Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera po wyborach do Europarlamentu w Chmielowie. Ktoś kupił głosy za kawę i papierosy?

Marcin RADZIMOWSKI
Afera po głosowaniu do Parlamentu Europejskiego w zakładzie karnym w Chmielowie koło Tarnobrzega. Prokuratura sprawdza, czy nie doszło do przestępstwa. Według naszych ustaleń - doszło.

- W zakładzie karnym w Chmielowie koło Tarnobrzega więźniowie dostali kawę i papierosy za to, że zagłosują na wskazanego kandydata do Parlamentu Europejskiego - twierdzi nasz informator. Dodaje, że większość uległa pokusie, głosując na byłego prokuratora, obecnie posła Prawa i Sprawiedliwości - Stanisława Piotrowicza z Krosna. Po naszej interwencji sprawę bada tarnobrzeska prokuratura.

O kupczeniu głosami w miejscu, które od świata zewnętrznego oddzielone jest wysokim murem i kolczastym drutem, dowiedzieliśmy się kilka godzin po zakończeniu eurowyborów. Informacja brzmiała wręcz nieprawdopodobnie.

- Więźniowie dostali po paczce kawy jacobs kronung w zielonym opakowaniu i po paczce "czerwonych" papierosów LM. To był prezent w zamian za głosowanie na wskazanego kandydata. Każdy dostał też ulotkę wyborczą ze zdjęciem, imieniem i nazwiskiem kandydata, żeby się nie pomylić przy głosowaniu - twierdził w rozmowie informator, zastrzegając całkowicie anonimowość. - Chodziło o kandydata Stanisława Piotrowicza. Nie wiem, kto tym wszystkim kręcił, ale prezenty roznosili między sobą osadzeni.

WYSOKIE POPARCIE

Nasze dziennikarskie śledztwo szybko wykazało, że coś jest na rzeczy. Ogromne wątpliwości wzbudzają już same wyniki głosowania więźniów z Oddziału Zewnętrznego w Chmielowie koło Tarnobrzega, podlegającego pod Areszt Śledczy w Nisku. Protokół komisji wyborczej nie pozostawia złudzeń - to jedyny zakład penitencjarny w Polsce, w którym ostatnie wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość. I to zdecydowanie, spośród wszystkich oddanych 123 głosów ważnych zdobywając 76. Na kandydatów Platformy Obywatelskiej zagłosowało 13 osób.

Pośród kandydatów PiS aż 69 głosów zdobył Stanisław Piotrowicz, który zajmował "dopiero" czwarte miejsce na liście tej partii. Tak wysokie poparcie w zakładzie karnym może zastanawiać tym bardziej, że poseł Piotrowicz to… były prokurator. Na dodatek nawet w Krośnie, gdzie mieszka, zdobył mniej głosów od numeru 1 na liście PiS, Tomasza Poręby z Mielca. Na posła Porębę w Zakładzie Karnym Chmielów zagłosowali tylko dwaj więźniowie.

Jak to możliwe, że posła Piotrowicza w niewielkim zakładzie karnym poparło więcej osób, niż w całym Tarnobrzegu, w całym powiecie kolbuszowskim i tylko 46 osób mniej, niż w Rzeszowie, gdzie do wyborów poszło ponad 46 tysięcy osób?

PiS nigdy pośród więźniów nie cieszyło się sympatią. Potwierdzeniem niech będą choćby wyniki głosowań w Zakładzie Karnym Chmielów z ostatnich lat. Wybory do Sejmu w 2007 roku - 189 głosujących: PO - 135 głosów, PiS - 4 głosy; wybory do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku - 101 głosujących: PO - 39 głosów (najwięcej Marian Krzaklewski), PiS - 14 głosów (najwięcej Tomasz Poręba); wybory Prezydenta Polski w 2010 roku - 150 głosujących: PO (Bronisław Komorowski) - 129, Jarosław Kaczyński (PiS) - 22 głosy; wybory do Sejmu 2011 rok - 137 głosujących: PSL - 69 głosów, Ruch Palikota - 33 głosy, PO - 19 głosów, PiS - 7 głosów, wybory do Senatu w 2011 roku - 137 głosujących: PO - 78 głosów, PSL - 31 głosów, PiS - 18 głosów.

DZIWNE ZBIEGI OKOLICZNOŚCI

Zbigniew Kantorowicz, dyrektor tarnobrzeskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, z którym skontaktowaliśmy się w powyborczy poniedziałek, nie otrzymał żadnej informacji, jakoby na terenie zakładu karnego doszło do opisywanych wydarzeń. - Nie mam żadnej wiedzy w tym temacie. Na podstawie protokołu z wynikami wyborów można jedynie stwierdzić liczbę głosów na poszczególnych kandydatów - mówił Kantorowicz.

Naszymi informacjami kompletnie zaskoczony był dyrektor Aresztu Śledczego w Nisku, w którego strukturach funkcjonuje Oddział Zewnętrzny w Chmielowie.

- Jestem zaskoczony i zszokowany tymi informacjami. Po prostu nie wiem nawet, jak to skomentować - mówił z niedowierzaniem podpułkownik Sławomir Lubera, dyrektor Aresztu Śledczego w Nisku. Dodając, że o podejrzeniu popełnienia przestępstwa natychmiast powiadomi swoich zwierzchników i prokuraturę. Tak też zrobił.

Czy rzeczywiście ktoś kupował głosy wyborców za kawę i papierosy? A może to całkowity zbieg okoliczności, że w zakładzie karnym pośród kilkudziesięciu kandydatów największym uznaniem cieszy się były prokurator, w dodatku z odległego Krosna? Plakatów posła Piotrowicza z Krosna, na terenie powiatu tarnobrzeskiego na próżno szukać. Są wyjątki - na ogrodzeniu niemal vis a vis bramy więziennej w Chmielowie jeszcze trzy dni po eurowyborach wisiały dwa plakaty kandydata Stanisława Piotrowicza. A może w ten sposób ktoś, kto - według naszego informatora - kupował głosy wśród osadzonych - próbował na tego kandydata zwrócić uwagę także osób odwiedzających więźniów?

Warto wspomnieć, że na terenie zakładów penitencjarnych nie wolno organizować kampanii wyborczych, spotkań z kandydatami. Nie wolno też rozwieszać plakatów. Wiedzę o kandydatach osadzeni czerpią jedynie z radia lub telewizji.

ULOTKI RANO, KAWA PÓŹNIEJ

Z uwagę na specyfikę zakładów karnych, przepisy i względy bezpieczeństwa, dziennikarze nie mają możliwości wglądu do dokumentów. Nie mogliśmy więc sprawdzić, czy, a jeśli tak to kto w dniu eurowyborów lub w ostatnich dniach przed wyborami, wwiózł na teren zakładu większą ilość kawy i papierosów. Przemycenie minimum kilkudziesięciu opakowań kawy do placówki, jest praktycznie niemożliwe. Musi pozostać jakiś ślad w dokumentach. Choć w Chmielowie funkcjonuje zakład typu otwartego i półotwartego, ściśle przestrzegane są przepisy związane z bezpieczeństwem. Postronna osoba wchodząca z zewnątrz nie może wnieść na przykład telefonu czy zapalniczki.

Na terenie zakładu funkcjonuje kantyna, w której osadzeni mogą kupować różne produkty, przede wszystkim żywnościowe. Także kawę i papierosy. Można również kupić marki kawy i papierosów wskazane przez informatora, jako wykorzystane do kupowania głosów. W kantynie jednak nie cieszą się popularnością z uwagi na dość wysoką cenę. Sprzedają się pojedyncze sztuki. Więźniowie kupują przede wszystkim kawę niższej jakości, tańszą. Jeśli palą, kupują papierosy z niższej półki cenowej a przede wszystkim tytoń.

Prowadząc nasze dziennikarskie śledztwo ustaliliśmy, że w dniu głosowania, na teren zakładu karnego w Chmielowie ktoś dostarczył duże ilości kawy i papierosów. Nie wiemy ile dokładnie - nasi informatorzy twierdzą, iż mogło być nawet około stu opakowań kawy i jeszcze więcej paczek papierosów.
- W niedzielę rano rozdawane były ulotki wyborcze. Rozdawali więźniowie, chyba dwaj. Mówiąc, żeby głosować na tego kandydata, to będzie kawa i papierosy w zamian - mówi nasz informator. - Kawa i fajki przyjechały dopiero po godzinie 16, kiedy dyżur rozpoczął "Skarpeta" Nie wiem, jak się nazywa ten dowódca, ale w stopniu kapitana. Wcześniej dyżur miała psycholożka, przy niej ten numer by nie przeszedł. A ulotki to nie wiem jak dostarczono, cały plik był w niedzielę rano.

NA PROKURATORA NIE GŁOSOWAŁ

Nasz rozmówca dodaje, że kawy i papierosów było naprawdę dużo. W kartonach. Kawa i papierosy to towar bardzo chodliwy po tamtej stronie muru, więc większość głosujących mało interesowało, kim jest wskazywany kandydat. Gdy kawa się skończyła, niektórzy głosujący dostawali tylko po paczce papierosów. Czerwonych "eLeMów".
- Ja na niego nie głosowałem. Na prokuratora miałem głosować? - obrusza się mężczyzna.
Ustaliliśmy nieoficjalnie, że kawa i papierosy miały zostać przekazany więźniom oficjalnie, ale ofiarodawca nie wiązał swojej hojności z głosowaniem. Pod jakim pretekstem kawa i papierosy trafiły do więzienia?

Z naszych ustaleń wynika, że prezenty te przekazał osadzonym jeden z lokalnych przedsiębiorców, a właściwie były przedsiębiorca, bo jego majątkiem zarządza obecnie syndyk masy upadłościowej. Mężczyzna przekazując kawę więźniom miał twierdzić, iż to forma podziękowania za to, że w jego zakładzie jakiś czas temu pracowali (każdego dnia około stu osadzonych w Chmielowie pracuje w różnych firmach i instytucjach poza zakładem).
- A to od niego była ta kawa? Przecież chłopaki to pracowali kilka lat temu u niego a ten nagle chciał im w dniu wyborów dziękować? - śmieje się nasz rozmówca.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu TARNOBRZESKIEGO

NIE BĘDZIE ROZMAWIAŁ

Dlaczego przedsiębiorca - bankrut akurat w dniu wyborów przywiózł więźniom prezenty? Czy kupił je za własne pieniądze? Jakie ilości przekazał? Czy przekazując podarki prosił kogokolwiek o głosowanie na któregokolwiek z kandydatów? Wreszcie, czy w ogóle zna posła Stanisława Piotrowicza, a jeśli tak, to co go z nim łączy?
Te wszystkie pytania postanowiliśmy zadać przedsiębiorcy, z którym z niemałymi problemami udało nam się przedwczoraj telefonicznie skontaktować. Mężczyzna mieszka obecnie na obrzeżach Mielca. Na biegu ma sprawy w sądzie i prokuraturze, w których ciążą na nim zarzuty.

- Nie mam z panem o czym rozmawiać. Dziękuję i do widzenia - powiedział do słuchawki i rozłączył się.

Nasze nieoficjalne informacje dotyczące całej sprawy próbowaliśmy potwierdzić u dyrekcji Aresztu Śledczego w Nisku. - Przykro mi, ale nie jestem władny do udzielania żadnych informacji w tej sprawie. Gospodarzem wszczętego postępowania jest prokuratura - stwierdził przedwczoraj podpułkownik Sławomir Lubera, dyrektor Aresztu Śledczego w Nisku.

W prokuraturze również bezskutecznie próbowaliśmy zweryfikować nasze ustalenia, efekt dziennikarskiego śledztwa.
- Na obecnym etapie, z uwagi na dobro śledztwa nie udzielamy żadnych informacji - usłyszeliśmy od prokuratora Adama Cierpiatki, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
To samo stwierdziła prokurator Marta Mruk-Walczyk, szefowa Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu, która to prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie podejrzenia o kupczenie głosami w Chmielowie.

"SKARPETA" W RZESZOWIE

Ustaliliśmy, że prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza, a konkretnie przez jednego z funkcjonariuszy Służby Więziennej. Tego, który bez zgody zwierzchników zezwolił na przekazanie kawy osadzonym. Prawdopodobnie chodzi o wspomnianego "Skarpetę".
- Codziennie kontrole z Rzeszowa są, sprawdzają monitoring. Ten "Skarpeta" został zdjęty i pojechał do Rzeszowa. Też dwóch więźniów zostało wywiezionych, w tym złodziej, który według mnie tym wszystkim mógł kręcić - dodaje nasz rozmówca.

Skontaktowaliśmy się wczoraj telefonicznie z posłem Stanisławem Piotrowiczem z Krosna. Zapytany, czy zna przedsiębiorcę mieszkającego w okolicach Mielca potwierdza, że zna.

- Swego czasu, podobnie jak setki innych osób ten pan umówił się ze mną na spotkanie w biurze poselskim w Krośnie i przedstawił swój problem natury prawnej, dotyczący prowadzonej działalności gospodarczej - wyjaśnia poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Zwrócił się do mnie jako do wiceprzewodniczącego sejmowej Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Po zapoznaniu się z przedłożonymi dokumentami, sprawą postanowiłem zainteresować ministra sprawiedliwości i tak też zrobiłem, gdyż ja osobiście nie byłem władny w żaden inny sposób pomóc.

NIEDŹWIEDZIA PRZYSŁUGA?

Gdy pytamy parlamentarzystę o zaskakująco wysokie poparcie jego kandydatury podczas eurowyborów w zakładzie karnym w Chmielowie, zaczyna się zastanawiać.
- Nie wiem, ale odkąd występują w telewizyjnym programie "Państwo w państwie" i wytykam wiele nieprawidłowości w systemie sprawiedliwości, bardzo wiele osób zwraca się do mnie ze swoimi osobistymi problemami. I to właśnie nie z Krosna, lecz z całego kraju - mówi poseł Piotrowicz. - Nie wiem, być może poprzez ten program również w takich miejscach, jak zakłady karne oddano na mnie głosy?

Kiedy przedstawiamy byłemu prokuratorowi efekty naszych ustaleń dotyczących osoby przedsiębiorcy, transportu kawy i twierdzeń więźniów, że kupowano głosy, jest mocno zaskoczony.

- Od pana się o tym dowiaduję, jestem zszokowany. Jeśli to wszystko jest prawda, to naprawdę jestem bardzo zaskoczony i nie wiem jak to skomentować - mówi poseł Piotrowicz. - Nie wiem, czy ten przedsiębiorca uczestniczył w mojej kampanii wyborczej. Wiele osób przychodzących do biura przed wyborami pytało, czy mogą wziąć ulotki, by rozdać innym, lub plakaty rozwiesić. Nie mam pojęcia, czy przedsiębiorca też brał jakieś ulotki. Naprawdę jestem bardzo tymi informacjami od pana zaskoczony.

Prokuratorskie śledztwo powinno wszystko wyjaśnić. Kto dostarczył ulotki do zakładu karnego, kto na to zezwolił, kto przekazał więźniom i w jakim celu. Czy to przedsiębiorca chciał się odwdzięczyć posłowi za pomoc w jego sprawie. Jeśli tak było, to była to niedźwiedzia przysługa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie