MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Szydłowcu dzieci katowały koty na podwórku

Piotr KUTKOWSKI [email protected]
- Rany kotki na szczęście się wygoiły, ale ślady oparzeń pozostały – mówi Kamila Piekut.
- Rany kotki na szczęście się wygoiły, ale ślady oparzeń pozostały – mówi Kamila Piekut. Łukasz Wójcik
Na osiedlu w Szydłowcu dzieci bawiły się rzucając kociętami, a jeden z chłopców przypalał matce zwierząt uszy. Sprawcy katuszy nie będą mieli z tego powodu kłopotów, kłopoty ma natomiast osoba, która zaopiekowała się zwierzakami.
Okaleczona kotka czeka teraz na nowego opiekuna.
Okaleczona kotka czeka teraz na nowego opiekuna.

Okaleczona kotka czeka teraz na nowego opiekuna.

Kamila Piekut mieszka w Radomiu, jest miłośniczką zwierząt, współpracuje także z międzynarodową organizacją "Viva", która zajmuje się niesieniem im pomocy i interwencjami oraz organizowaniem różnych akcji.

- 1 września odebrałam alarmujący telefon - mówi Kamila Piekut - Z przekazanych mi informacji wynikało, że na jednym z osiedli w Szydłowcu chłopiec okaleczył kotkę, a jej kociętami rzucano "dla zabawy". Gdy pojechałam tam odnalazłam miejsce przy garażach, gdzie koty miały schronie. Leżały tam trzy małe kocięta. Później przyszła ich matka. Miała bardzo okaleczone uszy - widoczne na nich były poparzenia.

Według Kamili Piekut obecne na osiedlu dzieci opowiedziały, kto, kiedy i w jakich okolicznościach okaleczył kotkę, wskazały też miejsce zamieszkania chłopca, który miał to uczynić. Mówiły także o innych przypadkach znęcania się nad zwierzętami.

- Zabrałam kotkę i jej małe do siebie do domu - relacjonuje Kamila Piekut - Na szczęście udało się je uratować, jednak śladem po tym co się stało, są bardzo okaleczone uszy kocicy.

Działacze "Vivy", gdy dowiedzieli się o sprawie, chcieli sprawić, by miała ona swój sądowy finał. Okazało się, że jest to niemożliwe.

- Nieletni świadkowie mogą uczestniczyć w postępowaniu tylko za zgodą swoich opiekunów prawnych, a ci nie wyrazili na to zgody. Odwiedziłam też dom chłopca, który został wskazany jako sprawca okaleczenia. Nie przyznał się, mówił, że nic o tym nie wie. Bardzo źle potratowali mnie jego rodzice, dla których problemem nie był ich syn, a ja, bo niesłusznie go oskarżałam - podkreśla Kamila Piekut.

Według niej lekarz weterynarii, który się kotką zajął zmienił swoje nastawienie po tym, jak dowiedział się, że ma również sporządzić obdukcję.

- Mówił, że nie chce być ciągany po sądach. Widząc jak sprawy się mają "Viva" wycofała się z sadowych zapowiedzi co oznacza, że nikt nie poniesie konsekwencji za tak drastyczne znęcanie się nad zwierzętami.

Kłopoty mam natomiast ja, bowiem o ile kocięta udało mi się wydać w dobre ręce, o tyle nie wiem, co zrobić z ich matką. W moim mieszkaniu mam już dwa wzięte wcześniej ze schroniska koty, które nie tolerują obcych, a w schronisku odmówiono mi przyjęcia kotki tłumacząc to panującymi tam chorobami. Pozostało mi zatem tylko apelować do ludzi, aby ktoś się nią zaopiekował. Również o to, by ktoś widząc takie sytuacje nie pozostawał obojętny i natychmiast reagował - dodała Kamila Piekut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie