Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zerwany dach, życie w strachu - rodzina z gminy Orońsko w dramatycznej sytuacji! (zdjęcia)

Piotr STAŃCZAK, [email protected]
Wciąż żyjemy w strachu - mówi Marta Banaśkiewicz, pokazując zerwany dach domu.
Wciąż żyjemy w strachu - mówi Marta Banaśkiewicz, pokazując zerwany dach domu. Piotr Stańczak
Chronów, miejscowość położona około pięć kilometrów od Orońska i trasy krajowej numer 7, wita nas słońcem, senną wręcz atmosferą, którą na chwilę przerywa przejeżdżający kombajn. Ściernisko służy nam jako droga dojścia do wsi z Chronowa Kolonii. Czas żniw, niby nic we wsi o tej porze roku nadzwyczajnego.

Wychodzimy z polnej drogi na chronowską ulicę. Dom Banaśkiewiczów rzuca się w oczy. Nie tylko dlatego, że to okazały dom. Widok przykuwają plandeki, folie na szczycie. Przyczepione w miejscu, gdzie jeszcze 19 lipca około godziny szesnastej znajdował się dach.

CHMURA, GRAD, POTWORNY HUK

Wita nas Marta Banaśkiewicz, mieszkająca na piętrze budynku. W kuchni rozmawia akurat ze swoją siostrą. Jej mąż przebywa w pracy zagranicą. Dwie córki siedzą w sąsiednim pokoju ze swoim kuzynem.

Kobiecie łamie się głos, gdy pytam o pamiętną burzę. - Popołudnie spędzaliśmy jak każde inne. Przygotowywałam dżem. Spoglądałam tylko co jakiś czas w okno, widziałam, że od strony Łazisk nadchodzą ciemne chmury. Wiedzieliśmy, że do nas nadciąga burza - mówi, chwilowo spokojnie.

Więcej emocji rysuje się na jej twarzy, gdy przechodzimy do późniejszych wydarzeń. - Spadł grad, widziałam, co robił z kwiatami na zewnątrz, jabłonią. Skuliłam się pod ścianą. Nagle usłyszeliśmy potworny huk. To był odgłos zrywanej połowy dachu. Komin znalazł się obok, na chodniku... To wszystko trwało kilka minut. Teściowa widziała z okna na dole coś w rodzaju trąby powietrznej! - opowiada pani Marta.

HORROR W NIEDZIELĘ I SOBOTĘ

Zapada chwilowa cisza. Kobieta spogląda w to samo okno w kuchni. - Strażacy, którzy wtedy dotarli na miejsce, zabezpieczyli tę część dachu plandeką. Sześć dni później, w ostatnią sobotę znów przeżyliśmy horror. Kolejna burza przyniosła strach, wiatr zrzucił ze szczytu wspomnianą plandekę, znów potrzebowaliśmy ratunku - kontynuuje Banaśkiewicz.

Strach towarzyszy jej oraz rodzinie praktycznie codziennie. Ukojenie emocji przynosi tylko senna, słoneczna pogoda. Gdy wiatr jest słabszy. O takiej długotrwałej sielance można sobie jednak tylko pomarzyć. Anomalia pogodowe dają znać o sobie. Każdy podmuch wiatru powoduje u domowników wyostrzeżenie zmysłów. Siedzimy chwilę w kuchni, rozmawiamy, proszę, pani Marta zastanawia się, kiedy będzie można odbudować dach. Wchodzimy na strych, chcę obejrzeć zniszczenia od środka.
Szybko na dół - kolejna burza!

Kawałki gruzu, drewna, deski, trochę materiałów budowlanych, rolka folii, drabina obok jednej ze ścian. U góry folia i plandeka. Niczym pobojowisko. Tak, to żywioł zostawił swój ślad. Nie pozwolił naprawić zniszczeń, bo kilka dni później znów dał o sobie znać.

- Tak to właśnie wygląda... - mówi smutnym głosem pani Marta. Udało się wykonać nowy komin, ale przed rodziną jeszcze wiele pracy. - Dom liczy sobie jakieś 30 lat, ja mieszkam tu od siedemnastu. Odnowiliśmy budynek z mężem, dach położyliśmy w 2011 rok. Nigdy nie doświadczyliśmy takiego kataklizmu - wspomina.

Naszą rozmowę przerywa w pewnym momencie coraz mocniejsze łopotanie folii. Na zewnątrz zmaga się wiatr, krople niewielkiego jeszcze deszczu zderzają się z materiałem zabezpieczającym dach. - Schodźmy szybko na dół, zaczyna się kolejna burza... - mówi drżącym głosem kobieta.

- Mamo znów się zaczyna! - młodsza córka pani Marty, Natalia, ma już łzy w oczach. Kobieta, jej siostra, starsza córka oraz jej syna wybiegają na zewnątrz. Próbują zabezpieczyć folią zakupione już na odbudowę dachu drzewo. Pomagamy im, łatwo nie jest. Wiatr hula rzucając materiał na wszystkie strony. Sytuacja jest opanowana dopiero, gdy przyciskamy folię do podłoża za pomocą cegieł oraz starych opon. Kilka minut pospiesznej interwencji pozwala przekonać się - prawda, że w minimalnym stopniu - co domownicy przeżywają tu na każdym kroku.

ŁOPOCZE FOLIA, ŁOPOCZĄ EMOCJE

- Nie zrozumie nas nigdy ten, kto czegoś podobnego nie doświadczył - dodaje pani Marta, nerwowo spoglądając jednocześnie na szczyt budynku. Tam folia także łopocze, wiatr szarpie nią, na szczęście nie jest na tyle mocny, aby poderwać materiał do góry. Rodzina zdana jest na łaskę i niełaskę nieprzewidywalnego żywiołu.

Przebywając w domu wszyscy nasłuchujemy co chwila, co dzieje się na zewnątrz. Dochodzi godzina czternasta, pogoda się uspokaja, podobnie jak emocje. - Przeżywamy dramat, dzieciom potrzebna jest pomoc psychologa. Ot, takie mają wakacje... Wszyscy zresztą żyjemy w ciągłym napięciu, strachu - opowiada kobieta.

DZIEWCZYNY Z SUKCESAMI BOJĄ SIĘ O JUTRO

Ona nie pracuje. Utrzymują się z tego, co zagranicą zarobi mąż. Z córek jest bardzo dumna.
Natalia, uczennica drugiej klasy orońskiego gimnazjum bardzo dobrze się uczy, ma świadectwo z "czerwonym paskiem", jest także czołową sportsmenką w szkole. Starsza, Anita to świeżo upieczona licealistka. Cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów, które wymaga żmudnego leczenia.
Jak dotąd wyjazd z córką do sanatorium pozostawał dla pani Marty w sferze marzeń. Starsza latorośl to laureatka wojewódzkiego konkursu literacko-plastyczno-fotograficznego. Podczas gdy wiele ich rówieśniczek chłonie teraz wakacyjnych atrakcji, siostry boją się o dom, swoich bliskich. Z niepokojem patrzą na burzowe chmury nadchodzące do wsi z innych stron, czekają na włączenie prądu po kolejnych wichurach.

TYLKO CZTERY TYSIĄCE...

- Aby odbudować dach musimy się zapożyczyć. A co z kupnem szkolnych podręczników? Do rozpoczęcia nauki pozostał przecież raptem miesiąc. Mamy też wiele innych wydatków - dodaje mama nastolatek.
Po zdarzeniu 19 lipca na miejsce przyjechała gminna komisja. Wyceniła szkody u Banaśkiewiczów na 15 tysięcy złotych. Okazuje się, że takiej kwoty rodzina jednak nie dostanie. - Możemy jej przekazać z własnego budżetu najwyżej 4 tysiące złotych. Niestety, na więcej nas nie stać. Gmina nie otrzyma bowiem dofinansowania z rządowego programu usuwania skutków klęsk żywiołowych - tłumaczy wójt Orońska Henryk Nosowski.

- Dlaczego? - pytamy. - Ponieważ wartość szkód w całej gminie po tamtej burzy nie przekroczyła 44 tysięcy złotych - odpowiada wójt. - Jeśli pani Banaśkiewicz przedstawi nam faktury za wykonane roboty, zakupione materiały, zwrócimy jej cztery tysiące - dodaje. Jak twierdzi, gdyby Orońsko zakwalifikowało się do rządowego programu, pomoc sięgnęłaby sześciu tysięcy.

O chorobie Anity Banaśkiewicz, jak również tym, że na parterze mieszka jeszcze starsza kobieta oraz druga rodzina (ma małe dziecko, drugie jest "w drodze") dowiedział się od nas. Polecił, aby poszkodowani zgłosili się po wsparcie także do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie