Rolnicy ze Skaryszewa nie chcą gazu z łupków. Boją się utraty ziemi?

Badania geofizyczne w regionie radomskim
W 25 gminach w regionie radomskim firma DPV Service prowadzi lub będzie prowadzić pomiary geofizyczne zgodnie z koncesją wydaną przez Ministerstwo Środowiska. Te gminy to: Jedlnia Letnisko, Gózd, Skaryszew, Radom, Iłża, Zakrzew, Jedlińsk, Przytyk, Tczów, Zwoleń, Kazanów, Stara Błotnica, Białobrzegi, Stromiec, Radzanów, Rusinów, Potworów, Klwów, Odrzywół, Lipsko, Ciepielów, Rzeczniów, Sienno, Chotcza i Solec nad Wisłą.

W gminie Skaryszew poszukiwania gazu z łupków prowadzi firma DPV Service, spółka zależna od węgierskiego Emfeszu - koncernu zajmującego się poszukiwaniem złóż gazu, wydobyciem i sprzedażą surowca. Same prace badawcze wykonuje warszawska spółka TDE Services. Poszukiwania gazu łupkowego odbywa się za pomocą geosond.

Polega to na tym, że na długości kilku co najmniej kilometrów rozciąga się kabel z zakopanymi w ziemię na głębokość 10-15 centymetrów sondami. Specjalistyczny samochód podążający trasą wyznaczoną przez rozłożony kabel odczytuje wskazania urządzeń rejestrujących mikrowstrząsy wywołane przez specjalistyczne pojazdy - wibratory. Na tej podstawie ustala się przekrój geologiczny ziemi, który stanowi podstawę do dalszych badań geologicznych. Wczoraj część rolników ze wsi Bogusławice i Kazimierówka w gminie Skaryszew nie zezwolili kierowcom samochodów wjechać na ich pola. Badania przerwano.

Obowiązkiem firmy, która prowadzi badania geologiczne na podstawie koncesji ministerstwa środowiska jest również dogadać się z rolnikami.

- Niektórzy z nich zgodzili się, inni nie. Myślę, że firma prowadząca badania podeszła trochę do problemu na skróty. Tym ludziom należały się bardziej wyczerpujące informacje na temat dokonanych zniszczeń i wypłaty odszkodowania - powiedział Ireneusz Kumiega, burmistrz Skaryszewa. Dodał, że władza samorządowa nie może zakazać prowadzenia takich badań, jeśli zgodził się na nie resort środowiska.

Rolnikom nie podobały się głębokie koleiny, które pojawiły się na rozjechane przez samochody pola. - Jest jedna prawidłowość. Tam, gdzie są bardzo słabe ziemie nikt nie protestował. Z kolei tam, gdzie jest bardzo dobra ziemia i ludzie żyją z gospodarstwa rolniczego pojawiają się głosy sprzeciwu. Ludzie pewnie boją się też trochę o przyszłość, bo niekoniecznie odpowiada im to, że ich ziemia może w niedalekiej przyszłości być przeznaczona na miejsce poszukiwań i wydobycia gazu - mówi Ireneusz Kumięga.