Szef drogowców w Radomiu już zwolniony z pracy. Kto objął jego stanowisko?

Tak było

Marek Czyż jest absolwentem Politechniki Świętokrzyskiej, inżynierem budownictwa o specjalności drogi i lotniska. W sierpniu 2000 roku wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu, w którym startowało ośmiu kandydatów. Wcześniej pracował w radomskim rejonie dróg krajowych Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych.

W środę przed południem ostatecznie zapadła decyzja prezydenta Andrzeja Kosztowniaka o odwołaniu Marka Czyża, dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu. Na fotelu szefa miejskich drogowców zasiadał od dziesięciu lat.

Spotkanie prezydenta Andrzeja Kosztowniaka z Markiem Czyżem odbyło się w magistracie w środę przed południem. Nieoficjalna informacja o jego odwołaniu pojawiła się już dzień wcześniej.

NA MOCY POROZUMIENIA STRON

- Pan Marek Czyż odszedł ze swojego stanowiska na mocy podpisanego porozumienia obu stron. Do 30 czerwca będzie przekazywał wszystkie obowiązki tymczasowemu dyrektorowi i musiał zakończyć sprawy rozpoczętych inwestycji - poinformował nas w środę sekretarz miasta Rafał Czajkowski.

Obowiązki szefa miejskich drogowców przejął tymczasowo Kamil Tkaczyk, który dotychczas odpowiadał w Miejskim Zarządzie Dróg i Komunikacji za komunikację oraz strefę płatnego parkowania niestrzeżonego.
LICZNE ZARZUTY KIEROWCÓW

W ostatnich latach pracę Marka Czyża krytykowało mocno wielu użytkowników dróg. Mieli oni zastrzeżenia przede wszystkim do przedłużających się remontów prawie wszystkich ulic, a także zastosowanych rozwiązań projektowych i jakości wykonania inwestycji.

Kilka lat temu dużo kontrowersji wywołała sprawa kolein, które pojawiły się po oddaniu przebudowanego skrzyżowania ulic Żółkiewskiego, Chrobrego i Mieszka I, czy też włączeniu nowej sygnalizacji świetlnej na przebudowanym rondzie Księdza Kotlarza.

W ostatnim czasie zastrzeżenia do oddawanych inwestycji mieli również policjanci. Drogowcy zasłynęli między innymi pomysłowością na ulicy Kozienickiej, gdzie na zakręcie w kierunku Kozienic zafundowali kierowcom prawdziwy slalom oraz miejsce przypominające zatokę przystankową, która ostatecznie została zlikwidowana na wniosek policji.