MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bohater Moskwy i nadzieja "Świętych"

Dorota KUŁAGA

W meczu z Walią, który tak bardzo przybliżył nas do finałów piłkarskich mistrzostw świata, zagrało dwóch wychowanków klubu z naszego regionu - regularnie powoływany przez Pawła Janasa Kamil Kosowski i Mariusz Jop, który po dwóch latach wrócił do kadry. Wychowankowie KSZO Ostrowiec Świętokrzyski mieli znaczący udział w zwycięstwie. Teraz myślami są już przy spotkaniu z Anglią, w którym - święcie w to wierzą - przypieczętują sobie wyjazd na mistrzostwa świata. Przedstawiamy dziś naszych bohaterów i ich rodziny, które mieszkają w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Ani Jop, ani Kosowski po tych spotkaniach nie mogli odwiedzić rodzinnego miasta. Dzień po meczu z Walią musieli wracać do swoich klubów w Rosji i Anglii. Obaj jednak spotkali się ze swoimi rodzinami - w Chorzowie Mariusza dopingował tata Włodzimierz, a "Kosę" rodzice Jolanta i Zbigniew, zaś w Warszawie jego brat Marcin.

Kamil Kosowski: - Żyję tym, co będzie jutro

- Wreszcie uśmiechnęło się do mnie szczęście - z zadowoleniem mówił po meczu z Austrią, wygranym 3:2, Kamil Kosowski. I nie chodziło mu tylko o dobry występ i bramkę w tym spotkaniu, ale również o transfer do angielskiego klubu Southampton. - Udało mi się wyrwać z Kaiserslautern, teraz może być tylko lepiej - dodał z nadzieją.

Z ulgą odetchnęli też jego najbliżsi. - Byłam u syna w Niemczech. On męczył się w tym klubie. Starał się tego nie okazywać, ale widziałam, jak bardzo przeżywał to, że trener na niego nie stawia. Teraz na pewno odżyje - z przekonaniem mówi Jolanta Kosowska, mama naszego zawodnika.

O jego odejściu z Kaiserslautern mówiło się od kilku miesięcy. Padały nazwy klubów z lig włoskiej i hiszpańskiej, Kamil trafił jednak do Southampton. - Nie mówił mi wcześniej o tej ofercie - przyznaje Marcin Kosowski, brat Kamila. - Nie chciał zapeszyć. Zadzwonił, jak był już w Anglii i powiedział, że właśnie podpisuje kontrakt ze "Świętymi", jak popularnie nazywany jest Southampton. To była bardzo dobra wiadomość.

Kamil liczy na to, że w nowym klubie będzie miał tak mocną pozycję, jak w Wiśle Kraków. Najbardziej będzie mu oczywiście brakować najbliższych, szczególnie ukochanego syna Aleksandra, który ma już prawie osiem lat i mieszka na Śląsku. - Mam nadzieję, że i te sprawy ułożą się pomyślnie dla syna i częściej będzie się mógł widywać z Olkiem - stwierdza mama zawodnika.

W Anglii w wolnych chwilach z pewnością będzie grał w golfa, razem z reprezentacyjnym kolegą Tomaszem Hajto. O bilardzie pewnie też nie zapomni. - Jest w tym naprawdę dobry. Jak chodziliśmy do Technikum Gazowniczego w Zabrzu, to "Kosa" spóźniał się czasem pięć minut na lekcje, bo musiał dokończyć jakiś pojedynek. Zazwyczaj wygrywał - wspomina Tomasz Siczek, serdeczny przyjaciel Kamila, obecnie piłkarz trzecioligowego klubu z Buska Zdroju.

"Kosa" znany jest także z tego, że chętnie wydaje pieniądze na oryginalne ubrania i srebrną biżuterię. - Nie robię tego po to, żeby się wyróżniać czy zwrócić na siebie uwagę - zastrzega Kamil. - Jak coś mi się podoba, to kupuję, nieważne czy kosztuje tysiąc złotych, czy dwadzieścia złotych. Nie jest tak, że chodzę tylko w drogich, firmowych ciuchach. Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że jestem jakimś bufonem, bo to nieprawda.

Czasem lubi wyskoczyć na dyskotekę, na parkiecie - jak mówią znajomi - radzi sobie bardzo dobrze. A gdy tylko jest w Polsce, to wolne chwile spędza nad wodą. Tak też było ostatnio, gdy odwiedził Ostrowiec. Razem z bratem i Tomaszem Siczkiem wybrał się na ryby w okolice Opatowa. Często wędkuje też nad Chańczą.

Zapytany o życiowe motto, odpowiada: - W polskiej komedii padły kiedyś takie słowa: "Cocojumbo i do przodu". Ja myślę podobnie. Staram się nie wracać do tego, co było. Żyję tym, co będzie jutro - mówi Kosowski. Znany jest z odważnych, szczerych wypowiedzi, co nieraz odbiło się już przeciwko niemu. - Kamil zawsze taki był - podkreśla Zbigniew Kosowski, tata czołowego polskiego piłkarza. - Nie oszukiwał, tylko mówił to, co myślał. Jak choćby ostatnio o trenerze Engelu. Ale miał rację, ten szkoleniowiec go oszukał, nie biorąc na mistrzostwa świata do Korei. Czasem jednak zastanawiam się, czy nie lepiej by było, żeby syn w niektórych wypowiedziach był dyplomatą, bo nie wszyscy ludzie cenią sobie szczerość.

- Jaki jeszcze jest Kamil? Wrażliwy i uczuciowy, chociaż nie zawsze to okazuje. A przy tym niezwykle rodzinny. Zawsze możemy na niego liczyć - podkreśla Jolanta Kosowska, mama naszego reprezentacyjnego pomocnika.

Mariusz Jop: - Jestem innym zawodnikiem

W przeciwieństwie do Kamila Kosowskiego, Mariusz Jop od pewnego czasu ma mocną pozycję w klubie. I z pewnością może powiedzieć, że wyjazd do Moskwy był "strzałem w dziesiątkę". - Jestem już innym zawodnikiem. Gram regularnie w podstawowym składzie, jestem wysoko w klasyfikacjach na najlepszego obrońcę i obcokrajowca ligi. Cenią mnie dziennikarze, a w Polsce różnie z tym bywało. Odżyłem psychicznie i myślę, że jestem przygotowany na występy w kadrze - mówi Mariusz.

Dwa lata czekał na powołanie do reprezentacji, ale powrót miał wymarzony. Zagrał w arcyważnym meczu z Walią i spisał się znacznie lepiej niż Tomasz Kłos, którego zastąpił. Nieprzypadkowo fachowcy uznali go za odkrycie tego spotkania. - Jestem zadowolony z tego występu, mam nadzieję, że reprezentacyjna przygoda jest przede mną - dodaje.

- Jestem dumny z Mariusza - ze wzruszeniem mówi jego tata, Włodzimierz Jop. - Życie nas nie rozpieszczało. Dziewięć lat temu zmarła mi żona, zostaliśmy we trzech. Ja, Mariusz i starszy o dwa lata syn Paweł. Wyrośli na dobrych, skromnych ludzi, a to jest dla mnie bardzo ważne. Mariusz zarabia niezłe pieniądze, coś w tej piłce osiągnął, ale nigdy się nie wywyższa. Nawet jak dzwoni do mnie po meczu, to mówi, jaki był wynik, ale nie pochwali się, że zdobył bramkę. Dowiaduję się o tym z telegazety. To cały Mariusz... Jest przy tym niezwykle spokojny, bardzo trudno go zdenerwować. A do dzieci ma anielską cierpliwość.

W Moskwie Mariusz mieszka z żoną Anią, która również pochodzi z Ostrowca - niedawno obchodzili szóstą rocznicę ślubu - oraz z dwójką dzieci, Kacprem i Julią. Wolne chwile zwykle spędza w Parku Gorkiego, bo tam najchętniej bawią się jego pociechy. Lubi też spacerować po placu Czerwonym. - Mieszkamy kawałek od centrum, w spokojnej dzielnicy. Dobrze nam się żyje. Mam mocną pozycję w klubie, lubią mnie kibice, dzieci chodzą do przedszkola. Grzechem byłoby narzekać - dodaje Mariusz, który od niedawna po Moskwie jeździ mitsubishi lancerem. Wcześniej korzystał głównie z metra.

Kontrakt z klubem z Moskwy ma ważny jeszcze przez prawie 2,5 roku. Nie wiadomo, czy go nie przedłuży. Już teraz działacze mówią, że był to jeden z lepszych transferów w historii klubu. Wychowanek klubu z Ostrowca Świętokrzyskiego jest bowiem jednym z tych piłkarzy, od których trener zaczyna ustalanie składu.

- Cieszę się, że Mariuszowi tak dobrze idzie w klubie. Ma talent do sportu, zawsze ciężko pracował i dążył do tego, żeby zaistnieć w piłce. I to mu się udało - z zadowoleniem mówi Paweł Jop, który skończył studia i pracuje w Straży Pożarnej w Ostrowcu.

Dodajmy, że Mariusz swojej przygody ze sportem wcale nie zaczął od piłki. Najpierw było judo, potem boks, ale po jednej z walk odechciało mu się występów na ringu. I całe szczęście... Potem trafił na odpowiednich trenerów w KSZO Ostrowiec, między innymi Marka Górę i Marka Krajewskiego, dostawał szansę w juniorskich reprezentacjach Polski u Andrzeja Zamilskiego i dzięki temu trafił do Wisły Kraków, a tym samym do tej wielkiej piłki.

Teraz wrócił do kadry i wierzy, że tym razem już się w niej zadomowi. A 12 października w Anglii, razem z Kamilem Kosowskim i kolegami z reprezentacji, postawi kropkę nad "i" i przypieczętuje awans do mistrzostw świata. Cegiełkę do tego sukcesu już dołożył we wspomnianym meczu z Walią.

- Występ na mundialu byłby spełnieniem moich sportowych marzeń. A jakie są prywatne? Najważniejsze jest zdrowie bliskich. Kiedyś powiedziałem też, że chciałbym zobaczyć siedem cudów świata i wierzę, że to zrealizuję. Ale to za kilka lat, po zakończeniu przygody z piłką...

Mariusz Jop

Urodzony 3 sierpnia 1978 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wzrost - 188 cm. Waga - 86 kg. Żona - Anna, dzieci: Kacper - 5,5 roku, Julia - prawie 3 lata. Wykształcenie wyższe, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Pozycja na boisku - obrońca. Kluby: KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Wisła Kraków, Widzew Łódź, Wisła Kraków, FK Moskwa. W polskiej ekstraklasie - 117 spotkań, 9 bramek. Sukcesy: z Wisłą Kraków trzy razy zdobył mistrzostwo Polski, dwa razy Puchar Polski. W pierwszej reprezentacji Polski zadebiutował 30 kwietnia 2003 roku, w towarzyskim meczu z Belgią (1:3). Rozegrał w niej pięć spotkań (w sumie 358 minut). Hobby: zabawa z dziećmi, czytanie książek, ostatnio szczególnie Dana Browna, Internet.

Kamil Kosowski

Urodzony 30 sierpnia 1977 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wzrost - 186 cm. Waga - 73 kg. Syn Aleksander - 8 lat. Pozycja na boisku - skrajny pomocnik. Kluby: KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Gwarek Zabrze, Górnik Zabrze, Wisła Kraków, 1. FC Kaiserslautern, FC Southampton. Największe sukcesy: z Wisłą Kraków dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, dwa razy Puchar Polski. W polskiej ekstraklasie: 165 spotkań, 13 bramek. W reprezentacji Polski zadebiutował 15 sierpnia 2001 roku, w meczu towarzyskim z Islandią (1:1), rozegrał w niej 37 spotkań (2225 minut), zdobył 4 bramki. Hobby: muzyka, moda, wędkowanie.

Inni o Jopie

Andrzej Zamilski, były piłkarz KSZO Ostrowiec, obecnie trener reprezentacji Polski do lat 20: - W Moskwie Mariusz zrobił bardzo duży postęp. O ile miałem do niego wiele uwag, gdy grał u mnie w okresie juniorów, to tym razem mogę powiedzieć, że w meczu z Walią był praktycznie bezbłędny. Jest w najlepszym wieku dla piłkarza. Jeśli zakwalifikujemy się do finałów mistrzostw świata, w co wszyscy wierzymy, to myślę, że będzie podstawowym zawodnikiem naszej reprezentacji.
Damian Gorawski, reprezentant Polski, piłkarz FK Moskwa: - W spotkaniu z Walią Mariusz potwierdził, że jest w wysokiej formie i warto na niego stawiać. Myślę, że zadomowi się w reprezentacji. W klubie jego pozycja jest niepodważalna. Gra w każdym meczu, zbiera dobre recenzje, a poziom ligi rosyjskiej jest wyższy niż polskiej.

Inni o Kosowskim

Marcin Kosowski, brat Kamila: - Przed meczami z Austrią i Walią mówiło się, że na lewej pomocy ciężko będzie zastąpić Jacka Krzynówka. Jednak Kamil udowodnił, że on też jest klasowym pomocnikiem. Miał duży udział w tych zwycięstwach. Jestem przekonany, że w Anglii da sobie radę, a działacze Kaiserslautern będą żałować, że na niego nie postawili.
Tomasz Siczek, były piłkarz KSZO Ostrowiec, obecnie AKS Busko Zdrój, przyjaciel Kamila: - Mogę powiedzieć: brawo "Kosa"! Kamil przyznał, że wreszcie uśmiechnęło się do niego szczęście i dobrze, że tak się stało. Po transferze do Anglii odżył psychicznie. Jestem przekonany, że szybko zostanie gwiazdą Southampton.

Z naszego regionu w reprezentacji - Jop, Kosowski. A może także Brożek i Przyrowski?

Mariusz Jop i Kamil Kosowski to nie jedyni wychowankowie klubów z naszego regionu, którzy znajdują się w kręgu zainteresowań Pawła Janasa. W szerokiej kadrze na mecze z Austrią i Walią znalazł się Sebastian Przyrowski, obecnie bramkarz Groclinu Grodzisk Wielkopolski, który przygodę z piłką zaczynał w Pilicy Białobrzegi. Selekcjoner cały czas ma też na uwadze Pawła Brożka, byłego zawodnika podkieleckiej Polonii Białogon. Zbiera on bardzo dobre recenzje w Wiśle Kraków, jest również gwiazdą młodzieżowej reprezentacji Polski. W kadrze Pawła Janasa na razie rozegrał jeden mecz towarzyski z Meksykiem (1:1) i wpisał się na listę strzelców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bohater Moskwy i nadzieja "Świętych" - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie