Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W jednym miejscu tysiąc ludzi! Jak żyją uchodźcy z Ukrainy w Sielpi? Oto cała prawda. Zobaczcie zdjęcia

Marzena Smoręda
Marzena Smoręda
Ola i Mateusz Stańczykowie - współwłaściciele ośrodka Łucznik w Końskich. U nich mieszka kilkuset uchodźców. Więcej o życiu 1000-osobowej grupy z Ukrainy w Sielpi na kolejnych zdjęciach.
Ola i Mateusz Stańczykowie - współwłaściciele ośrodka Łucznik w Końskich. U nich mieszka kilkuset uchodźców. Więcej o życiu 1000-osobowej grupy z Ukrainy w Sielpi na kolejnych zdjęciach. zdjęcia Mikołaj Opatowski
Prawie tysiąc Ukraińców uciekających przed wojną znalazło swój tymczasowy dom w Sielpi, znanej i pięknej miejscowości wypoczynkowej koło Końskich. Kobiety z dziećmi przebywają tu już prawie od miesiąca. Jak wygląda ich codzienne życie i jaka czeka ich przyszłość?

Tysiąc uchodźców z Ukrainy w Sielpi. jak żyją?

Sielpia – znany na całą Polskę kurort to obecnie największe w województwie świętokrzyskim skupisko uciekinierów z Ukrainy. 950 z nich przyjęło do istniejących tu ośrodków wczasowych kilku przedsiębiorców, wiele osób zaprosiło uchodźców pod dach prywatnych domów.

360 Ukrainek, wśród nich 140 dzieci, mieszka w Ośrodku Wypoczynkowym Łucznik w Sielpi. Tu w jednym miejscu przebywa ich najwięcej w całym regionie świętokrzyskim. Mają zapewniony byt i mieszkają w wygodnych pokojach z łazienkami, balkonami. Jak mówią, czują się tu wręcz komfortowo.

- W tej chwili w naszym ośrodku jest już komplet ludzi. Nikogo więcej nie możemy przyjąć. Ale teraz ruch uchodźców jest już niewielki. Przez dwa tygodnie, od 5 marca, zjeżdżali tu tłumnie, obecnie trafiają do nas jedynie rodziny kobiet, które są już naszymi gośćmi. Wyjeżdża stąd bardzo niewiele osób, bo widzieli w telewizji, internecie, co dzieje się w wielkich miastach. Wiedzą jak wygląda sytuacja w Warszawie czy Berlinie, gdzie z powodu tłoku nie da się nawet wyjść z pociągu na peron, i rezygnują z wyjazdu. Byli tacy, którzy pojechali, na przykład do Krakowa i szybko wrócili do nas z powrotem. Czują się tu dobrze i doceniają to i są bardzo wdzięczni za pomoc – mówi Mateusz Stańczyk, współwłaściciel Ośrodka Wypoczynkowego Łucznik w Sielpi, który ze swoją żoną Olą od miesiąca pracuje przy uchodźcach po 14 godzin na dobę, by jak najlepiej się nimi zaopiekować.

Wśród tymczasowych mieszkańców Sielpi są ludzie niemal ze wszystkich zakątków Ukrainy: z Kijowa, Charkowa, Czernobyla, Białej Cerkwi czy Wasylkowa i wielu innych miejsc. Bardzo wielu z nich doświadczyło całej grozy wojny.

- Uciekali w pośpiechu spod bomb, bez żadnego bagażu. Niektórzy spędzili trzy dni na stojąco w zatłoczonym pociągu, w którym jechało 1200 osób. Na razie są zdani na naszą pomoc. Niestety, perspektywy dla nich są w tej chwili fatalne. Słyszałem, że nawet jeśli zakończy się wojna w Ukrainie samo rozminowywanie kraju potrwa bardzo długo – mówi Mateusz Stańczyk.

Historii chwytających za serce można w Sielpi usłyszeć wiele. - Słyszałem bardzo smutne i wzruszające opowieści o zrujnowanych dużych majątkach, firmach, karierach zawodowych. Ale największy ból odczuwają kobiety, tęskniąc za swoimi mężami, synami, braćmi i martwiąc się o ich los. Śledzą wiadomości w telewizji, ale że źle się dzieje w ich miastach wiedzą także z alertów o zagrożeniach w Ukrainie, które dostają SMS-em na telefon. Czekają tylko na jedno – wieści o zakończeniu wojny i możliwości powrotu do ojczyzny. Na to jednak na razie się nie zanosi – mówią państwo Stańczykowie i opowiadają o codzienności uchodźców z Sielpi.

- Starają się jakoś poukładać sobie życie, więc z rana, po śniadaniu, matki, babcie, ciocie odprowadzają dzieci do szkolnego busa czy inny autobus do szkoły, a potem jadą do Końskich, aby załatwiać swoje sprawy. Na przykład złożyć wniosek o nadanie numeru PESEL, o świadczenie 500 plus czy 300 plus, założyć polskie konto w banku, wykupić receptę czy pójść do lekarza, iść do kantoru czy na małe zakupy. Są tu ludzie, posiadający jakieś pieniądze, ale trafili także tacy, którzy nie mają przy sobie nawet grosza, bo uciekali w pośpiechu z bunkra. Są zdani wyłączni na naszą pomoc, więc dary, które napływały do nas przed tygodniami, bardzo pomogły. Uchodźcom w Sielpi stworzono dobre warunki do życia, co sami podkreślają w rozmowach, dziękując Polakom za wielkie serce – mówi Mateusz Stańczyk.

Właściciel ośrodka opowiada, że ukraińscy goście, jak mogą, tak chcą się Polakom odwdzięczyć, pomagać. Dbają o czystość i porządek w miejscach wspólnych w ośrodku, porządek w pokojach, dyżurują na salach, w których odbywają się lekcje języka polskiego, zabawy dla dzieci, koncerty, projekcje filmów w języku ukraińskim.

Największym przyjacielem uchodźców jest internet. - Spędzają w sieci bardzo dużo czasu. Do naszego wi-fi podłączonych jest w sumie 270 urządzeń i na nich przez cały czas Ukraińcy śledzą informacje ze swojego kraju. Mają darmowe polskie karty SIM – opowiada przedsiębiorca.

Pomysłu i perspektyw na życie nie mają. - Przede wszystkim chcą wrócić na Ukrainę, ale póki co usilnie szukają pracy, pytają gdzie się da o zatrudnienie. Byli u nas pracownicy urzędu pracy, przedstawili oferty zatrudnienia, pokazali jak załatwiać sprawy związane z pracą. Dzięki temu uchodźcy sami już załatwiają wiele spraw w Końskich. Jeżdżą tam za darmo busem, albo ja osobiście wożę kobiety do miasta. Komunikacja prywatna kosztuje, a one nie mają pieniędzy – mówi Mateusz Stańczyk.

Zobacz galerię zdjęć z życia uchodźców z Ukrainy w Sielpi

Jeśli chodzi o kuchnię, Ukraińcy mają swoje smaki i ulubione potrawy. - Bardzo lubią na przykład ziemniaki. Jedzą ich naprawdę dużo. Przysmakiem są parówki. W Ukrainie podaje się je podobno nawet na obiad. Uchodźcy lubią też różne wędliny, nie przepadają jednak za jajecznicą. Dostają u nas trzy posiłki dziennie. Dla dzieci mamy ciasta, cukierki i inne słodycze, które przywożą różni ludzie. Maluchy przepadają za łakociami, które powoli się kończą. Pomocy jest teraz coraz mniej. Na początku podjeżdżał tu samochód za samochodem z darami, teraz mało kto pomaga. A zapasy się kończą. Potrzebujemy wszystkich artykułów spożywczych, chemicznych, środków higieny osobistej. Sami kupujemy wiele rzeczy, ale nie sposób sprostać takiemu wyzwaniu – mówi Mateusz Stańczyk.

Dzieci jest w Łuczniku bardzo dużo. - W sumie jest tu 140 dzieciaków w różnym wieku. Są grzeczne, widać, że słuchają we wszystkim swoich matek, babć. Nie ma z nimi żadnego kłopotu, ponieważ są pod stałą opieką. Dzieci w wieku szkolnym mają lekcje zdalne prowadzone przez ukraińską szkołę, inne jeżdżą już do okolicznych szkół. Do Szkoły Podstawowej w Dziebałtowie wozi dzieciaki bus szkolny, do placówek w Końskich dzieci jeżdżą komunikacją miejską, która ma być prawdopodobnie od 1 kwietnia darmowa – opowiada Mateusz Stańczyk.

Ukraińskie kobiety, jak mogą tak urozmaicają sobie czas. - Mamy tutaj fryzjerkę, manicurzystkę. Mąż kupił paniom maszynkę do strzyżenia włosów, lampę UV do paznokci. Potrafią nawet koloryzować sobie włosy. Bywa, że na te zabiegi jest kolejka chętnych. Praca zawodowa z pewnością rozwiązałaby wiele finansowych problemów pań, ale jest to w tej chwili trudne. Dla kobiet z dziećmi ciężko będzie znaleźć zatrudnienie – mówi pani Ola Stańczyk.

Ukraińcy przywieźli do Sielpi wiele zwierząt. - Przede wszystkim ratowali swoje psy, ale przywieźli do nas też koty, fretkę, szynszylę. Jedna z kobiet, która przyjechała ze Lwowa i pozostawiła tam psa, gdy tylko dowiedziała się, że można je przewozić do Polski, wróciła do Lwowa po swego pupila. Zwierzęta mieszkają w pokojach z właścicielami. Jedzenie dla nich na razie mamy, ale powoli się już kończy. Apelujemy więc o pomoc, przyda się w Sielpi dosłownie wszystko – prosi o pomoc Mateusz Stańczyk.

Ukraińców w Sielpi odwiedza ksiądz katolicki z Węgrzyna, odprawia mszę świętą w każdą niedzielę o godzinie 15. I chociaż uchodźcy są w większości prawosławni, niektórzy chodzą na to spotkanie.

- Zbliża się Wielkanoc, więc urządzimy ją w Łuczniku. Ukraińcy na pewno zaangażują się w przygotowania. W ten sposób poznamy wzajemnie swoje świąteczne tradycje – mówią właściciele.

Zobacz galerię zdjęć z życia uchodźców z Ukrainy w Sielpi

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W jednym miejscu tysiąc ludzi! Jak żyją uchodźcy z Ukrainy w Sielpi? Oto cała prawda. Zobaczcie zdjęcia - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie