The Bill
The Bill
Grupa punkrockowa, powstała w 1986 roku w Pionkach.
W 1989 roku zespół nagrał pierwsze demo, a 4 lata później wydał pierwszą płytę - "The Biut". W kolejnym roku grupa wydała płytę "Początek końca", a w 1995 - "Sex 'n' Roll". W 1996 roku The Bill zawiesił swoją działalność na 4 lata. W roku 2000 zespół reaktywował się, chociaż jego działalność nie trwała długo - w roku 2001 nastąpił kolejny rozpad. Latem 2004 roku The Bill powrócił. Dwa lata później, w lipcu 2006 roku grupa nagrała materiał na płytę "Niech tańczą aniołowie", która została wydana 19 lutego 2007 roku. Najnowsza płyta to "Historie prawdziwe". Zespół gra w składzie: Dariusz "Kefir" Śmietanka - gitara, wokal, Gerard - gitara basowa, wokal, Sebastian Stańczak - gitara, Robert "Mielony" Mielniczuk - perkusja.
The Bill to kultowa kapela dla pokolenia wychowanego na muzyce Jarocina. Ostre teksty i mocna muzyka kapeli były przejawem buntu przeciw absurdom otaczającej rzeczywistości.
- Wydorośleliśmy, inna, bardziej dojrzała jest nasza muzyka, zmieniły się teksty - mówi Robert Mielniczuk. - To już nie jest klasyczny punk. Myślę, że raczej rock. Ale ciągle z punkowymi nutami.
ZACZYNAŁ OD PUDEŁEK
Robert Mielniczuk The Billa trafił w 1989 roku. Był już wtedy studentem Szkoły Głównej Służb Pożarniczych w Warszawie.
- Ze swoim zespołem zagraliśmy na jakichś juwenaliach, usłyszeli mnie wtedy ludzie z The Billa. Zaproponowali, żebym z nimi grał - opowiada nasz rozmówca.
To były lata największej popularności kapeli. Zdobyli między innymi drugą nagrodę publiczności Festiwalu w Jarocinie. Ich debiutancka kaseta "The biut" sprzedała się w nakładzie 60 tysięcy egzemplarzy!
The Bill powstał w Pionkach, z tego miasta pochodzi też Robert Mielniczuk. Tam też zaczynał swoją przygodę z muzyką. Jako 15 - letni chłopak poczuł, że perkusja to jest to.
- Zawsze lubiłem ostrą muzykę, zaczynał się mój bunt. Kiedy byłem w ósmej klasie poczułem, że mógłbym grać na perkusji - wspomina Robert Mielniczuk. - Perkusję zrobiłem z pudełek po butach, pałeczki też sam sobie wystrugałem. Uczyłem się słuchając kawałków rockowych kapel.
Później Mielony jeździł na lekcje do Warszawy, grał w pionkowskim domu kultury. W technikum występował na szkolnych akademiach, w szkole pożarniczej miał swój zespół i uczył grać innych.
BO LICZY SIĘ MUZYKA
Zawsze jednak lubił mocne uderzenia, ostre riff i wyraziste teksty. Punk lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to był jego nurt w muzyce rockowej. Jak mówi jednak jego bunt nigdy nie był bezmyślny. Nie odrzucał wszystkiego tylko to, co było absurdem. Nidy nie był punkiem z irokezem, agrafkami i kolczykami w uszach.
- Nie mam tatuaży, zresztą tak, jak pozostali muzycy z zespołu - mówi Robert Mielniczuk. - Na koncerty zawsze byliśmy ogoleni, schludnie ubrani. Nikt z nas nic nie brał. Ja nawet nie palę papierosów, w ogóle nie piję. Na koncert nigdy nie wyszliśmy po alkoholu. To dla nas bez sensu. Wiem po, co uderzam w talerz, ile w to włożyć serca, albo złości. Kiedy ma być ironicznie, kiedy się śmiać. Irokez, skóra i tatuaż to nie punk, musi być coś więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?