Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznesmen - bankrut musi oddać księdzu pieniądze

Marcin RADZIMOWSKI
Były biznesmen z Kolbuszowej się przeliczył. Jego wierzyciel przeżył skomplikowaną operację a teraz tarnobrzeski sąd stanął po jego stronie. Oskarżony musi zwrócić 25 tysięcy złotych, albo pójdzie do więzienia.

Sprawa jest niecodzienna, jeśli wziąć pod uwagę motyw działania sprawcy, który pożyczył pieniądze od mężczyzny mając nadzieję na to, że tamten nie przeżyje czekającej go skomplikowanej operacji. Za tę pazerność i bezduszność biznesmen - bankrut będzie teraz musiał zapłacić. Co ciekawe pokrzywdzony musiał sporo się natrudzić, by doprowadzić do skazania swojego dłużnika w procesie karnym.

Pożyczka

Ponad dwa lata temu ksiądz obecnie mieszkający w Rzeszowie, pożyczył 25 tysięcy złotych znajomemu, który prowadził firmę w Kolbuszowej. Kapłan nie miał pojęcia, że od blisko dziesięciu lat 35-latek ma stale problemy ze zwrotem zobowiązań wobec różnych podmiotów gospodarczych. Jego konto zajęte było przez komornika a lista wierzycieli rosła.

W połowie 2009 roku obaj mężczyźni rozmawiali telefonicznie. Ksiądz przebywał wówczas w Czechach i zwierzył się Mariuszowi, że czeka go bardzo poważna operacja. Zagrożenie życia było bardzo duże. Z tego też powodu przyjedzie do Polski.

Kiedy ksiądz wrócił, spotkali się raz, spotkali kolejny. Któregoś razu Mariusz J. - kilka dni przed planowaną operacją - poprosił księdza o pożyczenie 25 tysięcy złotych na jeden tydzień. Kapłan nie ma wątpliwości, że jego dłużnik już wówczas miał nadzieję, iż on tej operacji nie przeżyje. Świadczyć może o tym zresztą późniejsze zachowanie dłużnika.

Wmawiał, że oddał

Operacja na szczęście się powiodła i po kilku dniach z księdzem skontaktował się biznesmen. Próbował mu wmówić, że część pieniędzy już oddał - następstwem takiej operacji często jest utrata bądź znaczące zaniki pamięci. "Nic mi nie oddałeś" - odparł ksiądz, nie dając się nabrać.

To był początek walki o zwrot długu. Kapłan zawiadomił policję, ale zarówno ona jak i później prokuratura, umorzyła postępowanie z uwagi na brak jednoznacznych dowodów na to, że doszło do przestępstwa. Odwołanie też nic nie dało. W końcu pokrzywdzony z pośrednictwem adwokata skierował do sądu karnego subsydiarny akt oskarżenia. Wcześniej z powództwa cywilnego wytoczył sprawę dłużnikowi i miał w ręku sądowy nakaz zapłaty. Komornik jednak nie miał z czego ściągnąć długu bowiem biznesmen nie pracował.
Wyrok utrzymany

Kolbuszowski Sąd Rejonowy w grudniu ubiegłego roku uznał winę oskarżonego i skazał go na karę czterech lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na dwa lata. Dwa dni temu Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu rozpoznając apelację wniesioną przez obrońcę oskarżonego, utrzymał wyrok w mocy.

- Sąd zaznaczył dodatkowo obowiązek wykonania wyroku sądu, który orzekał w sprawie cywilnej. W praktyce oznacza to tyle, że jeśli skazany nie zwróci pieniędzy pokrzywdzonemu, sąd odwiesi mu warunkowo zawieszoną karę pozbawienia wolności - wyjaśnia sędzia Józef Dyl, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie