Iron Camp w Podolu koło Opatowa. Był Adolf Kudliński, wykłady o survivalu i pokazy łucznicze [ZDJĘCIA]
Iron Camp w Podolu koło Opatowa. Był Adolf Kudliński, wykłady o survivalu i pokazy łucznicze [ZDJĘCIA]
Mówi Grzegorz Wrzesień, organizator
W Podolu obok Opatowa odbywa się Iron Camp, wydarzenie, na które przyjechali ludzie z całej Polski - miłośnicy survivalu, wędkarstwa i tak zwani preppersi, to znaczy osoby przygotowujące się na przetrwanie w najtrudniejszych warunkach.
- Iron Camp to inicjatywa, która ma na celu wzbudzić zainteresowanie survivalem i prepperingiem. Chodzi o to, by nauczyć się nie tylko sztuki przetrwania, ale także czynności takich, jak wekowanie słoików, marynowanie mięsa, hodowla zwierząt domowych. To wszystko pomaga przetrwać w trudnych sytuacjach - mówił Grzegorz Wrzesień, jeden z organizatorów wydarzenia, prezes koła numer 23 Polskiego Związku Wędkarskiego w Opatowie.
Na początku wykład o jedzeniu płazów i gadów oraz niekonwencjonalnych sposobach łowienia ryb wygłosił Łukasz Tulej, prowadzący jedną ze szkół survivalowych w Warszawie. Wszyscy dowiedzieli się, jak przy pomocy zwykłego sznurka złowić rybę na śniadanie.- Można to robić nawet gołymi rękoma - przekonywał Łukasz. Swoje wystąpienie poparł licznymi przykładami ze swoich wypraw, między innymi do Amazonii i Mongolii.
Gościem honorowym był Adolf Kudliński, znany w całej Polsce preppers z Orzechówki w gminie Bodzentyn. Opowiadał o zagrożeniach współczesnej cywilizacji i o tym, jak przetrwać w warunkach nadzwyczajnych.
- Mam słoiki z mięsem z 1993 roku. Mimo prawie 30 lat nadają się do jedzenia. Kiedyś przyjechała do mnie ekipa filmowa. Chciałem ich tym poczęstować, ale przestraszyli się słoika. W latach 50. przygotowywanie w ten sposób mięsa było powszechnie znaną umiejętnością. Jednak wraz z pojawieniem się lodówek, zanikło - mówił Adolf Kudliński.
Zaapelował o czujność w obliczu przyszłych katastrof, jakie mogą nadejść. - Budujcie magazyny żywności i leków. Wkrótce będą nam potrzebne. Budujcie bunkry i ukrycia. Uczcie swoje dzieci jak przetrwać, jeśli weźmiecie 10 procent tego, co wam mówi dziadek Kudlinski, kiedyś wam się to przyda. Byłem we Wrocławiu w 1997 roku podczas „Powodzi Stulecia” i widziałem jak to wygląda, jacy są ludzie. Za butelkę wody brano po 25 złotych. Jak zamkną nam supermarkety to co będziemy jeść? Trawę? - pytał.
- Jedzmy jajka, smalec, słoninę i masło. To jest zdrowe jedzenie, bez trucizn. Nie jakaś szyneczka. Mam 70 lat i raz byłem w szpitalu na szyciu palca. Nigdy nie byłem chory. Kupujecie szyneczkę w folii na której jest napisane, że zawartość jest z beczki. Ona tak widziała beczkę, jak ja ufoludki - grzmiał Kudliński. Według niego, ważne jest także posiadanie broni. - Uczcie się jej obsługi i pozyskujcie ją. Nawet, jak będziecie mieli żywność, to bez broni ktoś do was przyjdzie i was złupi. Są legalne sposoby pozyskiwania broni. Obronność jest rzeczą obywateli, waszą. Każda gospodyni powinna mieć w domu dubeltówkę. Przygotowujcie się i pozyskujcie broń bo czas próby jest bliski - dodawał.
Dla uczestników wystąpił także Stanisław Kędzia, specjalista w dziedzinie survivalu, który opowiedział o metodach rozpalania ognia. Demonstrował, jak robić to z użyciem, huby, trawy, sęka nasączonego żywica, grzyba czagi, noża, krzemienia.- W survivalu trzeba rozpalić ogień tu i teraz, bo jak nie rozpalimy, to nam będą palić 1 listopada. Nasza cywilizacja się zmieniła. Neandertalczyk, gdyby wszedł do naszej kuchni, umarłby z głodu. I vice versa. My, komputerowcy od x-boxa, też umarlibyśmy u neandertalczyka - przekonywał. Byli także Odkrywcy Natury, Szkoła Kadetów, Bractwo łucznicze Pokłosie i wiele innych atrakcji.
ZOBACZ TEŻ: Iron Camp. Obóz przetrwania w Podolu - program