasta. Trenowaliśmy razem z nimi i wierzymy, że sobie poradzą!

Trzy panie, czterech panów. Wśród nich są policjantka, zawodowy żołnierz i nauczyciel wychowania fizycznego, ale także student, asystentka, handlowiec i osoba bez stałego zajęcia. Różne charaktery i umiejętności, ale jeden zgrany zespół, który ma zamiar poprowadzić Radom do zwycięstwa nad drużyną Jaworzna w jutrzejszym pojedynku z cyklu "Zmagania miast".

Po raz pierwszy zobaczyli się ponad dwa miesiące temu, zaraz po castingu do teleturnieju "Zmagania miast". Wówczas w ogóle nie znali się bliżej. Dzisiaj, po wielu spędzonych razem dniach, wspominają to zdarzenie ze śmiechem.

- Byłam trochę spięta, a do Gosi powiedziałam: "dzień dobry, czy mogę koło pani usiąść", teraz nie czujemy wobec siebie żadnej bariery wiekowej - mówi Anita.

- Nie ma co ukrywać: było trochę sztywno i bardzo formalnie - dodaje Darek.

Drugie spotkanie było już bardziej na luzie, bo odbywało się w radomskiej "Łaźni". Byli tam również przedstawiciele organizatorów oraz stylistka ze stacji telewizyjnej TVN, która nagrywa program "Zmagania miast".

- Okazało się, że mamy być ładnie opalone, nie możemy używać innych pudrów niż matowe, a ponadto musimy tuszować każdego siniaka na skórze - opowiada Dorota.

- Kazali mi zapuścić okazałe baczki, ale najgorzej miał Jacek, któremu zaproponowano perukę - żartuje Wojtek, kapitan radomskiej drużyny.

Ekipa starała się od samego początku, aby jak najczęściej przebywać razem. Władze miasta zorganizowały zawodnikom miejsce do treningów w hali sportowej i na basenie oraz zakupiły dla nich niezbędny sprzęt sportowy. Drużyna pojechała też obejrzeć dwa pojedynki toczone w ramach turnieju w Ełku i Raciborzu. Gościli też w popularnej "szkole orląt" w Dęblinie, gdzie ćwiczyli wytrzymałość na specjalnej huśtawce aerodynamicznej.

- Udział takiej drużyny w ogólnopolskich zawodach oglądanych przez setki tysięcy ludzi jest najlepszą promocją dla naszego miasta - uzasadnia Waldemar Różycki, zastępca dyrektora Wydziału Rozwoju i Promocji radomskiego magistratu. - Wszystkie wydatki pokrywaliśmy z funduszy naszego wydziału. Nie są one zresztą takie duże, jak mogłoby się wydawać, bo zamykają się kwotą około pięciu tysięcy złotych. Każda minuta czasu antenowego w stacjach telewizyjnych kosztuje przecież o wiele więcej.

Wysiłek się opłaci

Po pierwszych treningach wszyscy członkowie drużyny poczuli, że mają nogi jak z waty i obolałe mięśnie. Przygotowaniem odpowiednich ćwiczeń dla swoich koleżanek i kolegów zajął się Darek, który jest na co dzień nauczycielem wychowania fizycznego.

- Niektórzy z nas uprawiają jakieś dyscypliny sportu i dość regularnie trenują, inni robili to okazjonalnie albo wcale. Chodziło mi o to, by każdy poczuł się w formie i podniósł swoją sprawność fizyczną - wyjaśnia.

- Nie czułem się liderem, nie mam aż tak dużego doświadczenia, żeby móc komuś rozkazywać. Musiałem od początku słuchać innych i polegać na czyimś zdaniu. Powierzyłem nasz los w ręce Darka i bardzo się to nam opłaciło - uśmiecha się Wojtek, który został wybrany na kapitana naszej drużyny.

Damy radę!

Przed drużyną wiele niecodziennych, a nawet dość szalonych konkurencji. Wśród nich jest na przykład "taran". - Zadanie polega na wypchnięciu zawodnika leżącego na ruchomych noszach, jeżdżących po torach na tyle mocno, by swoją głową, chronioną zresztą przez kask, przebił jak największą ilość styropianowych płyt - wyjaśnia Gosia, która rolę "taranu" opanowała niemal do perfekcji.

Innym zadaniem jest "koszykarska karuzela". Na czterech ramionach specjalnej karuzeli umieszczone są kosze, do których trzeba wrzucić jak najwięcej piłek koszykowych.

- Bierze się je z podestów oddalonych o trzy metry. Dodatkową trudnością jest to, że przeciwna drużyna kręci w tym czasie karuzelą. Udany rzut to prawdziwa loteria - opowiada Anita, która rzuca już niemal tak jak gwiazdy amerykańskiej koszykówki.

"Ruchomy walec" to nieco zwariowana, ale bardzo widowiskowa konkurencja, w której drużyna musi przejść dwadzieścia metrów korzystając z pięciu opon, nie dotykając przy tym ziemi. - Potem trzeba złożyć opony w walec, do którego wchodzi jeden z nas i spina go własnym ciałem, kiedy reszta drużyny przetacza opony na metę. Ćwiczyliśmy to już z oponami od "stara" i to da się zrobić - cieszy się Jacek.

Najłatwiejszą z pozoru konkurencją jest "start balonów" - trzeba unieść w powietrze beczkę za pomocą balonów napełnianych helem. - Trzeba to robić szybciej od przeciwników, ale przy tym bardzo dokładnie. Napompujesz za bardzo i balon strzela, za mało i nie uniesie w powietrze beczki - tłumaczy Dorota.

"Zagadka Archimedesa" to prawdziwa mordęga dla niemal wszystkich drużyn. Na dnie dwumetrowej rury z nawierconymi w ściankach otworami jest mała plastikowa piłeczka, którą należy wydobyć na powierzchnię za pomocą wody. - Wodę nosimy ze zbiornika oddalonego o piętnaście metrów. Trzeba wlewać ją szybciej, niż zdąży się wylać. Mamy na to sposób, ale zobaczycie go w sobotę - dodaje tajemniczo Wojtek.

"Faraon" to chyba najcięższa z wielu konkurencji. - Niesiemy lektykę, która waży około 50 kilogramów, a na niej siedzi jeden z nas. Do pokonania są trzy okrążenia boiska, a przy każdym z nich musi zmienić się niesiona osoba. Trenujemy na obciążonych noszach i mamy ekstraczasy - mówi Sebastian, rozcierając dłonie obolałe od rączek tej zaimprowizowanej lektyki.

Ponieważ pojedynek przewiduje też możliwość rozegrania dwóch konkurencji rezerwowych, ekipa trenuje także "wyścig hulajnóg" i "latający dywanie". - Nic trudnego, wymagane jest tylko myślenie i koordynacja - ocenia tę ostatnią konkurencję Darek.

Potrzebni tylko kibice

Jutrzejszy pojedynek z Jaworznem może być wielką niespodzianką. Reprezentanci śląskiego miasta mają nad naszym zespołem przewagę doświadczenia, gdyż brali już dwukrotnie udział w "Zmaganiach miast". - Nie lekceważymy tego atutu przeciwnika, ale też nie wpadamy z tego powodu w panikę. Wszystkie konkurencje są przećwiczone i dobrze opanowane, humory dopisują, nastroje bojowe, czuć ducha walki, myślimy tylko o zwycięstwie. Na pewno nie będą mieli z nami lekko - zapowiada Wojtek.

- Wielką rolę w pojedynkach odrywają kibice. Kiedy byliśmy w Raciborzu, kibiców Jaworzna było więcej niż zwolenników gospodarzy. Wiemy, że organizują specjalne autokary, by przyjechać do Radomia bardzo silną, prawie 300-osobową grupą. Liczymy na nasz klub kibica, ale niech pomagają nam wszyscy mieszkańcy Radomia. Pamiętajmy, że naszym kolorem jest "waleczna" czerwień, załóżmy koszulki w tym kolorze - apeluje Anita.

Jutrzejsza wygrana z Jaworznem otwiera naszej drużynie drogę do wrześniowych półfinałów. Przeciwnikiem Radomia będą tam Kielce. - Życzą nam wygranej, trzymają za nas kciuki i zapraszają na zmagania z nimi w duchu zasad fair-play - dodaje Anita.

- To bardzo silna ekipa, widziałem ich w telewizji. Sprawiają wrażenie dobrze zorganizowanych, są bardzo silni i wysportowani - ocenia kielczan Darek. - Będziemy się tym martwić później, bo na razie mamy przed sobą debiut na arenie zmagań. - Ale nasi panowie są silni jak Mariusz Pudzianowski, a my jesteśmy jak Agata Wróbel - śmieje się Dorota.

Czego życzy się naszym zawodnikom? - Sprytu i szczęścia, bo każda konkurencja wymaga i jednego, i drugiego. Osiłek nie poradzi sobie bez myślenia, a inteligent bez siły - rozkłada ręce Jacek, a kapitan Wojtek dodaje żartobliwie: - Oraz rozbicia beczki, bo "Zmagania miast" to podobno "gra warta beczki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie