Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom. Praca ratowników wodnych to nie taki "Słoneczny patrol". Ten zawód przeżywa kryzys

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
Ratownicy wodni podczas pokazu. Ich praca jest bardzo odpowiedzialna, ale niedoceniana.
Ratownicy wodni podczas pokazu. Ich praca jest bardzo odpowiedzialna, ale niedoceniana. Piotr Stańczak
Nad zbiornikami wodnymi i na kąpieliskach w całym kraju brakuje ratowników. Problem ten w równym stopniu dotyczy także regionu radomskiego. Ten zawód, który wielu nadal traktuje stereotypowo, przeżywa mocny kryzys. Jeśli już ktoś zdobędzie niezbędne kwalifikacje, woli podjąć lepiej płatną pracę zagranicą.

Słońce, plaża, opalone, skromnie przyodziane dziewczęta z podziwem patrzące na umięśnionego i uśmiechniętego ratownika, który ma bardzo przyjemną pracę, a gdy ocali tonącego, zyskuje miano bohatera. Taki stereotyp tego zawodu wciąż pokutuje w społeczeństwie, w czym zapewne zasługa m.in. popularnego przed laty serialu amerykańskiego „Słoneczny patrol”. Rzeczywistość jest jednak zdecydowanie mniej filmowa.

Kosztowne kursy

Media ogólnopolskie alarmują, że brakuje ratowników wodnych. Zarządzający wieloma kąpieliskami mają problem z obsadą, na brak kadr narzekają także wodne ochotnicze pogotowia ratunkowe. Nie inaczej wygląda sytuacja w Radomskiem. Problem jest złożony, dotyczy nie tylko finansów.

Andrzej Drabik, wiceprezes WOPR w Radomiu, ratownik z 30-letnim doświadczeniem, mówi: - Średnia stawka pracy ratownika na godzinę wynosi 11-14 złotych brutto na akwenie śródlądowym. Jeśli ktoś np. posiada jeszcze dodatkowe uprawnienia instruktora pływania, może liczyć na stawkę 20 zł. Trzeba jednak dodać, że zanim ratownik podejmie pracę, musi odbyć szkolenia, kursy, innymi słowy zainwestować w siebie około trzech tysięcy złotych. Na kąpielisku śródlądowym może zaś zarobić miesięcznie nieco ponad dwa tysiące złotych brutto, nad morzem około trzech, ale jest to zajęcie sezonowe, na dwa miesiące. Wymagania są duże, trzeba być dyspozycyjnym, ratownik praktycznie nie ma wakacji, a za to, co zarobi, nie wyżywi rodziny. Stąd pracy tej podejmują się głównie młodzi ludzie, stanu wolnego, uczący się czy studiujący - wyjaśnia Drabik.

Jeśli zarabiać, to w euro

Druga strona medalu jest taka, że gdy ratownik już zainwestuje w szkolenie, to bez wahania podejmie pracę np. za 2,8 tysiąca, ale nie złotych, lecz euro - poza granicami kraju. Zarobki to jedno, nie każdy jest także w stanie podołać wymaganiom. - Ratownik musi pilnować bezpieczeństwa kąpiących się. Nie jest przecież zarządcą obiektu, czy policjantem, ale ciąży na nim bardzo duża odpowiedzialność - wyjaśnia Andrzej Drabik.

W radomskim ochotniczym pogotowiu zrzeszonych jest około 700 członków, zaś czynnych, spełniających wszystkie wymagania stu. Wielu wybiera jednak pracę poza naszym regionem albo zagranicą. - Ratownictwo wodne przeżywa kryzys. Młody człowiek, zanim podejmie zatrudnienie nie pyta dziś, czym ma się zająć, lecz w pierwszej kolejności za ile mam to uczynić. Coraz mniej osób szkoli się i robi kursy.

O tym, że obecność ratowników nad zalewem jest konieczna, przekonuje także wójt gminy Jastrząb Andrzej Bracha. - Rok temu borykaliśmy się z ich brakiem nad naszym zalewem. Aby zadbać o ochronę, przeszkoliliśmy czterech naszych strażaków-ochotników. Ocalili życie tonącemu mężczyźnie - wspominał wójt.

W myśl przepisów, obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa kąpiącym się w wyznaczonych do tego miejscach spoczywa na zarządcach lub właścicielach obiektów - np. miastach, gminach czy prywatnych firmach. - Obecnie ci zarządcy z reguły ogłaszają przetargi na zapewnienie ochrony kąpiącym się. Nie oszukujmy się, większość oszczędza, więc wybierają najtańsze oferty, zgłoszone w przetargu. Mała cena nie zawsze jednak idzie w parze z jakością usług, czy liczbą wykwalifikowanych ratowników. Niewielu jest też zatrudnianych na umowę o pracę - zauważa Andrzej Drabik z radomskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Oszczędności, zagrożenia i mniejsza chęć pomocy

Z ratownikami wodnymi oraz trenerami pływania współpracuje Stowarzyszenie na rzecz Odnowy i Rozwoju Gminy Orońsko. - Zarządcy akwenów nie zabezpieczają odpowiednich środków finansowych na obsadę ratowniczą, chcą zatrudnić jedynie minimalną ilość ratowników wymaganą stosownymi rozporządzeniami (dwóch na kąpieliskach śródlądowych, a trzech na kąpielisku nadmorskim). Szczególnie w weekend jest ich zbyt mało. Zarządcy miejsc do kąpieli i kąpielisk chcąc jak najbardziej wykorzystać siłę roboczą ratowników za minimalne pieniądze umieszczają w specyfikacjach przetargowych żądanie wykonywania czynności porządkowych (np. obsługa parkingu, sprzątanie plaży po zakończeniu pracy itp.) - to jest oczywiście nie do przyjęcia. Oferowana jest zazwyczaj minimalna ustawowa płaca za godzinę, praca natomiast jest odpowiedzialna, często monotonna i niebezpieczna (z jednej strony zagrożenie związane z akcjami ratunkowymi, z drugiej z "podchmielonymi" agresywnymi plażowiczami) - tłumaczą Jarosław Molenda i Sylwester Różycki ze stowarzyszenia z Orońska.

Obaj wskazują też na względy społeczne. - Aktualnie w społeczeństwie zanika chęć pomocy innym na rzecz dbania o własne potrzeby i wygody, a tym samym minimalizuje się zainteresowanie pracą (nawet odpłatną) w organizacjach pozarządowych. Tymczasem w sporej większości przypadków ratownictwem wodnym zajmują się stowarzyszenia - wskazują.

Zobacz też: Co i ile pić, aby zaspokoić pragnienie w trakcie upałów? (Agencja TVN/x-news)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie