Sam zaczepił strażników... skończyło się mandatem. Taka sytaucja w Suchedniowie

Zalew w Suchedniowie od kilku lat jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym łowiskiem w regionie świętokrzyskim. Stało się tak dzięki temu, że na wniosek samych wędkarzy wprowadzono tam zasadę "catch & release"". Wszystkie złowione ryby muszą być uwalniane. Skutek jest taki, że w 20 - hektarowym zbiorniku jest mnóstwo ryb i nie brakuje prawdziwych okazów. Dodatkowo, Społeczna Straż Rybacka, działająca przy miejscowym kole Polskiego Związku Wędkarskiego regularnie kontroluje akwen. Zarówno w dzień, jak i w nocy.

Niedawno dwuosobowy patrol wybrał się na kolejny obchód. Przy wpływie rzeki Kamionki do zalewu strażnicy spotkali mężczyznę i kobietę stojących nad brzegiem. Obok było auto ze złożonymi wędkami na dachu.

- Nie zwrócilibyśmy na tę parę uwagi, ale mężczyzna zapytał nas, ile w tym roku kosztuje karta wędkarska. Odpowiedzieliśmy, po czym ruszyliśmy dalej - opowiada Rafał Kowalik, członek Społecznej Straży Rybackiej.

Kontrola przebiegła bez problemów, wszyscy wędkujący łowili zgodnie z przepisami. Gdy strażnicy wracali tą samą drogą, zobaczyli wcześniej spotkanego człowieka z wędką w ręce. Spiningował, próbując złowić szczupaka. Strażnicy poprosili go o okazanie dokumentów uprawniających do połowu ryb. Mieszkaniec gminy Suchedniów ich nie posiadał. Wezwano patrol policji, który ukarał nielegalnie łowiącego ryby mandatem w wysokości trzystu złotych. Mniej więcej tyle kosztuje roczna opłata. Mężczyzna karę przyjął. Jednorazowy wypad zupełnie się nie opłacił.

Warto pamiętać, że każda woda ma swojego właściciela i aby zarzucić wędkę nie narażając się na przykre konsekwencje, należy wykupić licencję. Na wodach PZW można nabyć zarówno pozwolenie roczne, jak i nawet jednodniowe. Można to zrobić również przez internet.