Strefa coraz lepiej zarabia. Będą nowe parkometry

Strefa będzie większa

Od 1 października radomska strefa płatnego parkowania będzie większa. Bilet trzeba będzie wykupić zostawiając samochód przy ulicy Stańczyka (przedłużenie ulicy Kilińskiego do ulicy Malczewskiego). Od 1 stycznia z kolei parkometry pojawią na ulicy Traugutta (od ulicy Waryńskiego do dworca) oraz na ulicy Planty (od ulicy Kościuszki do ulicy Traugutta).

Teraz w strefie stoją kilkuletnie parkometry. Są stare więc i częściej się psują, co więcej okazuje się, że trudno dokupić do nich części zamienne.

- Mieliśmy problemy, zwłaszcza w marcu, kiedy pogoda była zła, było wilgotno, parkometry odmawiały posłuszeństwa - mówi Kamil Tkaczyk, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu.

Nauczeni doświadczeniem urzędnicy postanowili tym razem operatorowi, postawić warunek. Parkometry mają być nowe i na gwarancji. Umowa z firmą, która teraz zajmuje się strefą wygasa z końcem tego roku. Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji do 28 września czeka na oferty chętnych do jej prowadzenia od przyszłego roku.

- Poprzedni przetarg był ogłaszany na ślepo - mówi Kamil Tkaczyk. - Wiedzieliśmy, jak duża jest strefa, ale dopiero teraz, po doświadczeniu tego półtora roku możemy wszystko dobrze skalkulować.

Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji wie już na przykład, że może od firmy, która będzie zajmowała się strefą oczekiwać także, że zajmie się ona utrzymaniem porządku na miejscach parkingowych.

- Chcemy, żeby zajęła się sprzątaniem i odśnieżaniem - wyjaśnia Kamil Tkaczyk.

Kamil Tkaczyk informuje, że w niektórych miejscach parkometrów będzie więcej. Jako przykład podaje ulicę Wałową. W przyszłym roku mają tam stać cztery urządzenia. Dodatkowe ma się też pojawić przy ulicy Słowackiego w okolicy "Łaźni".

Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji nabrał doświadczenia, a radomianie najwyraźniej przyzwyczaili się do strefy, bo do parkometrów wrzucają coraz więcej pieniędzy. Strefa jednym słowem coraz lepiej zarabia. Miesięcznie jest to 120 - 125 tysięcy złotych.

- To o około 35 procent więcej niż w styczniu - wyjaśnia Kamil Tkaczyk.