MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bałem się jazgotu

Adam LIGIECKI

Blisko dwa tysiące osób podjęło w minioną sobotę w buskim parku zdrojowym próbę pobicia rekordu Guinnessa w kategorii chórów.

"Największy chór świata ludzi nie mieszkających w Busku Zdroju" - gdyż tak brzmi oficjalna nazwa projektu - zaśpiewał standard piosenki biesiadnej "Zagraj mi piękny Cyganie". O kulisach tego niezwykłego przedsięwzięcia rozmawiamy z głównym inicjatorem ataku na rekord, dyrektorem Buskiego Samorządowego Centrum Kultury - Jerzym Cyganem.

* Kiedy narodził się pomysł na buskiego Guinnessa?

- Przyznam, że taki pomysł chodził mi po głowie od dawna. Na początku podchodziłem do całej sprawy ostrożnie. Zastanawiałem się, jak to ludzie potraktują, czy pomysł się obroni.

* Dlaczego właśnie "największy chór świata"?

- Można bić różnego rodzaju rekordy, ale ponieważ jestem z zawodu muzykiem i na tym się znam, postawiłem na śpiewanie. Śpiewają prawie wszyscy. Lepiej lub gorzej, ale śpiewają. Na pewno nie byłoby tak dobrze z biciem rekordu w graniu na instrumentach (śmiech). Wierzyłem, że to nasze wielkie śpiewanie "wypali". Że będzie dużą atrakcją nie tylko dla Buska, ale i dla całego regionu świętokrzyskiego.

* Wybrał pan dosyć niecodzienną i... ryzykowną kategorię - chór mieli tworzyć ludzie nie mieszkający w Busku Zdroju.

- Nie jest wielką sztuką zebrać tysiąc, dwa czy pięć tysięcy śpiewających ludzi z danego miasta. Postanowiliśmy postawić jeden krok dalej. Wiedziałem, że mogę liczyć na kuracjuszy, którzy przyjeżdżają do Buska z całej Polski. I nie zawiodłem się. Byli wspaniali!

* Co pan czuł, stając na scenie oko w oko z gigantycznym tłumem?

- Nie ukrywam, że wychodząc na scenę, miałem ogromną tremę. Czułem, jak trzęsą mi się nogi. Owszem, prowadziłem już małe chóry, w szkole czy na uczelni, ale tak wielkim zespołem nigdy wcześniej nie dyrygowałem.

* Czego pan się obawiał?

- Że nie będę słyszał tego śpiewu. Że może wyjść z tego jakiś wielki jazgot (śmiech). Ale trzy próby, jakie przeprowadziliśmy przed koncertem, były bardzo przyjazne. Mimo że na początku były problemy z utrzymaniem tempa, w finale wszyscy śpiewali już głośno, melodyjnie. Czułem, że śpiewa cały park. Od chórzystów biła ogromna energia, entuzjazm. Cieszyli się, że mogą razem zaśpiewać, a potem będą mogli chwalić się w domu, że byli w Busku na wspaniałej imprezie, gdzie bito rekord Guinnessa.

* Sam na sam z tysiącami ludzi - jak udało się panu ich "poskromić"?

- Rzeczywiście, było to niesamowite, ekscytujące. Czułem, jak ostro idzie w górę poziom adrenaliny. Tworzyliśmy jeden wielki organizm - ja dyryguję, oni śpiewają. Otuchy dodawał mi także fakt, że obok sceny siedział burmistrz Stefan Komenda, który obserwował z uwagą próbę bicia Guinnessa i trzymał kciuki za jej powodzenie. Wiem, że cieszył się razem z nami. Było to przecież ważne wydarzenie dla Buska Zdroju.

* Proszę powiedzieć, dlaczego do rekordowej próby wybrał pan właśnie "Pięknego Cygana"?

- Można byłoby na przykład zaśpiewać "Szła dzieweczka do laseczka", tylko... kto wyprowadzi dzieweczkę, a i laseczek był trochę za daleko (śmiech). "Pięknego Cygana" wszyscy znają, poza tym jest zgrabnie połączony z moim nazwiskiem. Osiągnąłem to, co pragnąłem osiągnąć. Sprawdził się nie tylko Jerzy Cygan - facet, który zna się na muzyce, ale myślę, że i szef instytucji, jaką kieruję.

* A zatem - co dalej? Czym teraz zaskoczy świat Jerzy Cygan?

- Nie chciałbym na razie zdradzać szczegółów, ale mam mnóstwo innych pomysłów. Myślę, że niektóre z nich naprawdę zaskoczą i buszczan, i kuracjuszy. Może będzie to... jeszcze większy zespół?

* Dziękuję za rozmowę.

Buski Guinness

Próba pobicia światowego rekordu Guinnessa - w kategorii "największy chór świata ludzi nie mieszkających w Busku Zdroju" - rozpoczęła się 28 sierpnia 2004 roku o godzinie 16.11 i trwała niespełna pięć minut. Piosenkę "Zagraj mi piękny Cyganie", według wstępnych szacunków, śpiewało blisko dwa tysiące osób - głównie kuracjuszy, między innymi mieszkańców Warszawy, Poznania, Pruszcza Gdańskiego, Łodzi, Krakowa. Najmłodszy chórzysta miał 10 lat, najstarsi grubo przekroczyli "osiemdziesiątkę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bałem się jazgotu - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie