Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmawiamy z Izabellą Mosańska obchodzącą 25-lecie pracy w kulturze

Redakcja
Izabella Mosańska, radomianka, z wykształcenia pedagog, wiele lat pracowała w Gimnazjum numer 5. Jest znaną w Radomiu animatorką życia kulturalnego, opiekunem zespołów teatralnych. Działa w grupie poetyckiej "Eliksir”. Pisze wiersze, maluje i fotografuje. Jest autorką  kilku książek, wśród nich "Patroni radomskich ulic”. Jej motto: jeśli jest do zrobienia coś dobrego, mądrego, pożytecznego, ładnego – to trzeba to natychmiast zrobić.
Izabella Mosańska, radomianka, z wykształcenia pedagog, wiele lat pracowała w Gimnazjum numer 5. Jest znaną w Radomiu animatorką życia kulturalnego, opiekunem zespołów teatralnych. Działa w grupie poetyckiej "Eliksir”. Pisze wiersze, maluje i fotografuje. Jest autorką kilku książek, wśród nich "Patroni radomskich ulic”. Jej motto: jeśli jest do zrobienia coś dobrego, mądrego, pożytecznego, ładnego – to trzeba to natychmiast zrobić. Barbara Koś
Jej motto: jeśli jest do zrobienia coś dobrego, mądrego, pożytecznego, ładnego - to trzeba to natychmiast zrobić

Barbara Koś: Przyznam, że poniedziałkowa gala poświęcona pani osobie zaskoczyła mnie. Brawo! A jakie słowa padały:" Prowadzone przez panią w ciągu tych 25 lat amatorskie teatry były określane zawsze jako miejsca magiczne, skupiające osoby pełne pasji i chęci działania…." Możemy teraz spokojnie porozmawiać?

Izabella Mosańska : Syta sławy i zaszczytów spróbuję powiedzieć coś sensownego. Ale natchnienie mi się wyczerpało i działam jak przestarzały model telefonu komórkowego.

"Teatr ten różni się od innych tym, że każdy może do niego dołączyć. Nie ma castingów, egzaminów, przesłuchań - wszyscy chętni doświadczą w tym niezwykłym miejscu pozytywnej atmosfery i akceptacji". Dobre, nie? To może tak po polsku: jak się robi taki teatr?

- W 2006 roku przeszłam na emeryturę, zostawiłam w szkole mój pierwszy teatr - TEATRAMPEK, a jako osoba już prywatna - ale dokładnie przesiąknięta tą działalnością - zaproponowałam ówczesnemu dyrektorowi Resursy, Mariuszowi Pyrce, prowadzenie bardzo amatorskiego teatru dla wszystkich tych, którzy chcą występować, ale nie są aż tak uzdolnieni, tak odważni, tak sprawni żeby przejść przez sito przesłuchań.

Czyli teatr dla zwyczajnych pasjonatów

- No tak. Mariusz zrozumiał tę ideę. Udostępnił nam pomieszczenia na próby i spektakle, a przyjaźni temu pracownicy Resursy zapewnili obsługę sceny i widowni. I tak powstał NURT - czyli Niezależna Uczniowska Resursa Teatralna, gdzie grała młodzież z różnych szkół radomskich. Bardzo często byli to absolwenci mojego gimnazjum numer 5, którzy przyciągali do teatru swoich kolegów i koleżanki.

Z Resursy przeszliście do orkiestry.

- Kiedy Radomska Orkiestra Kameralna przejęła po Resursie salę koncertową, do grona przyjaciół mojej działalności dołączył dyrektor Maciej Żółtowski. I tak powstał kolejny teatr: Proscenium. Nazwałam go tak skromnie, ale aktorów przybywało w takim tempie, że nawet kiedy rozeszliśmy się po całej scenie, zaczęło się robić ciasno. Do młodzieży ze szkół i ośrodków wychowawczych dołączyła bowiem ekipa członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku, potem zespół podopiecznych z domów pomocy społecznej, warsztatów terapii zajęciowej, ośrodka dla dzieci niedowidzących - no i zrobiła się silna grupa w liczbie ponad 70 osób.

Żaden dyrektor teatru w Radomiu nie miał tylu aktorów.

- W związku z tą silną grupą musiałam zmienić mój sposób przygotowywania scenariuszy. Zaczęłam je tworzyć tak, by każdy mógł zagrać jakąś rolę. Często zdarzało się tak, że chętni zgłaszali się w trakcie prób, więc musiałam dla nich dopisywać chociaż po kilka zdań.

To sporo się pani napisała, bo przedstawień było wiele.

- Co roku wystawialiśmy co najmniej dwa przedstawienia; przy czym od sześciu lat jednym z nich jest koncert poezji, pieśni i słów Papieża Jana Pawła II w kolejne rocznice Jego śmierci. Biorą w nich udział wszyscy członkowie teatru. I tak pracowaliśmy, wystawiali różne przedstawienia - aż tu nagle któregoś dnia okazało się, że minęło 25 lat. I zrobił się przesympatyczny jubileusz, który zgromadził ogromną liczbę przyjaciół zarówno teatru, jak i mojej działalności.

Dziwi się pani? Wykonała pani kawał solidnej roboty.

- Ale ta działalność w ogóle nie byłaby możliwa, gdyby nie ci, którzy rozumieją potrzebę jej kontynuowania, którzy nie szczędzą niejednokrotnie dużego wysiłku i pomagają z tak wielką życzliwością. Jestem im ogromnie wdzięczna za tę pracę. Dzięki nim wszystkie przedstawienia mogą być dobrze zorganizowane, mają scenografię, oświetlenie i nagłośnienie. To nie są łatwe zadania i wszyscy pracownicy orkiestry mają pełne ręce roboty. Podziwiam ich bardzo, bo robią to z niezmienną ochotą, z uśmiechem, z sympatią. Specjalnie na mój jubileusz Krzysio Ciecieląg namalował bardzo pięknie mój portret - w kapeluszu, oczywiście.

Były jakieś akcenty niespodziewane tego wieczoru?

- Oczywiście! Mój 6-letni chrześniak, Filipek, zaproszony na bajkę wytrzymał dzielnie mój wstęp, wytrzymał początek przemówienia pana prezydenta Fałka, ale kiedy powiedział mi komplement "długo już panią obserwuję i podziwiam" - Filipek nie wytrzymał. - Niech się ten pan już nie gapi na ciocię, bo ja czekam na bajkę!". I tak zakończył się mój jubileusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie