- Wytniemy tylko te drzewa, które rzeczywiście są chore i zagrażają mieszkańcom - zapowiadał na konferencji prasowej wiceprezydent Radomia Konrad Frysztak. - Byliśmy zszokowani ilością decyzji dotyczących wycinki drzew. Ale te decyzje zapadały bez udziału Urzędu Miejskiego, wręcz za naszymi plecami - mówiła Grażyna Krugły, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego wyjaśniając mechanizm wydawania zgody na wycinkę drzew.
Otóż decyzje w tej sprawie za zgodą zazwyczaj wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wydawały samorządy ościenne dla Radomia - wójt gminy Kowala, bądź Jedlińska, albo starosta białobrzeski bądź kozienicki. - Miasto nie mogło wydawać decyzji w swoich sprawach, dlatego wydawanie takich pozwoleń na wniosek Samorządowego Kolegium Odwoławczego było w gestii innych organów samorządowych - wyjaśniała Grażyna Krugły. Wnioski w sprawie wycinki składał Zakład Usług Komunalnych pod kierownictwem Andrzeja Kielskiego, który po zmianie władzy w radomskim magistracie ustąpił miejsca nowemu dyrektorowi Grzegorzowi Jandule.
Ten po objęciu stanowiska postanowił przyjrzeć się polityce wycinania drzew w mieście w ubiegłych latach. Liczby były porażające. Tylko w ubiegłym roku na terenach miejskich wycięto 337 drzew, głównie w parkach, które były poddawane rewitalizacji. Okazało się, że "wyrąb" parków miał być kontynuowany. W Zakładzie Usług Komunalnych na realizację czekają zatwierdzone wnioski wycinki 176 drzew, w tym 55 w Parku Kościuszki, 25 w Leśniczówce 25 i na Plantach 95.
- Ta liczba jest zatrważająca. Przyjrzymy się każdemu drzewu i pod topór pójdą tylko te, które są chore - obiecywał Konrad Frysztak. Zapewniał też, że miasto przyjrzy się polityce wycinki drzew prowadzonej na wniosek Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Ta z kolei instytucja chce w najbliższym czasie wyciąć w mieście 100 drzew w pasie drogowym.
Z wypowiedzi Grażyny Krugły nie wynika jednak, że Radom za kilka lat nie stanie się pustynią. Wnioski o zezwolenie na wyrąb drzew mogą bowiem składać właściciele prywatnych posesji, spółdzielni mieszkaniowych, a zdaniem szefowej Wydziału Ochrony Środowiska jest jeszcze dużo drzew, które można uznać za chwasty miejskie. - Na dobrą sprawę topole i klony jesionoliste powinny być usunięte po 50 latach. Ich miejsce powinny zająć inne drzewa, mniej inwazyjne, nie zagrażające infrastrukturze i mieszkańcom - powiedziała Grażyna Krugły.
Dodała jednak, że wnioski o wycinkę będą wydawane z umiarem. Gdyby zezwolić bowiem na wycinkę wszystkich topoli to na terenie Radomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zniknęłaby większość drzew.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?