Spór o przyszłość niepublicznego gimnazjum w Zwoleniu. Starosta wypowiada umowę najmu

- Nie mogłem inaczej, muszę przestrzegać prawa, a wiążą mnie przepisy w tej sprawie - rozkłada ręce Waldemar Urbański, starosta zwoleński. - Ale nasze dzieci, uczniowie gimnazjum, to nie są jakieś przedmioty, worki z kartoflami. Nie możemy ich z dnia na dzień pozbawiać siedziby - nie kryją żalu rodzice uczniów.

Od razu trzeba wyjaśnić, że dla liceum organem założycielskim jest starostwo, a niepubliczne gimnazjum powołało do życia Stowarzyszenie Absolwentów i Sympatyków Liceum Ogólnokształcącego. Dyrektorką gimnazjum jest Honorata Dziwisz, która też jest jednocześnie dyrektorem liceum. Wczoraj nie znalazła czasu, by z nami porozmawiać. Obie te szkoły łączy prawdziwa symbioza: kadra nauczycielska, jednego z najlepszych liceów w regionie, uczy jednocześnie gimnazjalistów.

- Gdy przed trzema laty powstawało gimnazjum mieliśmy obawy, czy posyłać tam nasze dzieci. To była nowa szkoła, bez dorobku, a przecież w Zwoleniu działa Publiczne Gimnazjum, ktore ma swoją renomę. Szybko okazało się, że gimnazjum działające w murach liceum świetnie sobie radzi. Nasze dzieci uczyły się chętnie, miały dobre wyniki - mówi jeden z rodziców uczniów niepublicznej szkoły.

Do gimnazjum zaczęły trafiać dzieci nie tylko ze Zwolenia, ale z całego powiatu, głównie te z najlepszymi ocenami na świadectwach, pchane przez ambitnych rodziców.

- Teraz nie wiemy, co będzie z naszymi dziećmi od 1 września. Gdzie będą się uczyć? - martwią się rodzice.

Starosta Waldemar Urbański, wyjaśnia, że samorząd powiatu planuje gruntownie zmodernizować budynek liceum, docieplić, więc rozpoczął starania o dotację na inwestycję.

- Mamy szanse na otrzymanie wsparcia finansowego z tak zwanych funduszy norweskich. Jednak warunkiem dofinansowania jest, że liceum nie może prowadzić działalności komercyjnej. Tymczasem niepubliczne gimnazjum wynajmuje w liceum pomieszczenia i płaci za to. Ta sprawa jest kluczowa, bo z powodu tego czynszu stracimy w ten sposób ponad 500 tysięcy złotych, jak nie wiecej, bo dochodzi jeszcze sprawa podatku VAT - mówi Waldemar Urbański.

Starosta zaznacza od razu, że w żaden sposób nie chce pozbawiać gimnazjum siedziby, bo wskazuje tej szkole inny adres.

- Mamy wolne pomieszczenia w internacie Zespołu Szkół Rolniczych. Jest tam dziewięć pracowni, świetlica, pokój dla nauczycieli, wszystkie pozwolenia Straży Pożarnej, czy Sanepidu. To zaledwie pięć minut drogi od liceum. Tam może działać niepubliczne gimnazjum - dodaje starosta.

Proponowana siedziba w internacie nie zachwyca ani rodziców, ani uczniów, ani tym bardziej nauczycieli. Tych ostatnich łatwo zrozumieć: uczą w liceum i dziś przejście z jednej klasy do drugiej nie nastręcza im problemów. Dla rodziców - to strata na wizerunku: w tej chwili ich gimnazjalne pociechy czują, że są pod okiem profesorów z liceum, a nie gdzieś w budynku internatu.

- Zagadkową sprawą jest to, że problem spada na starostwo, a nie widać zaangażowania samego Stowarzyszenia, które czeka i niewiele działa w tej sprawie - dodaje starosta.

Problem trafił rykoszetem do Rady Miasta, która miała zdecydować, czy włączy Niepubliczne Gimnazjum do swoich struktur oświatowych. Jednak na ostatnim posiedzeniu radni miejscy zwyczajnie... pominęli całą sprawę i nawet nie włączyli tego punktu do obrad.

Nietrudno zgadnąć, dlaczego sprawa Niepublicznego Gimnazjum stanowi kłopot dla radnych: gmina ma na głowie aż trzy gimnazja - w Sydole, Zwoleniu i Strykowicach, a każde z nich ma mało uczniów. W Zwoleniu uczy się nieco ponad 200 gimnazjalistów, a w niepublicznej placówce - 90. Gdy liczy się każdy etat nauczycielski, tworzenie nowej szkoły traci sens.