Andrzej Poneta. Ma 34 lata. Koordynator kaskaderów. Mieszka w Radomiu, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Interesuje się filmem, sztukami walki i wyczynową jazdą samochodem. Jako kaskader i aktor wystąpił między innymi w filmach: "Drogówka", "Dom zły", Róża", "Mój rower", "Generał Nil", "Tatarak", "Wenecja" czy "Afonia i Pszczoły". Grał też w serialach takich jak "Czas honoru", "Tajemnica twierdzy szyfrów", "Paradoks", "Ranczo" i wiele innych. Żonaty, ma dwie córki Zosię i Łucję.
O byciu kaskaderem marzył od zawsze. Szansa pojawiła się podczas studiów. Pewnego dnia do Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie studiował Andrzej Poneta zajrzał koordynator kaskaderów. - I tak zaczęła się moja przygoda z tym ważnym elementem sztuki filmowej, która trwa do dziś - opowiada nasz bohater.
NIE JEST LEKKO
Pierwszym filmem, w którym wziął udział był "Pieniądze to nie wszystko" z 1999 roku. Zagrał tam jednego z bandytów, którzy przyjechali po pieniądze do wieśniaków. Później była rola w "Przedwiośniu", gdzie wystąpił w tłumie z zawodowcami.
Jak mówi, bycie kaskaderem nie jest łatwe. Zaczyna się od noszenia materaców czy statystowania, pierwsze poważne zadania przychodzą dopiero później.
- Każdy się w czymś specjalizuje, jeden jest dobry w paleniu, inny w scenach z końmi czy w skokach - opowiada. - Moją specjalizacją jest jazda samochodem i sztuki walki, aktualnie szlifuję też jazdę na motocyklu.
Kaskaderstwo nie należy do najbezpieczniejszych zajęć, zdarzają się różne kontuzje czy wypadki. - Na szczęście nie tak często. Eliminujemy sytuacje podbramkowe, bo najważniejszy jest zdrowy rozsądek - mówi mężczyzna. - Kaskaderem jest ten, kto kilka razy trafi w to samo miejsce, wstanie i pójdzie do domu bez większego uszczerbku na zdrowiu.
Wszyscy muszą bardzo sobie ufać. - W scenach z paleniem to my jesteśmy najbliżej, gasić może tylko kaskader, mimo że akcje zabezpieczają strażacy - zdradza. - Używamy kombinezonów z Formuły 1, bo są praktycznie niepalne.
A jak żona przyjmuje pracę pana Andrzeja? - Drży, ale jest mocną kobietą, poznała mnie już jako kaskadera, gdybym to rzucił, mógłbym przestać jej się podobać - śmieje się radomianin.
WŁASNA EKIPA
Praca tak bardzo go pochłonęła, że sześć lat temu wspólnie z Maciejem Maciejewskim, stworzyli własną grupę kaskaderów i teraz szkolą młodych adeptów tej sztuki.
- Od pół roku sam mam już uprawnienia koordynatora kaskaderów - mówi Andrzej Poneta. - Chłopaki z Radomia bardzo dobrze się zapowiadają, mieli już debiut w "Czasie Honoru". Właśnie tam Leszek Kulig z Radomskiego Klubu Taekwondo zrobił ładny upadek ze schodów. Z bardzo dobrej strony pokazał się tam również Albert Odzimkowski. Do tego serialu wzięliśmy również Pawła Surdego z Szydłowca.
Wbrew pozorom to ciężka praca. Trzeba mieć wszystko wyćwiczone i wiedzieć jak się zachować w danej sytuacji.
- Przy pracy w "Czasie Honoru" musieliśmy zadbać o szczegóły historyczne, w scenach boksu musiały być elementy tej sztuki z lat 30-ych. Kiedyś to wyglądało inaczej niż obecnie - opowiada kaskader. - Pedantem pod tym względem jest Bogusław Wołoszański. Na planie "Tajemnicy twierdzy szyfrów", gdzie byłem dublerem aktora Pawła Deląga, bardzo dbał o takie szczegóły.
Ćwiczenia odbywają się w różnych miejscach, bo kaskaderzy szkolą się sami. Często wynajmują plac niedaleko Dęblina, gdzie mogą bezpiecznie przeprowadzić szkolenia i poćwiczyć.
RADOMIANIN W "DROGÓWCE"
Andrzej Poneta ma na swoim koncie udział w imponującej ilości filmów i seriali. Najlepiej pracuje mu się jednak z Wojciechem Smarzowskim. Miał okazję pracować z nim w "Domu złym", " Róży" oraz ostatnim filmie "Drogówka". Tam brał udział we wszystkich scenach z wyścigami samochodowymi.
- Dublowałem tam Arkadiusza Jakubika, który grał policjanta Bogdana Petryckiego - opowiada. - Wystąpiłem w scenie pościgu na dachu, byłem funkcjonariuszem wydziału wewnętrznego, który aresztuje komendanta na pogrzebie. Zagrałem też kierowcę ciężarówki w scenie z radiowozem, grał tylko Bartek Topa i Julia Kijowska, ale na plan przyszła cała obsada, bo każdy chciał to zobaczyć.
Jak mówi, u Wojciecha Smarzowskiego każdy chce grać.
- Bo to, co robi nie jest tanim efekciarstwem - mówi. - Pozwala każdemu włożyć cząstkę siebie w odegrane sceny, za co należy mu się wielki ukłon. To jedyny człowiek, który jakby mi zaproponował pracę za darmo, bez wahania bym się zgodził. Praca z nim to czyta przyjemność.
AKTORZY SZANUJĄ
Specjalnością "Smarzola" jest duże napięcie i szybki montaż.
- Kiedyś dostałem pierwszy raz scenariusz "Drogówki", był dużo bardziej rozbudowany jednak ze względu na czas został skrócony - mówi Andrzej Poneta. - Film zbliża się do dokumentu, jest dużo skrótów i podświadomych sygnałów. Ten film warto obejrzeć kilka razy, żeby wszystko wyłapać.
A jak układa się praca z aktorami?
- Bardzo dobrze, oni podchodzą do naszej pracy z szacunkiem - mówi kaskader. - Eryk Lubos jest moim wieloletnim znajomym, to sportowiec i dobry bokser. Bartek Topa na planie filmu był bardzo skupiony na swojej pracy, widać, że żył tym filmem. A Marcin Dorociński jest świetny, z nim nie można się nudzić.
Już wiadomo, że Andrzej Poneta weźmie udział w kolejnym filmie Wojciecha Smarzowskiego "Pod mocnym aniołem", według powieści Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem, do którego zdjęcia będą realizowane w Krakowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?