-Kołyma wciąż obfituje w złoto- mówił Jacek Hugo- Bader
(fot. Barbara Koś)
Spotkanie zatytułowano wprawdzie "Korespondent z Polszy", ale równie dobrze mogło się nazywać "Expressem przez świat". Gość poruszył tak wiele spraw i tak wiele problemów, że słuchaczom zapierało dech. Najciekawszym tematem jest jednak on sam, Jacek Hugo- Bader.
Reporter, podróżnik, pisarz, globtroter, jest postacią nietuzinkową. Inaczej nie zobaczyłby tego, co już widział i nie napisałby swoich książek. Miarą ich popularności jest tłum wielbicieli przybyły na spotkanie.
Anna Skubisz- Szymanowska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej chciała nadać spotkaniu zwyczajowy tok i porządek. Zadała nawet pytanie nasuwające się każdemu, kto przeczytał "Dzienniki kołymskie":- Po co pan pojechał na Kołymę?
I na tym pytaniu się skończyło. Gość odpowiedział bowiem takim potokiem słów, że i pytać było niesporo. Odpowiedź przemieniła się w monolog trwający ponad półtorej godziny.
Jacek Hugo- Bader opowiedział, w jaki sposób dostał się na Kołymę. To miał być najpierw wyjazd sponsorowany, a kiedy sponsor nie wypalił - pozostało poszukać innego.
- Zbyt dużo już przeczytałem o Kołymie, żeby rezygnować - mówił Jacek Hugo- Bader.
Pojechał z "Opowiadaniami kołymskimi" Warłama Szałamowa w ręku, albowiem nikt nie napisał piękniej i mądrzej od klasyka.
Potem jednak okazało się, że martyrologia łagrowa jest ważna, ale nie mniej ważna jest kołymska dzisiejszość.
W miarę opowieści podróżnikowi przypominały się różne rzeczy - przerywał więc wątek zaczynając następny i odruchowo zerkając na ekran, na którym pojawiały się fragmenty jego filmu z Kołymy.
-O, Kadykczan! - wołał nagle opowiadając, że Kadyczkan jest to nieistniejące już kołymskie miasto, z którego wygnano ludzi mrozem.
- Kiedy przy czterdziestu stopniach mrozu wyłączy się w domach ogrzewanie, żaden z mieszkańców nie pozostanie - opowiadał Jacek Hugo- Bader.
Tą niezwykle barwną opowieścią gościa kierowali też słuchacze, bo Hugo- Bader poprosił ich o to. Nawet więc kiedy trafiały się pytania "od Sasa do lasa" reporter zręcznie scalał je w całość.
Gość zapowiedział, że podpisze absolutnie wszystkie książki.
(fot. Barbara Koś)
- Rosjan często nie obchodzi ta historia, która interesuje nas - powiedział w pewnym momencie z żalem. - Oni mają to po prostu w dupie. Mówili: Jacek, daj spokój. To boli - wspominał dodając, że "jak boli, to się tego nie dotyka".
Słuchaczy zainteresowało też, że w Rosji nie można ot, tak zwyczajnie odmówić wypicia wódki, tłumacząc się, że za rano, albo że jest się świadkiem Jehowy albo abstynentem.
- Bo wiadomo, że wtedy nie pogadamy, że nie dotrę do najgłębszych pokładów człowieczej duszy. A rozmówca najciekawsze rzeczy opowiada na końcu. Nasza rozmowa musi się "perlić" - przekonywał Hugo-Bader, który na przykład z Jurijem Sałatinem przegadał dwie doby. To jego fotografia na starym motocyklu zdobi okładkę "Dzienników Kołymskich".
Były jeszcze wątki podróżnicze z Azji, którą reporter przejechał na rowerze, z Chin, w których "obcy białas" na rowerze czuje się źle, wątki o szamanach i laleczce szamance oraz wiele, wiele wątków, których słuchanie zajęłoby czas do rana.
Wielka kolejka, jaka ustawiła się po autografy do pisarza świadczyła, że Jacek Hugo - Bader zdobył szturmem serca radomskich czytelników.
A kolejka po autografy ustawiła się też nietuzinkowa…
(fot. Barbara Koś)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?